Uczennica klasy językowej, dziennikarka Szkolnej Gazety Internetowej "Lesser"...
Czytaj więcejMEN wydobędzie potencjał płci
MEN zamierza zorganizować w szkołach publicznych oddzielne klasy dla chłopców i dziewcząt. Kiedy? Wiceminister edukacji Sylwia Sysko-Romańczuk zapowiedziała wczoraj: - Myślimy o pilotażu, ale jeszcze nie w tym roku i nie w następnym. Sam minister Roman Giertych mówił wcześniej, że pilotażowo powstanie po jednym takim gimnazjum w każdym województwie.
Nacisk na wydobycie potencjału wynikającego z płci
Resort zorganizował wczoraj konferencję naukową "Perspektywa edukacji zróżnicowanej - doświadczenia zachodnich szkół męskich i żeńskich". Wiceminister Sysko-Romańczuk tłumaczyła przy tej okazji, że dobrodziejstwem szkół, w których osobno uczą się dziewczęta i chłopcy, jest to, że "kładą nacisk na wydobycie potencjału wynikającego z płci". Gościem konferencji, która wg MEN ma być początkiem debaty na ten temat w Polsce, był m.in. prof. Cornelius Riordan, socjolog ze Stanów Zjednoczonych. Od 20 lat prowadzi on badania nad szkolnictwem zróżnicowanym. Wczoraj tłumaczył, że nie można jednoznacznie wykazać wyższości tego typu szkół nad koedukacyjnymi. Według niego na osiągnięcia uczniów trzykrotnie większy wpływ mają środowisko domowe (m.in. poziom wykształcenia rodziców i dochody) oraz środowisko szkolne (umiejętności nauczycieli i innych uczniów).
Ale zwolennicy szkół zróżnicowanych uważają, że dzięki nim dziewczęta poprawiają wyniki z przedmiotów ścisłych i są bardziej zmotywowane do uprawiania sportu, bo pozbywają się kompleksów wobec chłopców. Z kolei chłopcy mają być bardziej zainteresowani nauką i chętniej brać udział w kółkach dyskusyjnych, muzycznych, teatralnych i plastycznych, od których w szkołach koedukacyjnych stronią.
Społeczeństwo jest koedukacyjne
Mirosław Sawicki, minister edukacji w latach 2004 - 2005 (rząd SLD): - Społeczeństwo jest koedukacyjne, a szkoła ma być jego miniaturą. Koedukacja uczy m.in. szacunku dla płci przeciwnej, poszanowania różnic, opieki nad słabszymi itp. W dodatku na zróżnicowane szkoły nas nie stać: czy w gminach, gdzie jest tylko jedno gimnazjum, zorganizować drugie, tylko dla dziewcząt? A jeśli powołać po jednej takiej szkole w województwie - to które dzieci do niej posłać?
Irena Dzierzgowska, wiceminister edukacji w latach 1997-2000 (rząd AWS-UW): - Minister Giertych jak zwykle zmierza w stronę przeciwną niż Unia Europejska. W UE mówi się do znudzenia o równości płci, poszanowaniu inności itd. A minister się od tego odwraca i będzie teraz dzielił uczniów według płci. Po co? Czy wiedzie go złudna wiara podobna do tej, że jeśli oddzielimy dzieci zdolne od niezdolnych, to te pierwsze szybciej się będą rozwijały? A jeśli oddzielimy chłopców, którzy mają na pierwszym etapie nauczania gorsze wyniki od dziewcząt, to co zyskamy? Dziewczęta pójdą do przodu, a chłopców poślemy od razu do wojska? Nie wiadomo, kto na tym zyska, ale na pewno stracą i chłopcy, i dziewczynki.
Według przytaczanych na wczorajszej konferencji statystyk z lat 90. najwięcej w Europie zróżnicowanych szkół ma Irlandia - 44 proc., potem Wielka Brytania - 16 proc., Luksemburg - 14 proc., i Austria - 10 proc. W krajach skandynawskich takich szkół w ogólne nie ma.
MEN podało dane dla Polski - 75 szkół, ale liczonych razem z seminariami duchownymi. Wszystkich szkół jest w Polsce ok. 33 tys.
Aleksandra Pezda
Gazeta wyborcza
12.06.2007