Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Ani spodni, ani serka   

Dodano 2012-10-05, w dziale felietony - archiwum

Co łączy wesele i pudelka? Nie, nie biel ślubnej sukni i puszystego futra. Nie burza loków, zarówno ta na ciele futrzaka, jak i ta na równie kiczowato wyglądającej tego dnia pannie młodej. To menu. Proszę jednak nie myśleć, że zwyczajem naszych skośnookich przyjaciół mamy zjeść pudelka. Nie, dzisiaj to Pudelek serwuje nam. Podaje potrawy iście weselne, pojawiające się znikąd, niezbyt smaczne, ale po ich konsumpcji, wprawiające w tyle kompleksów, że gdyby były one brane przez większość lokatorów ziemskiego globu zupełnie na poważnie, to nasza populacja zmniejszyłaby się samoistnie co najmniej o połowę.

/pliki/zdjecia/ani1.jpg

Jeżeli nadal siedzisz przed oświetlającym twoje mniej lub bardziej urodziwe lico monitorem swego komputera i do tej pory nie zamknąłeś internetowej przeglądarki, poprzedzając wykonanie tej czynności rzewnym wyduszeniem zasłyszanego gdziekolwiek wśród znajomych tak mało alternatywnym „co ja… czytam?!”, to niesamowicie Ci się dziwię. Ale schlebiasz mi, wiesz? Jeżeli umiałeś połapać się w tym chaosie, to z pewnością znajdę dla Ciebie coś, czego nie zrozumiałbyś nawet po prywatnych korepetycjach u Skłodowskiej – Curie. Nie wymagam od Ciebie ani skrzętnie poukładanych w kilkumetrowej wysokości wieże książek, ani też streszczania w małym notatniku każdego wypowiedzianego przeze mnie zdania. W końcu Skłodowska – Curie nie żyje już prawie sto lat, ja światowej sławy chemikiem nie jestem, a Ty bynajmniej nie pobierasz żadnych indywidualnych nauk na temat promieniotwórczości. Z drugiej jednak strony, w procesie twórczym rodzącym właśnie te absurdalne i ponad miarę głupie wywody, z których na tę chwilę nie wypływa jeszcze kompletnie nic (o ile w ogóle coś z nich wypływać będzie), nutkę dekadenckiej promieniotwórczości wyczuć się da. Z każdym kęsem obojętnie jakiego weselnego dania, jakie serwuje nam czworonóg o kręconej, śnieżnobiałej sierści, stajemy się coraz bardziej chorzy, zakompleksieni i skołowani w stopniu jeszcze wyższym niż po przedawkowaniu Ibupromu.

Zapewne Ci, którzy od dawna borykają się z dylematami schematycznego samobójcy, bezzwłocznie i niezwykle ochoczo wchłoną kolejny akapit mojej epopei. Niestety, drodzy samobójcy, będę musiał Was rozczarować. Pudelkowe potrawy - jak i sam Pudelek - to jedynie wyświetlane na tysiącach polskich ekranów adresy kolejnych podstron naszej narodowej, internetowej skarbnicy absurdu i wścibskości, podanej na ekskluzywnym talerzu udającym japońską porcelanę. W końcu, cytując jedną z mini powieści Kinga, „każdy, kto wdepnął w gówno, wolałby, żeby to była czekolada.”

/pliki/zdjecia/ani2.jpg

Pierwszą z podobnych pralin, jaką w roli drobnej przystawki raczył nam zaserwować nasz kelner była nad wymiar słodka i brązowa jeszcze bardziej niż cukier trzcinowy, Jola Rutowicz. Idolka tysięcy Polek i - co okazało się nieco później – Polaków. Nie spodziewała się chyba nasza Jola, że dzięki drobnemu epizodowi w jednym z pierwszych polskich reality show stanie się aż tak sławna. To właśnie jej sylwetka stała się wyznacznikiem nowej jakości w całym systemie sławy, który w tym czasie dopiero na nowo starał się zdefiniować w postkomunistycznym kraju absurdu. Jak smutne stało się to, że by określić samego siebie musiał oprzeć się na dwóch kilogramach fluidu w kolorze złotego brązu i dziesiątkach kilowatogodzin zużytych przez prostownicę do włosów, mających złożyć się w całość sobowtóra Michaela Jacksona.

