A może by tak….
Maj powoli dobiega końca. Na dobrą sprawę do wakacji zostało nam już zaledwie 4 tygodnie nauki. Słońce przygrzewa coraz mocniej, a mnie z każdym dniem coraz trudniej usiedzieć w domu. W czasie przerwy związanej egzaminami maturalnymi, czułam się tak, jakby wakacje już się zaczęły. Niestety, konieczność powrotu do szkoły, zdecydowanie zepsuła mi nastrój. Gdy doszłam do siebie, zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym jeszcze w tym roku napisać. Przejrzałam nowości i bogate archiwum naszej gazety i przekonałam się, że byli i obecni dziennikarze Lessera poruszyli już naprawdę bardzo wiele ważkich tematów, a nawet gdy je powtarzali, to kolejny autor widział daną kwestię inaczej, zatem tekst nadal był atrakcyjny. Ja postanowiłam ostatecznie przybliżyć wam nieco, drodzy czytelnicy, ten nasz projekt i opisać emocje, jakie mi przez pierwszy rok współpracy z „Lesserem” towarzyszyły.
Postanowiłam napisać ten tekst nie tylko po to, by wyrzucić z siebie te emocje związane z pisaniem, ale też po to, by przekazać wam wiedzę, związaną z funkcjonowaniem naszej redakcji. Gdy zdecydowałam się we wrześniu 2023 roku dołączyć do redakcji Lessera, wiedziałam mniej więcej na co się piszę i jak wygląda praca w tym projekcie od strony autora, bo moja starsza siostra też jest dziennikarką tej gazety. Podejrzewam, że w naszej szkole jest wiele osób, które dużo czytają, mają swoje przemyślenia na różne tematy i mogłyby się nimi podzielić, ale być może na tę chwilę brakuje im odwagi, by dołączyć do tego naszego projektu, który przecież taką właśnie możliwość daje. Dlatego pomyślałam sobie, że może warto zachęcić tych, którzy uważają, że mają coś do powiedzenia i potrafią ciekawie pisać, by po wakacjach wsparli naszą redakcję, a przy okazji sprawdzili się, poddając swoje teksty pod ocenę użytkowników naszej gazety, czy tak faktycznie jest, czy też warto byłoby jeszcze nad czymś popracować.
Zacznijmy więc od początku. Chętni powinni skontaktować się bezpośrednio i porozmawiać z opiekunem redakcji prof. Zbigniewem Rybą. Wtedy dowiedzą się dokładnie, na czym polega udział w tym projekcie. Solidność, systematyczność i terminowość, to słowa kluczowe, które warto od razu zapamiętać. Zgodnie z redakcyjnymi ustaleniami każdy dziennikarz tej gazety zobowiązany jest napisać i przesłać do naszego opiekuna w ciągu miesiąca minimum 2 teksty. Oczywiście można więcej, ale to jest taka nasza wewnętrzna norma. Wydaje się, że to nie jest dużo, ale życie pokazuje, że czasem bywa z tym różnie. Czasem na drodze staje nawał nauki, a czasem dopada nas też kryzys twórczy, co skutecznie utrudnia wywiązanie się z zadania. Na szczęście i z takich opresji da się wyjść. Powiem wam, że ja bez większego wysiłku jestem w stanie wypełnić normę, choć nie zawsze mi się to udaje. Nasz wydawca z zasady nie narzuca nam tematów artykułów, choć czasem nas prosi, by napisać tekst na dany temat, w konkretnej formie publicystycznej. Zatem w zasadzie mamy całkowitą dowolność w wyborze tematów, ale musimy uważać, by nie powtarzać tematów poruszonych już przez innego dziennikarza naszej gazety, a jeśli już, to wtedy musimy przedstawić zupełnie inny punkt widzenia na dany temat. Wzloty, upadki i różny dylematy, to w tej naszej pracy codzienność. Niekiedy jestem w stanie napisać kilka artykułów jednego wieczoru, a innym razem moja wena wylatuje na wakacje na Karaiby na cały miesiąc. Zdarzają się również takie dni, gdy pomysłów mam aż w nadmiarze. Siadam wówczas przed klawiaturą i zaczynam pisać tekst. Niekiedy w połowie go przerywam i zaczynam pisać następny. Z tym bywa często podobnie. Potem okazuje się, że niby mam kilka tekstów, ale wszystkie niedokończone i na dodatek nie bardzo wiem, jak je skończyć. Nie użalam się nad swoim losem, bo gdyby mnie to przerastało lub było dla mnie zbyt uciążliwe, to już dawno opuściłabym redakcję, tylko próbują wam uświadomić, jak tak naprawdę wyglądają realia naszej pracy. Ja już wiem, że taka sytuacja jest w 100% normalna. Z doświadczenie wiem również, że czasem można ów zanik weny przeczekać, ale lepiej jest próbować w miarę szybko podjąc konkretne działania, które pozwolą nam wenę na nowo odzyskać. Nie warto jest natomiast pisać artykułu na siłę, na kolanie, bo tego nie da się ukryć i czytelnicy szybko wyrażą opinię na jego temat w swoich komentarzach i ocenach.
