Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Chcieć, to móc, a móc, to chcieć   

Dodano 2017-04-05, w dziale wywiady - archiwum

Tańczyć każdy może, jedni robią to lepiej, inni trochę gorzej, ograniczając się do zazwyczaj niezdarnych podrygów wykonywanych w rytm muzyki. Czy to, co obserwujemy na różnego rodzaju imprezach lub w klubach, można nazwać tańcem? A jeśli tak, to jak się ma to miarowe podrygiwanie do układów tanecznych wykonywanych na turniejach przez zawodowych tancerzy? Postanowiliśmy zapytać o to jakąś profesjonalną tancerkę, a tych jak wiadomo w naszej szkole nie brakuje. Bez problemu udało się nam namówić na chwilę rozmowy naszą koleżankę z klasy 2d, Milenę Glicę, tancerkę tarnobrzeskiej Szkoły Tańca Samba.

/pliki/zdjecia/mg1_3.jpgNati: Cześć. Czy możesz nam na początek powiedzieć, jak i kiedy rozpoczęłaś swoją przygodę z tańcem?

Milena Glica: Teraz będzie już dziewięć lat. Zaczęłam tańczyć dzięki usilnym namowom mojej wychowawczyni ze szkoły podstawowej (z klasy jeden – trzy), która odkryła we mnie talent. To właśnie ona po pewnym czasie zaproponowała moim rodzicom, aby zapisali mnie na profesjonalne zajęcia taneczne. Tak właśnie na początku trzeciej klasy trafiłam na zajęcia do tarnobrzeskiej Szkoły Tańca Samba. Zawsze lubiłam ruch. Jako małe dziecko nie mogłam usiedzieć na miejscu, dlatego zajęcia w tej szkole od razu mi się spodobały.

Hawk: Obecnie doskonalisz określone style i formy taneczne, ale w trakcie nauki w Sambie poznałaś ich zapewne bardzo wiele. Ciekaw jestem bardzo, co potrafisz dziś profesjonalnie zatańczyć?

M.G.: Od początku trenuję głównie tańce standardowe (walc angielski, walc wiedeński, tango, fokstrot oraz quickstep) i latynoamerykańskie (samba, chacha, rumba, paso doble, jive, a ostatnio także salsę). Czasem zdarza mi się także zatańczyć hip-hop. Na różnych obozach tanecznych ćwiczyłam również inne tańce. Może was to zdziwi, ale nie obce są mi również podstawy baletu.

H.: A który z tych wymienionych przez ciebie tańców jest dziś Twoim ulubionym?

M.G.: To zależy od nastroju. Czasem mam ochotę na „standard”, a innym razem na tańce latynoamerykańskie. Jednak tańcem, który zawsze lubiłam i jest mi obecnie najbliższy jest rumba.

N.: Ile razy w tygodniu masz zajęcia w Sambie?

M.G.: Treningi mam trzy razy w tygodniu – poniedziałek, środa, piątek. Dwa razy po półtorej godziny, a raz (w piątki) dwie godziny. W weekendy mam średnio dwa, trzy razy w miesiącu szkolenia, które trwają zazwyczaj po pięć godzin dziennie. Do tego dochodzą jeszcze turnieje, które są tylko w weekendy.

N.: Jak często jeździsz na turnieje taneczne?

M.G.: Środowisko taneczne prowadzi taką stronę internetową, na której systematycznie pojawiają się informacje o wszelkich turniejach, jakie organizowane są w naszym kraju. Każdy tancerz może jechać na dowolny turniej, jeśli ma tylko ochotę i spełnia warunki. Nie ma ograniczeń. Ja jeżdżę średnio raz w miesiącu.

/pliki/zdjecia/mg2_2.jpgH.: Jak każdy uczeń liceum musisz się także sporo uczyć. Jak łączysz tę pasję ze szkolnymi obowiązkami?

M.G.: Przyznam, że lekko nie jest. Każdego dnia muszę rozplanować sobie następny dzień, nawet to, kiedy mogę sobie zrobić drzemkę. Na szczęście preferuję uczenie się w nocy, bo w ciągu dnia nie mam tego czasu za wiele. Zazwyczaj jest tak, że po szkolę odpoczywam, robię sobie małą drzemkę, potem trening, a dopiero po nim zabieram się tak naprawdę za lekcje i zaczynam się uczyć. Robię to, dopóki nie usnę nad książkami (śmiech). Co prawda jestem dopiero w drugiej klasie, ale już odczuwam chroniczny brak czasu i z trudem to wszystko godzę. No, ale jak to mówią: „chcieć, to móc, a móc to chcieć”.

