Uczeń klasy językowej, artysta hip-hopowy występujący pod pseudonimem...
Czytaj więcejWspomnienia z Tarnobrzega w 60 -tą rocznicę matury
Wspomnienia z Tarnobrzega w 60 -tą rocznicę matury
Gdy życie czasem dokuczy, gdy los psie figle płata,
Uciekam myślą w przeszłość, szkolne wspominam lata.
Jak proste były wtedy nawet zakręty historii,
Jak w pięćdziesiątym szóstym chociażby roku pamiętnym.
Wspominam jak ZMP-owskie legitymacje zdawano
I jak ,,poważne zarzuty“ organizacji stawiano.
Tej burzliwej jesieni, głosem serca porwani
Myśmy harcerski mundur z własnej woli wybrali.
Ze spróchniałego wraku kajak smołą skleili
A z ZMP-owskich sztandarów, żagiel do niego uszyli.
Nikt wtedy na to nie czekał, aż władza nam coś przydzieli
Lecz każdy własnym przemysłem wspólny dorobek kleił.
Pamiętam, za złom zebrany pierwszy sprzęt kupiliśmy
A gdy się ciepło zrobiło, festyn urządziliśmy.
Festyn był na poligonie, całym biało-zielonym,
Od brzóz i kwiatów czeremchy, nad Wisłą tuż położonym.
Na loterii tam każdy mógł wygrać rupieć - ekstra
A do tańca tam grała Kawalcowa orkiestra.
Były biwaki nad Wisłą i wśród piasków Kamionki
I obóz w Złotym Stoku, maliny i poziomki.
Gdy wspomnę jakie stresy klasówki wtedy rodziły,
Chciałbym, by wszystkie kłopoty nie większe teraz były.
Ci wszyscy profesorowie, co wtedy nas ,,gnębili“,
Kochali swoją pracę, oni po prostu nią żyli.
Dyrektor Tokarz nas uczył przez kilka lat historii.
Lubił mówić o wojnie, znał ją nie tylko z teorii.
Starym łacińskim przysłowiem zwykle lekcję zaczynał.
Pisał go na tablicy, a potem temat rozwijał.
Profesor Paź, bez krawata, pod samą szyję zapięty,
Mówił o romantyzmie, do głębi nim przejęty.
Nikt nigdy mu nie przeszkadzał, wszyscy chłonęli te słowa,
Które tak dziwnie łatwo, pozostawały w głowach.
Profesor Jakubowicz ciągle do głowy nam wbijał,
Że w całej matematyce, początek wieńczy finał.
Bo kiedy dom budujesz, pamiętaj o fundamentach,
A kiedy matmę chcesz poznać, podstawy jej zapamiętaj.
Profesor Bigos, Gryglewicz, każdy w nas wiedzą budował,
Zaś w klasie wychowawca, pan Przybylski panował.
Codziennie wchodził do klasy, swoje ,,bon jour“ wygłaszał
Do dyskusji nad francuską literaturą zapraszał.
,,Je ne suis pa prepare“ - te słowa mogły ratować,
Gdy czasu komuś zabrakło, by lekcję przygotować.
Tarnobrzeg i szkolne lata, to przecież nie tylko szkoła.
Serce nie tylko biło, gdy ktoś do tablicy wołał.
Czasem zabiło nad Wisłą, podczas spacerów po wale,
Lub w czasie szkolnej zabawy i potem już biło stale.
Czasami jakieś oczy, zajrzały na duszy aż dno
I wtedy ślepym i głuchym, za tymi oczami się szło.
A gdy te oczy ciekawe, zajrzały w inną duszę,
Myśl o tym, że już nie patrzą, budziła w sercu katusze.
Ze zranionego serca płynęły pierwsze wiersze,
Bo w wieku lat kilkunastu, to wszystko przecież jest pierwsze.
W końcu zakwitły kasztany i przyszedł czas matury,
Po której los rozrzucił nas, z siłą życiowej wichury.
Lecz zanim losy nas rzuciły w wir życia dorosłego,
Pomaturalny był bal, co trwał do rana samego.
Ostatni walc kołysał nas, gdy słońce już świeciło.
Z ostatnim tonem walca, szkolne się życie skończyło.
I chociaż od tej pory minęło już sześćdziesiąt lat,
To czas, co niósł dobre i złe, nie zatarł w pamięci tych lat.
Szkoda, że nie można czasu odwrócić biegu,
I wrócić do lat szkolnych, spędzonych w Tarnobrzegu.
Karol Ozga matura 1959