Dołączając do redakcji Lesera nie znałam tam praktycznie nikogo poza moją starszą siostrą. Już na początku spotkałam się jednak tutaj z wyrozumiałością. Nikt nie oczekiwał ode mnie, że od razu będę pisać świetnie. Ba, dostałam za to ogromne wsparcie i zapewnienie, że moim celem jest humanistyczny rozwój, poszerzanie swojej wiedzę o świecie i ludziach, możliwie najlepsze opanowanie języka ojczystego i uczenie się pisania różnych form publicystycznych. Mam świadomość, że moje teksty były w tym roku raz lepsze, a raz słabsze, co było efektem tego, że ja ciągle się uczyłam i nadal zamierzam to robić. Po tym niespełna roku pisania dla Lessera uważam, że bardzo się zmieniłam. Wyraźnie dojrzałam jako człowiek, nabrałam też pewności siebie, co zapewne widać w moich tekstach. Oczywiście błędy popełniam nadal, bo jestem człowiekiem, ale teraz wiem też, że nie popełniają ich tylko ci, którzy nie robią nic. Ja się nieustannie uczę, a nauka, nie tylko na cudzych, ale i na własnych błędach, jest bezcenna. Cóż, trzeba mieć w sobie sporo pokory, bo w realnym życiu nie zawsze bywa tak idealnie jak na zdjęciach. Czasami bywało tak, że zaproponowany przez mnie wstęp do tekstu bądź jego zakończenie było do poprawy, a innym zaś razem cały artykuł nie nadawał się do publikacji. Jednak ja się tym aż tak bardzo nie przejmowałam. Ocenę naszego opiekuna przyjmowałam z pokorą, a swoje słabsze artykuły traktowałam jak lekcję, z której należało wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wierzę, że te doświadczenia, które tu nieustannie zbieram na pewno przydadzą mi się w przyszłości.
No i najważniejsze. Redakcji nie tworzą artykuły, tylko ludzie. My nie tylko piszemy, ale też tworzymy pewną mała społeczność wspierających się ludzi. Każdy stara się być pomocny, a ja mimo swej nieśmiałości, zostałam w tej grupie bardzo życzliwie przyjęta. Oczywiście jak wszystko w życiu, Lesser ma też swoją mniej przyjazną stronę. Dla mnie na przykład bardzo irytująca jest presja związana z terminami nadsyłania tekstów, ale mam świadomość, że tak właśnie jest w świecie ludzi dorosłych i liczę, że to nauczy mnie pewnej odpowiedzialności i uodporni mnie na stres z tym związany w dorosłym życiu.
Mam nadzieję, że ten projekt będzie trwał i w kolejnych latach, bo jest tego wart. Chciałabym eksplorować w kolejnym roku nowe tematy i zmierzyć się z formami publicystycznymi, które w tym roku omijałam bądź też traktowałam po macoszemu, bo wydawały mi się zbyt trudne. Mam też nadzieję, że w kolejnym roku szkolnym redakcja pozyska nowych członków, którzy zdecydują się tak jak ja wkroczyć na ścieżkę szeroko rozumianego humanistycznego rozwoju. Jeśli ktoś z was chciałby podjąć takie wyzwanie i dołączyć do naszej społeczności, to gorąco zachęcam. Zapewniam, że to miejsce pełne inspiracji i wsparcia, gdzie każdy dostanie szansę rozwoju własnych umiejętności językowych i spotka się z życzliwością nas wszystkich.
Grafika: własna oraz
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?