Kolejną przystawką mającą wzmocnić nasz apetyt na późniejsze prawdziwe i - co by nie mówić - obfite w kalorie dania, okazała się być w ogólnym rozrachunku równie kaloryczna Frytka (Maja Frytkowska – przyp.red.), która podobnie jak Jolanta w definicję słowa „sława” zapragnęła wcisnąć swoje trzy grosze (a może trzy kalorie?). Prawdą jest też, że sama pozwoliła, by na tysiącach polskich ekranów telewidzowie zobaczyli, jak daje sobie wcisnąć… i proszę bynajmniej nie myśleć, że zwykły kit. Nim bowiem odbić się nam mogło dopiero po niezwykle długo ciągnącej się konsumpcji dania głównego pod pachnącą zachodem nazwą Sara May. Prawdziwa sensacja roku, ale też określona mianem kompletnej porażki systemu edukacji muzycznej w Polsce piosenkarka (?), w przeciągu kilku tygodni zdążyła upaprać w swym sosie cały nasz ojczyźniany szołbiznes. Począwszy od powszechnie uznanych autorytetów, skończywszy na kompletnym dnie – przebrana za zaćmienie Księżyca kobieta, wziąwszy się znikąd, zredefiniowała pojęcie - tym razem… hipokryzji ostatecznej.

Na deser podano nam natomiast coś, czego jedyną wadą był brak bitej śmietany na czubku (obojętnie czy kolana, czy jakiejkolwiek innej części nienaturalnie perfekcyjnego ciała niespełnionej supermodelki). Natalia Siwiec, z dnia na dzień mianowana miss najważniejszego od dziesięcioleci sportowego wydarzenia w kraju nad Wisłą. Stała się tak sławna, że dziś zna ją nawet moja własna, oryginalna babcia, która, z góry zakładam, na psich bankietach raczej nie bywa. /pliki/zdjecia/ani3.jpegOjczyste media wypromowały ją tak mocno, iż jej udział w kolejnej polskiej superprodukcji komediowej jest niemalże pewnikiem, nie wspominając już o partycypacji w „Tańcu z gwiazdami”, o odnowionym nieco formacie (celebrytów do wyprodukowania kolejnej edycji wszakże w najbliższym czasie przybyło… I to jak!). Gdybyśmy ich zsumowany ciężar przenieść mieli na jedną z szal żeliwnej wagi, druga upadłaby zapewne z takim impetem, że cały system sławy, tak skrzętnie budowany latami przez pannę Rutowicz, rozsypałby się w drobny mak (swoją drogą ciekawe, czy jego ziarenka śmiałyby stać się bardziej mroczne niż kolor włosów na jej wiecznie zagubionej w gęstwinie myśli głowie…)

Zaraz, zaraz! Wszakże punktem kulminacyjnym każdego weselnego przyjęcia jest tort! A i waga tylko czterech, mniej lub bardziej obrosłych w tkankę tłuszczową celebry tek, stołu nie złamie… Co więc słodki piesek przygotował nam na rozstanie? Jakżeby inaczej! Wszakże te, które z branżą spożywczą imają się najbardziej, powinny wyśmienicie smakować. Polska wersja rodu Kardashian od samego początku sprzedawała się nienajgorzej. Nic w tym więc dziwnego, że pięć minut dam Grycan trwa już znacznie dłużej. Zdaje się, że jako pierwsze zdołały własnoręcznie zakrzywić czasoprzestrzeń - jak bowiem jedna drobna wskazówka okrążająca sprintem całą tarczę zegara zdołałaby utrzymać na swoich barkach tyle kilogramów? Dziedziczki zdążyły „być” już chyba wszędzie. O dziwo w całym składzie zdołały zmieścić się w jednym wydaniu „Vivy”, przeszywającą na wskroś siłę parcia na telewizyjne szkło także już zrównoważyły. Co będzie dalej? Trudno powiedzieć. Jedno jest jednak pewne – dla polskiego szołbiznesu stanowią nie lada ciężar – i to dosłownie!

I jak? Wzdęty? A może męczony nudnościami? Niezależenie od tego, jak sytuować się będzie na wykresie linia Twojego samopoczucia w stosunku do prezentowanych coraz to nowszych dań, psi kelner pracy swej porzucić nie zamierza. Z czegoś żyć musi, a i na deficyt klienteli również nie narzeka. Dlaczego? Czy naprawdę tak bardzo uzależniła się ona od ustawicznej konsumpcji serwowanych przez niego dań? /pliki/zdjecia/ani4.jpgCzyżby nawet na sam widok smakowitych kąsków wystrojonych bardziej tandetnie niż modelki na pokazach Jeana Paula Gaultiera, nie zbierało się jej na wymioty?

Mówi się, że posiłek to prawdziwa ceremonia. Mama nieraz przypominała mi słowa swego ojca o tym, że „jedzenie jest jak msza święta” – powaga i należny szacunek winna zostać zachowana bez względu na okoliczności (mówiła też, że obiad przed telewizorem to nie prawdziwy obiad). Załóżmy jednak, że akurat ten aspekt życia rodzinnego zależy od indywidualnych potrzeb i międzyludzkich relacji – wszak dla niektórych, to właśnie on staje się konarem drzewa genealogicznego. Jak jednak zachować powagę, kiedy na naszym talerzu niespodziewanie rozkłada się… Marta Grycan?! Abstrahując od faktu, że z pieczonym jabłkiem w ustach wyglądałaby faktycznie jak szlachecka pieczeń, z bólem stwierdzić muszę, że mimowolne wchłanianie tej kalorycznej potrawy nie sprawia mi większej przyjemności. Nigdy zresztą psia uczta nie powodowała, by po podbródku ciekła mi ślina – wręcz przeciwnie – jakże często bywał on wprawiany w ruch wtedy, kiedy cisnące się na język słowa parły na wargi z taką siłą, jakiej nie zdołałby poskromić nawet dawidowy Goliat.

Zdaje się, że Polacy polubili celebrytów. Jako naród o masochistycznych skłonnościach, poszukujący nieustannie coraz to nowszych różnic, wprawiających w głębsze niż otchłanie Bajkału kompleksy w sylwetkach „osób, które są znane z tego, że są (dobrze) znane” – jak ponad pół wieku temu (tak, /pliki/zdjecia/ani5.jpgjuż wtedy zaczęto zauważać istnienie tego kuriozalnego zjawiska) określił ich Daniel Boorstin - zaczęli zauważać nie tyle idoli i mityczne bóstwa, co pretekst do przynajmniej fragmentarycznego podbudowania własnej samooceny. Zajadając się tym, co serwuje im czworonóg, czy też jedna z dziesiątek jego gorszych lub lepszych alternatyw, niepoznanym dotąd sposobem otrzymują wprost do rąk bilet wstępu, który honorują nawet najbardziej ekskluzywne wykidajły. Bywają na bankietach i charytatywnych przyjęciach, a każdy czerwony dywan rozwija się tuż przed ich stopami, gdy oni sami różnicy pomiędzy sylwetką własną a Joli Rutowicz zauważyć nie umieją. Nic zresztą dziwnego, kiedy jako jedyne kryterium przyjmą zwykłe człowieczeństwo. Trudno byłoby jednak znaleźć jakiekolwiek inne – o intelekcie czy występującej przynajmniej w ułamkowym stopniu erudycji, która wypływałaby z zachowania tej drugiej, mówić raczej nie można.

PS Tak, tytuł nie ma nic wspólnego z treścią. I proszę nie myśleć, że wyprasowane w kant spodnie weselnego garnituru na psim przyjęciu zostać poplamione mogły. Sera też na weselu nie podawali. Pod żadną postacią.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.6
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.6 /18 wszystkich

Komentarze [1]

~andżej
2012-10-06 16:45

Zatrzymałem się przy jednym zdjęciu.
Tekst dziwny.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry