Artysta powinien zaskakiwać
Happysad to niewątpliwie jeden z najpopularniejszych polskich zespołów, grających muzykę rockową. Zdążyłam się już zorientować, że do naszego „Kopernika” uczęszcza wielu fanów tej formacji. Wszyscy oni (w tym i ja) z niecierpliwością oczekują premiery najnowszego studyjnego albumu chłopaków, który będzie nosił tytuł „Ciało obce”. Krążek ten będzie miał premierę 10 lutego 2017 roku, a znajdzie się na nim 11 utworów. Został już zapowiedziany przez teledysk przygotowany do finałowego numeru na płycie „Nadzy Na Mróz”, który – jak wieść gminna niesie - został nagrany w liczącej sobie ze 100 lat stodole w Nowym Kawkowie. Jakub „Quka” Kawalec – wokalista grupy - zgodził się w ostatnich dniach odpowiedzieć na kilka moich pytań, zdradzając przy okazji nieznane powszechnie fakty dotyczące tegoż albumu, ale nie tylko. Zapraszam!
Snotra: Niedawno pojawił się na rynku singiel, promujący waszą nową płytę. Wiecie już może, jak został przyjęty przez waszych fanów?
Kuba Kawalec: Oczywiście, że wiemy. Został przyjęty dobrze. Zaskoczeni jesteśmy nawet jak bardzo.
S: Czy możesz mi powiedzieć coś więcej o tej nowej płycie? Ciekawi mnie czy muzycznie będzie utrzymana w podobnym klimacie jak numer "Nadzy Na Mróz", czy też zamierzacie trochę poeksperymentować?
KK: Na tej płycie trudno znaleźć utwór, który byłby reprezentatywny dla całości materiału. Mało tu eksperymentów, ale eklektyzm panuje szaleńczy. „Nadzy Na Mróz” jest najbardziej sterylnym i poukładanym utworem i emocjonalnie chyba najlepiej oddaje ducha tego krążka.
S: Czy nagrywaniu tego materiału także towarzyszyły jakieś perturbacje, jak miało to miejsce podczas nagrywania w 2014 roku albumu "Jakby nie było jutra"?
KK: Do tej pory wszystko szło w miarę płynnie i bez większych przeszkód. Jednak do finału, w którym płytę z okładką będziemy trzymać w dłoniach, zostało jeszcze trochę czasu, musimy więc być czujni. Teraz pracujemy nad grafiką. Potem tłocznie i drukarnie. Mogę wam powiedzieć tylko tyle, że w tej chwili 9 klipów jest jeszcze na taśmie produkcyjnej. Słowem roboty mamy w brud, a wiecie... licho nie śpi;) Jesteśmy jednak dobrej myśli.
S: Często słyszę od znajomych komentarze dotyczące waszego zespołu, że to już nie ten sam happysad co kiedyś. Mam wrażenie, że wasi fani ostatnio nieco się podzielili. Czy waszym zdaniem faktycznie zaszły w waszej twórczości aż tak wielkie zmiany?
KK: Słuchaj. To, że to już nie ten sam happysad co kiedyś, to my słyszymy dokładnie od momentu wydania drugiej, a już tak na ostro, to trzeciej naszej płyty. Ludzie, kompletnie nie pamiętają albo nie wiedzą, jakie baty dostaliśmy przy „Nieprzygodzie” (trzeci album). Koszmarne. To samo było przy „Mów mi dobrze” i następnych. W tym roku wydajemy siódmą płytę i tego typu słowa nie robią już na nas kompletnie żadnego wrażenia. To jest nawet trochę zabawne, bo zespół, jak widzisz, gra mimo to już 15 lat i ma się całkiem nieźle ;)
Ale żeby być szczerym, to powiem ci, że po prezentacji "Nagich" tych głosów jest stosunkowo mało i nie wiemy, czy nie powinniśmy się zacząć martwić. Bo wiecie, artysta powinien zaskakiwać, powinien być trochę niepokorny względem publiczności. Często mówimy, że najgorzej w naszym fachu jest usłyszeć, że się jest powtarzalnym i przewidywalnym, czyli de facto - nudnym.
Te zmiany, o które pytasz, nie są kompletnie zamierzone. To nie pochodzi z jakiegoś jednego źródła. Zawsze kiedy w obrębie zespołu pojawia się ktoś nowy, wnosi do niego mnóstwo świeżości. Niezależnie czy to muzyk, producent, nowa żona, kolejne dziecko, pies czy samochód. Kiedy żyjesz, chcąc nie chcąc dojrzewasz. Kiedy robisz to, co kochasz, to najczęściej to dojrzewa razem z tobą. Nie czuję tu kompletnie żadnej głębszej filozofii.
S: Macie jakiś szczególny sentyment do któregoś ze swoich starszych utworów lub którejś ze starszych płyt?
KK: Oczywiście. Musicie zrozumieć, że robiąc piosenki, pisząc teksty, tak naprawdę utrwalasz jakiś stan emocjonalny, łapiesz za fraki jakiegoś ducha aktualnej świadomości. I o ile nie robisz tego na zasadzie produkcji kubeczków z fajansu, to można powiedzieć, że tworzysz taki swój pamiętnik. Po jakimś czasie oczywiście możesz się śmiać z tego, jakie bzdury kiedyś napłodziłeś, ale tego, że na tamten moment to byłeś Ty, nie wyprzesz się za nic. Stąd sentyment jest. Coś na zasadzie starych zdjęć w rodzinnym albumie.
S: W Polsce macie rzesze fanów. A nie myśleliście kiedyś o pisaniu utworów po angielsku i spróbowania swych sił za granicą?
KK: Gdy ktoś nas o to pyta, odpowiadamy zwykle cytując Andrzeja Wajdę, który podczas odbierania Oscara nie silił się na mowę w obcym języku i uzasadnił to następująco: "Będę mówił po polsku, bo chcę powiedzieć to, co myślę, a myślę zawsze po polsku". Tu jest istota sprawy. A za granicą polskiego raczej nie słuchają.
S: Skoro nie rozważaliście nigdy zagranicznej kariery, to może rozważaliście chociaż kariery solowe? No bo jak długo może jeszcze potrwać wasza przygoda z zespołem?
KK: Na razie nie myślimy o tym, ale nikt z nas nie mówi nie. A zespół będzie trwał, dopóki się nie rozpadnie. Jak długo? Nikt tego nie wie.
S: Wspomniałeś, że zespół gra już 15 lat. To sporo. Nie nudzi was czasami granie tych samych utworów? Nie macie czasem ochoty rzucić tego wszystkiego w przysłowiową „cholerę”?
KK: Nudzi - to chyba nie, póki co. Ale jesteśmy zwykłymi przedstawicielami gatunku ludzkiego, ze wszystkimi jego wadami i problemami w pakiecie. Są dni, że się żyć nie chce, a co dopiero mówić o graniu. I choć posiadanie zespołu muzycznego to w gruncie rzeczy ciężka, mozolna, a nawet w szerokiej skali powtarzalna robota, to jest to jednak przede wszystkim hobby, które zwykle działa na nas uzdrawiająco i daje w cholerę przyjemności.
S: Macie jako zespół jakieś plany na najbliższą przyszłość? Co zamierzacie robić po wydaniu tego albumu?
KK: Zaraz po wydaniu albumu ruszamy w trasę. Bezpośrednio przed nią zaplanowaliśmy intensywne próby z nowym materiałem. Potem pewnie krótki odpoczynek. Zasłużony - dodajmy ;) A potem znowu koncerty i tak dalej, i tak dalej. No nuda ;))
S: Młodzi ludzie zazwyczaj kipią energią na waszych koncertach i wracają po nich niewątpliwie zadowoleni. A co wam sprawia największą frajdę, gdy jesteście na scenie? Czy fani są dla was motywacją, czy może raczej inspiracją?
KK: Fani są częścią koncertu. Tak naprawdę, to również są częścią zespołu. Jak się wszyscy rozumiemy i dobrze ze sobą czujemy, to koncert nie może się nie udać. Wtedy to nawet jakieś awarie lub inne przeszkody natury technicznej mogą stanowić atut. Nie da się zaprzeczyć, że dobre koncerty są osią istnienia zespołu. Zespołu w ogóle, nie tylko naszego.
S: A co myślicie o tzw. „fanach sezonowych"?
KK: Fani przychodzą i odchodzą, kiedy mają na to ochotę. Tu nie ma niewoli, każdy robi co chce. Nikt z nikim lojalek nie podpisuje. To nie partia, to sztuka ;)
S: Spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu podczas nagrań w studiu, na koncertach, w podróżach itd. Czy prywatnie spotykacie się równie często, czy też macie już siebie dość?
KK: My się po prostu najzwyczajniej w świecie lubimy. A jak się ludzie lubią, to różnice między nimi nie są problemem. Są zwykłą oczywistością.
S: Niewątpliwie to prawda. Dzięki wielkie za wywiad.
KK: My również dziękujemy za zainteresowanie naszym zespołem i pozdrawiamy czytelników SGI Lesser.
Grafika:
Komentarze [3]
2017-02-06 21:18
kocham, kocham <3
2017-02-06 07:46
rewelacja
2017-02-05 23:17
Genialny zespół, mówiąc we wszystkich kontekstach tego wyrażenia! Uwielbiam ich za tą normalność i ludzkość:) dzięki za wywiad!
- 1