Rekrutacja RODO

Ocalić od zapomnienia


Ciach Wanda


„Życie bez radości – to lampa bez oliwy”.
(Walter Scott)


Odejście Wandzi w czerwcu 2005r. pozostawiło w moim sercu cierń, który kłuje za każdym razem, gdy o Niej myślę, gdy stoję przy Jej grobie, mówię do Niej, bo wiem, że przy Niej nigdy nie dało i nie da się milczeć. Kiedy zachorowała i po niedługim czasie odeszła, miała zaledwie 48 lat, była w wieku, w którym można trochę odetchnąć, bo dziewczynki już dorosłe, życie zawodowe ustabilizowane, można snuć dalsze plany i cieszyć się życiem. I chociaż czas zamazał szczegóły naszej przyjaźni, detale wspólnie spędzonego czasu, tysięcy tematów naszych rozmów w szkole i prywatnie, to wspominając Wandzię, do końca życia będę widzieć Jej zawsze piękną, uśmiechniętą twarz, pamiętać Jej perlisty, zaraźliwy śmiech i to od chwili, gdy poznałyśmy się na korytarzu uczelni aż do ostatniej rozmowy. Humor odmładzał Jej duszę. Przy Niej nie można było się smucić, bo nawet gdy sama miała jakiś problem, a ja potrafiłam odczytać z Jej twarzy czy zachowania, że coś Ją gryzie, nigdy nie obarczała tym innych. Potrafiła żartować w trudnych, czasem nawet bolesnych sytuacjach. Takich chwil było wiele, kiedy rozmawiając o ważnych, często przygnębiających rzeczach, po chwili śmiałyśmy się do łez. W pamięci pozostało mi kilka takich sytuacji – pierwsza sierpniowa rada pedagogiczna w szkole w 1995r., kiedy rozpoczynała u nas pracę i jako „nowa” czuła się chyba niepewnie, już w przerwie dołączyła do grupy palaczy i swoim swobodnym zachowaniem, śmiechem, opowiastkami od zaraz zyskała sympatię i akceptację nas wszystkich. Po latach wiem, że nie była to dla Niej łatwa sytuacja, że musiała przełamać w sobie skrywaną często nieśmiałość, niepewność czy wręcz strach. Kiedy opowiedziała mi, jak paraliżują ją publiczne wystąpienia, nawet w sytuacjach dla innych wydawałoby się banalnych, zrozumiałam, jak dużo trzeba mieć w sobie radości życia, wsparcia najbliższych i otoczenia, by pokonywać swoje słabości na co dzień i być tak cudownym człowiekiem. Często wspominałyśmy z Wandzią studniówki czy inne prywatne spotkania, na których nasi mężowie swoimi dowcipami doprowadzali nas do łez. Współgrając i dopasowując się do sytuacji, byli dla nas największą rozrywką i atrakcją imprez. Teraz tylko przy oglądaniu zdjęć czujemy z mężem tę atmosferę prawdziwego relaksu, radości i jednocześnie smutek, że to już minęło bezpowrotnie. W mojej pamięci wracam też często do jednej z ostatnich rozmów telefonicznych z Wandzią, gdy choroba i lekarstwa bardzo Ją ograniczały, mąciły logikę – Ona świadoma sytuacji śmiała się z tego, żartowała do końca. I wtedy, i teraz zadawałam i zadaję sobie pytanie, czy ja bym tak potrafiła? Trzeba mieć wiele dystansu do siebie, do życia i pokory dla tego, co nieuniknione, by pozostać do końca sobą.


Wandzia była osobą skromną, prawdziwą, prostolinijną, nigdy nawet nie próbowała udawać, że jest kimś innym. Wychodziła ludziom naprzeciw, oddawała im przestrzeń, sama stojąc często z boku. To cechy rzadkie w naszym zawodzie i w życiu. Za to też kochaliśmy ją, kochali ją i szanowali jej uczniowie.


Wandziu, Twój kaczor w barwach flagi niemieckiej – prezent od Twojej ostatniej klasy, który mi pozostawiłaś jakby celowo, nadal jest ze mną i przy mnie pozostanie. Zszywam od czasu do czasu jego rozpadające się futerko - tak jak teraz te wspomnienia.


Anna Kiszczak



Wanda Ciach pochowana została na cmentarzu komunalnym w Sobowie.

Do góry

Witaj!

Aktualna wersja naszej strony posiada wiele nowych, niezwykle przydatnych każdemu uczniowi funkcji. Jeśli chcesz, aby np. w menu wyświetlane były informacje dotyczące twojego planu lekcji i zastępstw dla twojej klasy na każdy kolejny dzień, to wypełnij poniższy formularz i naciśnij przycisk Zapisz. Jeżeli nie jesteś zainteresowany korzystaniem z tych funkcji, to naciśnij przycisk Anuluj.

Anuluj