N.: A czy jest ktoś, kto w jakiś szczególny sposób Cię wspiera? Pytam, bo mam wrażenie, że szalenie trudne jest wyzwolenie w sobie takiej motywacji.

M.G.: Czasem jest faktycznie ciężko, jednak ja uwielbiam to, co robię. Wiadomo, mam jak każdy lepsze i gorsze dni. Jednak zawsze mogę liczyć na wsparcie siostry, przyjaciółki oraz rodziców, którzy od początku chcieli, abym tańczyła i teraz są ze mnie dumni. A gdy pojawia się kryzys, gdy czuję się czymś podłamana, to wtedy wychodzę z domu i biegam, by zrzucić z siebie to napięcie. Świeże powietrze i ruch bardzo mi pomagają. Od czasu do czasu chodzę też na gimstick. Ogólnie mogłabym powiedzieć, że sport pomaga mi pozbyć się tych złych emocji.

H.: Poza tańcem i gymstickiem uprawiasz jeszcze jakieś inne formy aktywności fizycznej?

M.G.: Kiedyś trenowałam jeszcze siatkówkę, ale od pewnego czasu skupiłam się wyłącznie na tańcu i nauce, dlatego na systematyczne uprawianie innych dyscyplin sportowych nie starcza mi zwyczajnie czasu.

H.: Na pewno po tylu latach masz już na swoim koncie jakieś osiągnięcia, z których jesteś szczególnie dumna?

M.G.: Brałam udział w bardzo wielu turniejach tanecznych w całym kraju. Każdy z nich był na swój sposób ważny i był osiągnięciem, bo dzięki nim zdobywałam kolejne klasy taneczne (na każdą klasę należy zdobyć określoną liczbę „premium”). Ale moim największym - jak do tej pory - osiągnięciem tanecznym w parach jest zdobycie Wicemistrzostwa Podkarpacia w tańcach latynoamerykańskich. Jeszcze większy sukces osiągnęłam wraz z moimi koleżankami i kolegami z Samby na Mistrzostwach Polski Organizacji IDO (International Dance Organization - przyp. red.), które były jednocześnie eliminacjami do Mistrzostw Świata i Europy./pliki/zdjecia/mg3_2.jpg Trenowaliśmy wspólnie przez trzy miesiące. Doszło nawet do tego, że na ten czas inne style odłożyliśmy na bok, a zajęliśmy się wyłącznie salsą. Opłaciło się – zdobyliśmy Mistrzostwo Polski w konkurencji Couple Dance Formation (9 par) i Wicemistrzostwo Polski w konkurencji Caribbean Show (12 dziewczyn + 1 chłopak).

N.: Skoro wspomniałaś o parach, to czy możesz przedstawić nam swojego aktualnego partnera?

M.G.: Mój aktualny partner jest moim drugim partnerem. Pierwszy, był jeszcze w czasach dzieciństwa. Gdy zdobyłam C klasę, musiałam go zmienić. Z obecnym partnerem tańczę już od kilku ładnych lat.

N.: Mówisz, że zmieniłaś partnera po zdobyciu klasy C. Ciekawi mnie, jak wygląda regulaminowo to przechodzenie do wyższych klas i w której jesteś obecnie?

M.G.: Teraz tańczę w klasie B, czyli takiej bardziej zaawansowanej. Klasy są od G do A. Potem można zrobić jeszcze klasę najwyższą S (międzynarodowa - przyp. red.). Nie muszę chyba mówić, że kategoria S jest najbardziej prestiżowa. Wtedy mówimy już o ewentualnych występach na turniejach międzynarodowych czy udziale w mistrzostwach Europy bądź świata. Awans do wyższej klasy zapewnia zdobycie odpowiedniej ilości premium. Im wyższa klasa, tym więcej premium trzeba zdobyć. Premium zdobywa się wyłącznie na turniejach, a ich wysokość i ilość uzależniona jest od rangi turnieju oraz ilości zgłoszonych par.

H.: Skoro mowa o zwycięstwach i nagrodach, to chcielibyśmy wiedzieć, czy masz jakieś marzenia związane z tańcem albo czy wiążesz z nim swoją przyszłość?

M.G.: Moim największym marzeniem jest zdobycie klasy S. Liczę, że kiedyś mi się to uda. Mam też nadzieję, że uda mi się pogodzić swoją pasję z nauką i w przyszłym roku, gdy będę zdawała maturę, a potem już na studiach. Oczywiście wiem, że w tzw. międzyczasie wiele może się zdarzyć, ale nie wyobrażam sobie swojej przyszłości bez tańca.

N.: No to wyobraź sobie teraz siebie za 10 lat. Gdzie się widzisz?

M.G.: Jej… ciężko powiedzieć, bo wiele zależy od tego, jak ułoży mi się w życiu i w tańcu. Jeśli się uda, to za 10 lat widzę się na prestiżowych turniejach tanecznych oraz w jakiejś renomowanej szkole tańca, gdzie będę szkoliła młodych tancerzy.

/pliki/zdjecia/mg4_2.jpgH.: Od początku rozmawiamy o turniejach tanecznych i sukcesach. Zazwyczaj takim wydarzeniom towarzyszy trema i ogromny stres. Jak sobie z tym radzisz?

M.G.: Oczywiście, trema i stres są zawsze. Najgorzej jest wtedy, gdy jedziemy z partnerem na turniej po dłuższej przerwie. Mogłoby się wydawać, że skoro tańczę już dziewięć lat, to powinnam podchodzić do takich zawodów automatycznie, ale tak nie jest. Czasem zdarza się nawet, że ten stres jest wręcz paraliżujący, co oczywiście nie pomaga. Jednak uważam, że taki mały stres jest potrzebny, bo daje zastrzyk adrenaliny i mobilizuje.

H.: Mówiłaś wcześniej, że jak masz chwile słabości albo czujesz się spięta, to idziesz pobiegać. Robisz to także podczas turniejów?

M.G.: No cóż, jestem osobą, która często chodzi zestresowana, a już szczególnie podczas zawodów. Wtedy bardzo pomaga mi mój taneczny partner. Jest osobą, która myśli bardzo racjonalnie i zawsze stara się mnie jakoś uspokoić. Mimo to zawsze czuję się spięta, dopóki nie wejdę na parkiet. Wtedy świat staje się inny. Zawsze daję z siebie wszystko i mówię sobie „co będzie, to będzie”.

N.: Czasem zdarza się pewnie i tak, że coś Ci się nie udaje…

M.G.: Jestem tylko człowiekiem. Zdarza się, że jakiś wyćwiczony element nam się nie uda, potkniemy się, pomylimy figury albo zderzymy się na parkiecie z inną parą. Pierwsza myśl w głowie to panika. Jednak tutaj pomaga doświadczenie. Im więcej się jeździ na turnieje, tym bardziej jest się w takich sytuacjach obytym i wie się, jak wtedy postępować.

N.: Taniec to ogromne obciążenia dla mięśni i stawów. Czy to prawda, że tancerze często łapią kontuzję?

M.G.: Mnie przytrafiła się do tej pory jedna kontuzja i to gdzieś na początku października ubiegłego roku. Trenowaliśmy wtedy bardzo intensywnie salsę do mistrzostw. Na jednym z treningów źle naskoczyłam i skręciłam kostkę. Oczywiście załamałam się, bo wyłączyło mnie to na miesiąc z treningów. Niby nic poważnego, zwykłe skręcenie, ale mimo to nie mogłam wytrzymać w domu (śmiech). I to był mój jedyny raz. Wierzę, że też i ostatni.

H.: W przypadku większości dyscyplin sportowych kontuzja bardzo często przekreślają marzenia sportowca. Czy tak samo jest i w tańcu?

M.G.: Nie, w tańcu tak nie jest. W przeciwieństwie do innych dyscyplin, my, tancerze, mamy dużo możliwości. Możemy pokazać się na danym turnieju albo i nie. Poza tym w bazie każdy tancerz przypisany jest do partnera (zapisywane są pary), czyli nawet poważna kontuzja nie musi eliminować definitywnie z tańca. W najgorszym wypadku można na chwile zniknąć z turniejów, ale zawsze można do nich wrócić.

/pliki/zdjecia/mg5_2.jpgN.: Powiedziałaś, że twój partner ma inny charakter, co zapewne ułatwia wam relacje. Czy są jeszcze jakieś inne różnice między wami?

M.G.: Zawsze jest tak, że on chce po swojemu, a ja po swojemu. Jako kobieta do wszystkich spraw podchodzę bardzo emocjonalnie. Mój partner to z kolei „oaza spokoju”. On zawsze jest rozważny. Jak mamy jakieś sprzeczki, to ja z reguły odpuszczam, bo z góry wiem, że on ma inny stosunek do tego problemu i raczej go nie przekonam. Poznałam go w naszej szkole, bo chodziliśmy do jednej grupy. Gdy dostałam się do klasy C, trener stwierdził, że powinnam z nim spróbować zatańczyć. Tańczyliśmy więc razem na kolejnych treningach, po których nasz trener podjął decyzję, że mamy zostać parą. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie żałuję tej decyzji.

H.: W tańcu ważna jest muzyka. Czy to, że tańczysz takie a nie inne style ma jakiś wpływ na to, jakiej muzyki słuchasz? Czy to się ze sobą jakoś łączy?

M.G.: Każdy taniec ma odpowiedni rytm. Na turniejach obowiązują odpowiednie kryteria oceniania dopasowania ruchu do muzyki. Jednak to, że tańczę takie a nie inne style, nie ma odzwierciedlenie w tym, jakiej muzyki słucham w domu. To prawda, że lubię sobie czasem posłuchać rytmów latynoamerykańskich nawet na imprezach. Jednak to nie jest tak, że słucham tylko takiej muzyki, bo wiele zależy od mojego chwilowego nastroju. Nie ograniczam się w tym zakresie. Ale tak sobie teraz myślę, że taniec w jakimś stopniu odzwierciedla jednak to, czego słucham.

N.: Skoro mówimy już o upodobaniach - czytasz? A może masz jakieś inne hobby?

M.G.: Dużo czasu zajmuje mi taniec i nauka, więc wolnego czasu nie mam za wiele. Teraz robię jeszcze prawo jazdy, a to też zabiera mi sporo czasu. Ale, gdy znajdę wolną chwilę, to chętnie czytam, bo lubię to robić. Najchętniej czytam kryminały, szczególnie Agathe Christie. Zazwyczaj czytam jednak dopiero na wakacjach, bo wtedy mam więcej czasu.

N.: Masz w swoim życiu jakiś autorytet, kogoś, kto jest dla Ciebie z jakiegoś powodu bardzo ważny?

M.G.: Autorytet? Na pewno są nim nasi trenerzy. Jak byłam młodsza, były nimi także starsze koleżanki. Zawsze budziły jakiś respekt i wywoływały we mnie uczucie, że chcę być taka jak one. Teraz są już na studiach. Często oglądam występy mistrzowskich par. Szczególnie lubię Yulię Zagoruychenko, która kilkakrotnie zdobyła już mistrzostwo świata w tańcach latynoamerykańskich.

N.: A myślisz, że ty także mogłabyś być autorytetem dla kogoś innego?

/pliki/zdjecia/mg6_1.jpgM.G.: Nie lubię tak o sobie myśleć, ale niekiedy odnoszę wrażenie, że w pewnym sensie jestem chyba jakimś autorytetem dla młodszych koleżanek w Sambie. Mam to zawsze na uwadze, dlatego staram się nie popełniać głupich błędów.

H.: Cały czas mówisz o Sambie, ale przecież za rok zdasz maturę i wyjedziesz na studia, czy to znaczy, że zmienisz też klub?

M.G.: Zawsze mogę zmienić klub, ale wolałabym być zapisana tutaj, a jedynie trenować w innym mieście. Myślę, że to możliwe.

N.: Twój partner jest od ciebie o rok starszy, a to oznacza, że już w tym roku wybierze się na studia. Jak więc będą wyglądały wasze treningi?

M.G.: Nie wiem. Naprawdę nie wiem i na razie staram się o tym nie myśleć. Dopuszczam jednak do siebie taką myśl, że przestaniemy razem tańczyć.

H.: Dziękujemy za tę rozmowę i życzymy spełnienia wszystkich marzeń, zarówno tych prywatnych jak i tych tanecznych.

M.G.: Ja również dziękuję. Było mi bardzo miło. Pozdrawiam czytelników „Lessera”.


Grafika: własność Milena Glica oraz

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.1 /53 wszystkich

Komentarze [4]

~@@xyz
2017-04-30 19:18

Eh, Nati… Czy wiesz, że obraziłaś właśnie Milenę? :/

~Fanka
2017-04-10 20:07

Świetny wiwiad ❤

~@xyz
2017-04-09 20:11

Wywiad był ciekawszy, ale musieliśmy dokonać na życzenie Mileny korekty oraz usunięcia niektórych pytań, przez co tekst trochę stracił. -Nati

~xyz
2017-04-08 12:21

Szczerze muszę przyznać, wywiad nie zachwyca. Uważam, że dziennikarze nie popisali się, pytania bardzo oklepane, a tę rozmowę można było poprowadzić o wiele ciekawiej. Ogólnie trochę mało kreatywności w tym co zrobili. Chyba że taki był ich cel, w takim razie przepraszam.
A Milenka jak zawsze ogień! – jedna z bardziej utalentowanych osób w naszej szkole. Powodzenia w dalszej drodze ;)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry