A znasz, dziecko, jakieś inne słowa?
Kur*a… To jedno z najczęściej używanych dziś przez młodzież słów. Słowo to występuje zazwyczaj samodzielnie, ale ostatnio coraz częściej bywa też wzbogacane o inne, niosące ze sobą nie mniejsze emocje określenia, co ma zapewne w konsekwencji świadczyć nie tylko o niezwykłym wyluzowaniu wypowiadającego je osobnika, ale i o jego ponadprzeciętnej erudycji i kreatywności.
Niestety, dane nam jest żyć w czasach, w których powszechnie popełniamy gwałt na naszym ojczystym języku. I nie myślę tu bynajmniej o ludziach z dysfunkcjami: dyslektykach i dysortografach, czy też o obcokrajowcach uczących się naszego języka. Myślę o nas wszystkich, Polakach, rodzimych użytkownikach języka, którzy nie potrafią już złożyć zdania, aby nie zakradło się do niego jakieś nieparlamentarne określenie. Może to nie jest jeszcze norma, ale zjawisko na tyle rozpowszechnione, że zaczyna na swój sposób zatrważać.
Żyjemy w „wulgarnych czasach”, w których presja środowiska (związana z używaniem tego typu sformułowań) jest tak ogromna, że przerasta wszelkie wyobrażenie. Wulgaryzmy otaczają nas dziś ze wszystkich stron. Kiedyś w tłumaczeniach list dialogowych w filmach starano się przekazywać przekleństwa tak, aby były jak najmniej wulgarne, a czyniono to przez wzgląd na najmłodszych widzów. Dziś nikt już tego nie czyni, a efekt jest taki, że wulgaryzmy używają i to nadzwyczaj sprawnie, nawet dzieciaki z podstawówki.
Nie raz słyszymy „pod blokiem”, jak małolaty rzucają na prawo i lewo „mięsem”, oceniając wszystko, co im się podoba lub nie podoba. Klną tak i klną, a przechodzący tuż obok nich ludzie zdają się tego nie zauważać. Okazuje się jednak, że nie do końca jest to prawda, bo gdy ci przypadkowi przechodnie spotykają się potem ze znajomymi, to bardzo często poruszają w swoich rozmowach temat powszechnego schamienia obyczajów wśród młodych ludzi, dając wyraz swojemu oburzeniu i narzekając, ze nikt z tym nic nie robi.
Jednoznaczne określenie, po czyjej stronie leży wina tego zjawiska, jest raczej niemożliwe. Wpływ na nie mają zarówno treści zawarte w grach komputerowych, programach telewizyjnych, tekstach piosenek, jak i środowisko i to głównie to najbliższe. Gdyby ojciec wróciwszy z pracy nie rzucał „mięsem” pod adresem swoich podwładnych bądź przełożonych, to dziecko nie wiedziałoby nawet o istnieniu takich słów. Kilka tygodni temu odwiedziłem moją kuzynkę. Siedzieliśmy w ogrodzie rozmawiając o tym i owym, gdy nagle zobaczyliśmy malutką siostrę mojej kuzynki, która biegła w naszą stronę, wymachując rączkami i wykrzykując na całe gardło „kulwa mać! kulwa mać. Okazało się, że ta mała dziewczynka podsłuchała przez przypadek fragment rozmowy mojego wujka z jego wspólnikiem w interesach, która w tym samym czasie odbywała się w domu. Co prawda było to na początku śmieszne, ale do czasu. Po chwili pojawiło się bowiem nieuniknione w tej sytuacji pytanie dziecka - „A co to znaczy kulwa mać?” I co wtedy, pełna konsternacja. Pewnie niektórzy próbowaliby wybrnąć z tej sytuacji jakoś dyplomatycznie, wymyślając na szybko jakieś fałszywe znaczenie tego słowa, ale według mnie należało wtedy dziecku powiedzieć prawdę, tzn. uświadomić mu, że to bardzo brzydkie słowo, którego nie wypada używać.
Z przeklinaniem jest niestety tak jak z nałogiem: jeżeli ktoś już zacznie, to potem bardzo trudno mu jest uwolnić się od tego. Najpierw wypowiadamy je cicho, mruczymy nieśmiało pod nosem oceniając różne wydarzenia, albo komentując wypowiedzi innych ludzi. Z czasem oswajamy się z tą sytuacją na tyle, że zaczynamy używać ich już pełnym głosem w zdaniach konkretnego typu. W końcu nadchodzi taki moment, że trudno nam porozmawiać na jakikolwiek temat, aby nie użyć mimowolnie szeregu przekleństw.
A używa się ich dziś niemalże w każdym kontekście. Swego czasu popularne było wśród młodych ludzi przesyłanie sobie na telefon komórkowy fragmentu tekstu ze skeczu pewnego polskiego kabaretu, w którym pewien profesor prowadził dla studentów wykład na temat zakresu znaczeniowego i funkcjonalności słowa „kurwa”. Uświadamiał on swoim słuchaczom nie tylko niezwykłą rozległość pola znaczeniowego tego wyrazu, ale również i jego rozliczne funkcje językowe, jakie może on pełnić w zdaniu, począwszy od interpunktora, czyli zwykłego przecinka, przez tytuł naukowy, albo służbowy, aż po przerwę na zastanowienie.
Ze smutkiem muszę przyznać, że używanie przekleństw na tak ogromną skalę prowadzi dziś do potężnego zubożenia języka. Czy macie świadomość ile pięknych, polskich słów wypadło już w między czasie z użycia, ponieważ w kontekstach, w których do tej pory się pojawiały, królują dziś przekleństwa? No ale naprawę tej sytuacji należałoby zacząć od siebie i na początek ograniczyć do maksimum używanie tych wyrażeń. A może powinniśmy także wzorem mojej sąsiadki, statecznej starszej pani, zacząć zwracać uwagę przeklinającym „pod blokiem” dzieciakom, mówiąc: „A znasz może dziecko jeszcze jakieś inne słowa?”
Grafika:
Komentarze [8]
2011-11-06 19:51
Ponadto w tytule słowo “dziecko” winno być oddzielone przecinkami ;)
2011-11-06 19:49
Nad czym pracować? Żeby mniej przeklinać? Ale po co? Bo to “nieładnie”?
Poza tym gdzieś wyczytałem, że lepiej sobie po prostu kur... niż używać ekwiwalentów typu kuźwa lub kurczę, bo to nie “oczyszcza” tak samo jak charyzmatyczne, dobitne, jednoznaczne KUR...PS. Rozumiem cenzurę w przypadku kur..., ale du...…?
2011-11-06 17:58
Mówcie,co chcecie…na pewno jezyk swiadczy o kulturze osobistej człowieka… Są sytuacje, kiedy jakiejś bluzgi ciezko sie obejsc, niemniej… można nad tym pracowac ;)
2011-11-06 17:30
Ja też klnę, można powiedzieć, że całkiem sporo, ale sam na to zwracam uwagę, np. gdy klnie dziewczyna, dziecko lub ktoś klnie więcej ode mnie używając kur... jako przecinka. Zarazem nie myślę, że przeklinanie prowadzi do zubożenia języka, bo jakie to w końcu “piękne, polskie” słowa wypadły z użycia? Motyla noga? O w pyszczek pingwina?
Poza tym to bardzo rozładowuje emocje, a niekiedy żadne inne słowo nie pasuje tak, jak stara poczciwa kur... Może i przeklinanie nie jest ładne, ale jest potrzebne!
Poza tym co wy wiecie o du... Jest du... Maryny!
2011-11-06 15:40
Ja już wolę żeby ktoś powiedział kur... jak się wkurzy a nie bawił się w kurczę mać - może jeszcze kurczątko?
Albo wóz albo przewóz – kur... albo ‘ojejku’
2011-11-06 00:32
Mówi się o d... Maryni! Już widać, jak jesteście zubożeni językowo, nawet podstawowych związków frazeologicznych nie znacie.
2011-11-05 19:34
dobra, dobra.. ciekaw jestem czy jesteś tak święty, że w ogóle nie klniesz i mówisz tak piękną polszczyzną, że sam profesor Miodek byłby zachwycony. Mi tam przekleństwa nie przeszkadzają, chyba że ktoś po prostu klnie bez powodu nie wyrażając żadnych emocji, tak z marszu. Ja tam klnę, ale wiem kiedy się powstrzymać i jakoś żyję, nie dostrzegam problemu. To kwestia wychowania i przyjętych norm. Jak powiedział mój przedmówca – tekst o d... maryli. Daję 2
2011-11-04 18:27
tekst o d... maryli
- 1