Babcia Basia - część 2
- Babciu, opowiesz jeszcze jakąś historię?
- Przemuś, a ty też chcesz posłuchać?
- Skoro Ula chce…
- Dobrze, niech pomyślę. Słyszeliście może legendę o Timorze?
- Proszę babciu, opowiedz! - dziewczynka wpatrzyła się w staruszkę siedzącą na bujanym fotelu przy kominku.
- Dobrze, słuchajcie uważnie, bo jest to inna opowieść od wszystkich. Ta historia opowiada o tym, dlaczego w dawnych czasach ludzie bali się wchodzić do lasu, a często nawet z niego nie wracali. Timor także nie miał wcześniej takiego imienia. Nikt nie wie, jak wyglądał ani też ile miał lat. Wiadomo o nim tylko tyle, że przyszedł na świat w kraju ogarniętym wojną, a jego rodzice wiernie służyli królowi, który w tej wojnie był na przegranej pozycji. Mieli jednak tego świadomość, dlatego chcąc ochronić swego syna postanowili ukryć go u pewnej starszej kobiet, mieszkającej w lesie, którą ludzie zwali babką. Mawiano o niej, że potrafi skutecznie leczyć ziołami i rozmawiać ze zwierzętami!
- Ale jak? Przecież to niemożliwe. Ludzie nie rozumieją zwierzęcej mowy.
- Czy ty zawsze musisz przerywać babci? - dziewczynka przewróciła oczami.
- Przemuś, w dawnych czasach naprawdę żyły takie kobiety, które z pokolenia na pokolenie przekazywały swoją tajemną wiedzę córkom i potrafiły robić mnóstwo magicznych rzeczy. Z upływem lat zostały zapomniane przez ludzi na rzecz medyków, a potem lekarzy, ale kiedyś żyło ich sporo i to one pomagały ludziom w chorobach. Zresztą chyba nie wyraziłam się zbyt jasno. Ta babka nie umiała porozumiewać się ze wszystkimi zwierzętami, tylko z wilkami, bo uważała je za najmądrzejsze zwierzęta w lesie. Ona je leczyła, a one w zamian jej pomagały i ją strzegły. Gdy kobieta zaczęła opiekować się powierzonym jej chłopcem, od razu zapoznała go z wilkami. Maluch dorastał więc w leśnym otoczeniu, a babka przekazywała mu każdego dnia swoją wiedzę, by mógł jej pomagać. Niestety, była już bardzo stara i gdy chłopiec skończył sześć wiosen, zmarła. Jednak wilki nie zostawiły go na pastwę losy, lecz zabrały go do siebie i wychowały po swojemu. Tak chłopiec poznał ich obyczaje i nauczył się ich mowy. Sielanka ta nie trwała jednak nazbyt długo, gdyż ludzie zaczęli je zabijać. Wtedy to dwunastoletni już młodzieniec pokazał się ludziom po raz pierwszy. Był od nich większy, szybszy i silniejszy, dlatego udało mu się w miarę szybko przepędzić ich wszystkich z lasu. Ludzie zaczęli o nim opowiadać różne historie i widać było, że się go bali. Wielu śmiałków próbowało go złapać lub chociaż zobaczyć, jednak nikt, kto wchodził do lasu z takimi zamiarem, nigdy już z niego nie wracał. Za to tym, którzy chodzili do lasu zbierać chrust na opał bądź jagody, nigdy nie przytrafiło się nic złego. Kiedyś nawet do tego lasu weszła cała armia rycerzy, ale wróciło ich tylko kilku. A ci, którzy przeżyli, opowiadali potem z przejęciem o strasznej hybrydzie człowieka i wilka. Widać też było przerażenie w ich oczach.
- Zaraz, zaraz. Cała armia? Jak? - chłopiec ze zdziwienia otworzył szeroko oczy.
- On przecież nie był zwykłym człowiekiem. Czy ty w ogóle nie słuchasz, co babcia mówi? –rzuciła kąśliwie dziewczynka.
- No już, kochani. Ula ma rację. Młodzieniec faktycznie nie był tylko zwykłym człowiekiem, a jako że wychowywała go babka, a potem wilki, stał się z czasem na pół człowiekiem, a na pół wilkiem. Rycerze nazwali go Timor. Pewnego dnia do lasu udała się młoda dziewka ze wsi. Była pewna, że nic jej nie grozi, ponieważ chciała tylko nazbierać trochę jagód i miodu dla swojej chorej matki. Nie umiała jednak zbierać miodu i rozwścieczone pszczoły mocno ją pożądliły. Timor był akurat w pobliżu i widział całe to zajście. Młoda dziewczyna bardzo mu się spodobała. Zerwał więc kilka liści, kilka ziół i zrobił z tego mieszankę, która koiła ból po ugryzieniach owadów. Podszedł do niej bardzo powoli, ujawniając po raz pierwszy swoją postać w pełnym świetle. Dziewczyna wystraszyła się, lecz on podchodził coraz bliżej nie bacząc na strach malujący się w jej oczach. A gdy już stanął przy niej, wyciągnął żądła z jej ciała i przyłożył w tych miejscach kojącą ból mieszankę z ziół i liści. Dziewczyna przestała wtedy krzyczeć, a zaczęła mu się z zaciekawieniem przyglądać. „Mam na imię Ula, a ty?” – spytała, zastanawiając się, czy on ją w ogóle rozumie.
- Przecież ja tak mam na imię! - krzyknęła dziewczynka.
- I kto tu mówi o przerywaniu? - westchnął chłopiec.
- „Miło mi cię poznać, Ulu. Ja jestem” i tu wydobyło się z jego gardła przerażające wilcze wycie. Nie pamiętał już jak nazywała go babka, więc przedstawił się dziewczynie w wilczym języku. „Ty jesteś Timor?”. „A kto to?” – zapytał chłopak, który nie miał zielonego pojęcia, że tak nazywano go w okolicy. Jako że ciągle przebywał w lesie, nie wiedział również, że jest postrachem dla wszystkich mieszkających w pobliżu lasu ludzi. Dziewczyna opowiedziała mu wtedy, co ludzie o nim mówią. Gdy skończyła, zaczął się śmiać, a w tym jego śmiechu było coś zwierzęcego. Gdy przestał, zwrócił się do dziewczyny w te słowa: „To ludzie niszczą las, a ja stoję tylko na jego straży. Jeżeli chcesz się przekonać, jaki jestem naprawdę, to przyjdź o tej samej porze jutro, w to miejsce, wtedy lepiej się poznamy”. Dziewczyna przystała na tę propozycję. Od tej pory spotykali się codziennie. Po kilku latach dziewczyna zaszła w ciąże. Ukrywała to jednak dopóki mogła przed wszystkimi, ponieważ nikt nie wiedział o łączącej ją z Timorem relacji. Jej matka wyzdrowiała dzięki lekarstwom Timora i teraz zamierzała ją wydać za mąż za bogatego szlachcica. Zasmucona dziewczyna udała się więc po raz ostatni do lasu i rzekła „Dziś spotykamy się ostatni raz, bowiem muszę wyjechać. Chcę tylko, żebyś wiedział, że jestem z tobą w ciąży i chciałabym, żebyś nadał imię naszemu dziecku. Bardzo mi przykro, ale nigdy się już nie zobaczymy” Timor był zrozpaczony i wstrząśnięty. Powiedział tylko: „Jeżeli będzie to chłopiec, niech nazywa się Lupus, a jeśli dziewczynka, to daj jej na imię Apes. Wypowiedziawszy te słowa wstał i pobiegł w las, by po krótkiej chwili zniknąć dziewczynie z oczu.
- Ale Lupus to przecież imię chłopaka z poprzedniej legendy! - przerwała babci dziewczynka.
- Tak, wiem. Gdy skończę opowiadać, wszystko się wyjaśni. Bo widzisz, gdy Ula urodziła chłopca, był on zupełnie niepodobny do szlachcica, swego ojczyma, no i ten podejrzewając niewierność swej żony, wyrzucił go z domu. Timor zaś po wyjeździe swej ukochanej snuł się po okolicy i przepełniony bólem po stracie ukochanej mścił się na ludziach, których napotkał. Od tamtej pory nikt w lesie nie był już bezpieczny.
- Babciu, a czemu nigdy wcześniej nie opowiadałaś nam tych legend?
- Ponieważ te legendy powiązane są z naszą rodziną. Widzicie, każda rodzina ma taką swoją rodową legendę. Ta historia jest nasza i przekazywana w naszej rodzinie od wieków.
- Czyli Timor, Ula, Lupus i Luna to nasi przodkowie?
- E, nie wierzę. Nie słyszałem, abyśmy mieli takich magicznych przodków.
- Tak myślisz - babcia się uśmiechnęła i nagle na jej ręce pojawiła się szara wilcza sierść.
- Jak to zrobiłaś?
- Przemek, widzisz, to prawda! Nie masz racji! Babciu, ale jak to możliwe?
- A to opowiem wam już jutro, bo teraz musicie iść spać. Jutro wszystko wam wytłumaczę. Dobranoc - przytuliła mocno dzieci i posłała je do łóżek, robiąc kolejną bransoletkę z wilczej sierści.
Grafika:
Komentarze [2]
2021-04-09 10:23
Jak dla mnie – super
2021-04-08 12:34
Bardzo interesujące .
- 1