Status prawdy w polityce
Ostatnio spotkałem się z nieco kontrowersyjną opinią, iż powinniśmy zawsze, a szczególnie już przebywając za granicą, bronić jak niepodległości dobrego imienia naszych narodowych bohaterów i to niezależnie od tego, czy w istocie popełnili oni różne zarzucane im niekiedy niechlubne czyny. Wszystko to naturalnie w imię obrony dobrego imienia Polski i Polaków. Przyznam, że dało mi to do myślenia. Nie to, żeby mnie opinia ta zaskoczyła, bo przecież na co dzień dostrzegam w mediach wypowiedzi różnych osób publicznych, które z ogromnym zaangażowaniem zaprzeczają niewygodnym faktom, pokazując taką postawę, którą można by nazwać zaślepieniem patriotyzmem. Nie brakuje też takich, którzy wolą z kolei historyczną prawdę zataić, aby coś dla siebie ugrać, w sensie materialnym bądź politycznym. Zupełnie ignorują fakt, iż tym samym manipulują opinią publiczną, wprowadzając ze świadomością wielu swoich rodaków w błąd. Jest to tak zwana polityka historyczna.
Znany polski publicysta historyczny Piotr Zychowicz bardzo trafnie moim zdaniem określił różnicę pomiędzy polityką historyczną a historią, pisząc, że to różnica jak między Niebem a Ziemią lub między dniem i nocą. Zawarł w tym opinię, głoszącą, że historia z natury ma być po prostu obiektywna, niezależna od opinii określonych środowisk i wyzwolona od wszelkich uprzedzeń, podczas gdy polityka historyczna zakłada totalny subiektywizm i uzależnienie od wyznawanej przez konkretnych ludzi wiary, ich interesów, narodowości etc. Piotr Zychowicz wymienił również dwa rodzaje polityki historycznej.
Pierwszy to kwestie polityczne. Istnieją takie opinie, iż Polska została przed laty rozebrana na skutek potajemnych knowań naszych sąsiadów, których raził blask Rzeczpospolitej. Prawda historyczna jest oczywiście inna i nasz kraj upadł przez anarchię i rozpustę szlachecką, brak silnej władzy królewskiej i wiele innych przyczyn wewnętrznych. Do tej samej dziedziny zaliczył również romantyzowanie porażek i błędów naszych przywódców, czego przykładem niech będą niektóre powstania. Powstanie styczniowe nie mogło się udać, gdyż polska młodzież została wyprowadzona w środku zimy do lasu bez planu i bez broni. Jego upadek był więc nieunikniony i zaprzepaścił cały dorobek Polaków dążących do odzyskania niepodległości. Jednak wiele naszych rodaków uważa, że to przed wszystkim wina złych Moskali, którzy pragnęli stłamsić polski ród oraz zdradzieckiego Zachodu, który nie przysłał nam na czas karabinów. Innym przypadkiem może być powstanie warszawskie.
Drugi rodzaj polityki historycznej to sposób traktowania zbrodni wojennych. W tej sprawie polityka ta jest uprawiana praktycznie wszędzie. W Niemczech nigdy nie usłyszy się, że to Niemcy byli kiedyś głównie nazistami. W Ukrainie nie chce się jakoś pamiętać o zbrodniach popełnionych przez bandy UPA, w tym o zbrodni Wołyńskiej, a nas Polaków najbardziej chyba boli fakt, że Stepan Bandera ma tam oficjalny status bohatera narodowego, gdyż pamięta mu się jedynie jego wkład w walkę z ZSRR. Kwestii rosyjskiej nie chcę nawet poruszać.
Za przykład niech posłuży polityka państwa Izrael oraz organizacji żydowskich za granicą, np. tej nowojorskiej. Wszelką krytykę Żydów lub ich kraju nazywają antysemityzmem, co totalnie zabija możliwość wszelkiej dyskusji. Pewien żydowski historyk Holocaustu Jehuda Bauer prowadził w latach 70. w Londynie konferencję. Stwierdził, że o II wojnie światowej powinno się pisać w jeden konkretny sposób, tzn. cierpienie Żydów należy od razu wyłączyć z losów innych narodów. Należy również w tym kontekście podzielić ludzi na trzy kategorie: katów, ludzi obojętnych i ofiary. Katami byli w jego mniemaniu naziści i kolaboranci, ludzie obojętni to Polacy, a ofiary to oczywiście wyznawcy judaizmu. I to bez wyjątku.
Takie myślenie to według mnie totalny absurd. Profesor Bauer niezwykle uprościł sprawę, pomijając Polaków, którzy ratowali Żydów, ale też Żydów kolaborujących z obydwoma okupantami. A na kartach historii bez problemu możemy znaleźć przykłady jego rodaków, którzy stawiali łuki triumfalne Sowietom wkraczającym do naszego kraju bądź donosili nazistom na swoich krajan. Faktem jest, że w naszym kraju zakłamywanie kwestii relacji polsko - żydowskich podczas II wojny światowej jest na porządku dziennym. Historia ta, choć bolesna i nie zawsze chlubna, znajduje jednak odzwierciedlenie w bardzo wielu dokumentach historycznych. Byli bohaterowie, którzy ryzykowali życie swoje i swoich rodzin, by ratować Żydów, byli też ludzie obojętni, którzy nie pomagali i nie szkodzili Żydom, ale byli też i tacy, którzy donosili na nich, wspierając morderców.
Gdy głos w tej kwestii zabierają zwolennicy polityki historycznej, sprawa niezwykle się komplikuje. W Izraelu pomija się z reguły fakt pomocy udzielonej Żydom przez Polaków i kreuje się nasz naród jako współwinny Holocaustu, a w najlepszym przypadku jako naród bezczynnych obserwatorów. Wszystko to po to, by kreować swój wizerunek ofiary, bo taki wizerunek każdemu się dziś opłaca. W Polsce natomiast bardzo często głoszony jest pogląd, iż pomaganie Żydom było powszechne, a kolaboranci albo w ogóle nie występowali, albo była ich jedynie garstka… Wielu negują też fakt pogromu Żydów w Jedwabnem. Efektem głoszenia takich poglądów była m.in. fala krytyki, jaka wylała się na Macieja Stuhra za jego udział w filmie „Pokłosie” i wypowiedzi na temat tego wydarzenia i tego obrazu. Tolerancja to nie jest mocna strona naszego narodu. Dlatego z przykrością mogliśmy czytać w mediach komentarze, w których wyzywano go od „pejsatych”, czy też „zdrajców Polski i narodu polskiego”. Przyczyna tegoż zjawiska tkwi zapewne w tym, iż Polakom od najmłodszych lat zawsze wpajano miłość do ojczyzny, a tę naturalnie trudno pielęgnować i budować w oparciu o informacje o ciemnych kartach naszej historii. Faktem bezspornym jest, że od najmłodszych lat bombardowani jesteśmy w rodzimych szkołach historycznym wizerunkiem Polaka jako empatycznego i bogobojnego bohatera, patrioty, rozdartego pomiędzy dwoma mocarstwami wiecznie nękającymi Rzeczpospolitą.
Należy pamiętać, że w przypadku historii myślenie od ściany do ściany jest błędne. Historia nie jest czarno-biała. Jest szara. Czasami lekko ciemniejsza lub jaśniejsza, ale nigdy nie różni się za bardzo od szarości. Jest za to zawsze skomplikowana, zawiła i złożona. Pamiętajmy, że "nie ma złych i dobrych narodów, tylko są źli i dobrzy ludzie".
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?