Chrzest z praktycznych pobudek
Zbliża się 1050. rocznica tzw. chrztu Polski. Postanowiłem więc zgłębić ten temat i dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się dawno temu gdzieś w Wielkopolsce. I co? Doszedłem do wniosku, iż jest to wydarzenie bardziej zagadkowe, niż mogłoby się wydawać. A im więcej czytałem o życiu księcia Mieszka, tym trudniej było mi dać wiarę powszechnej i pełnej ideologii interpretacji tego wydarzenia.
Wydarzenie, które mamy na myśli, gdy mówimy o chrzcie Polski, było tak naprawdę jedynie chrztem księcia Mieszka. Chrystianizacja Polski i owszem nastąpiła, ale była procesem, który trwał kilka wieków. Niektórzy historycy twierdzą wprawdzie, że w tradycyjnych społecznościach religia stanowiła solidarne zobowiązanie całej wspólnoty (czyli zmiana wyznania przez księcia prowadziła do natychmiastowej i przymusowej zmiany wyznania u jego poddanych), ale nie ma na to twardych dowodów. Znane są natomiast przypadki władców, którzy chrzest przyjmowali indywidualnie, nie zmuszając do tego ani własnych dzieci, ani krewnych, ani też poddanych. Dzisiaj potrafimy naturalnie dostrzec liczne pozytywne następstwa decyzji Mieszka, która zainicjowała bardzo ważne dla naszego kraju wydarzenia, ale mnie znacznie bardziej zainteresowały powody, którymi mógł kierować się nasz książę, podejmując tę decyzję.
Może i legenda o cudownym nawróceniu Mieszka brzmi pięknie, ale trudno w nią uwierzyć, bo dokumenty historyczne świadczą raczej o tym, że władca ów bardzo twardo stąpał po ziemi i był pragmatykiem. Według mnie książę zdecydował się przyjąć chrzest bardziej z powodów politycznych i osobistych niż ideowych (prowadził od początku lat sześćdziesiątych X wieku trudną wojnę z potężnym Związkiem Lutyckim, którą wyraźnie przegrywał, musiał więc liczyć się z buntem swoich wojów bądź też skrytobójczym zamachem). Bez wątpienia miał również świadomość, że przyjęcie chrześcijaństwa zdecydowanie przyczyni się do wzrostu jego prestiżu, pozwoli mu skutecznie scementować władzę dynastii (z wodza przeistoczyłby się w pomazańca Bożego) i zabezpieczy jego ziemie przed zakusami sąsiadów. A może dostrzegacie jakieś inne powody, dla których książę zdecydował się zamienić rodzime wyznanie, które dzielił przez lata ze swoim ludem, na takie, które było na tych ziemiach nowością? Może też sądzicie, że łatwo było mu odprawić swoich siedem pogańskich żon (do dziś nie wiadomo, ile miał dzieci z tych związków) i pojąć za żonę księżniczkę Dobrawę z Czech (chrześcijankę), co było jednym z warunków udzielenia mu chrztu albo że tak bardzo chciał zostać poddanym papieża? Moim zdaniem nic z tych rzeczy. Mieszko musiał po prostu zmierzyć się z nowym porządkiem, który obejmował sukcesywnie nasz kontynent i który mimo uciążliwych zmian przynosił też zainteresowanym określone korzyści. Dzięki tej decyzji ze zwykłego księcia - jednego z wielu - stał się władcą usankcjonowanym przez religię dominującą w potężnej części Europy, a umocnienie władzy to z pewnością wystarczająco dobry powód takiego posunięcia. Co jeszcze zyskał nasz książę? Ugruntowanie sojuszu z państwem czeskim (zneutralizowało to sojusz czesko-wielecki) i zbliżenie z panami saskimi, co umożliwiło mu z kolei podjęcie wspólnych działań wojennych przeciwko Wieletom. Takie są według mnie wielce prawdopodobne powody przyjęcia chrztu przez Mieszka.
Tak czy inaczej wydarzenie to było jednym z najważniejszych momentów w historii naszego kraju, co potrafimy docenić, ale dopiero z dzisiejszego punktu widzenia. Wtedy było chyba inaczej, bo samemu Mieszkowi nie dało to zbyt wiele. Dla przykładu pozwolę sobie tu przypomnieć postać Włodzimierza I czy Wacława I. Ten pierwszy przyjął chrzest (dokładnie tak jak Mieszko), zniszczył na Rusi pogańskie chramy (co miał też rzekomo uczynić u nas Mieszko), po przybyciu duchownych z Bizancjum kazał przeprowadzić masowy chrzest swoich poddanych w Dnieprze, za co otrzymał przydomek "Wielki", a po śmierci został ogłoszony świętym i to zarówno Kościoła Prawosławnego jak i Katolickiego. Wacław I był w tym czasie władcą Czech, który również rozpoczął proces chrystianizacji swojego kraju. Ten z kolei najpierw otrzymał przydomek “Święty”, ale bardzo szybko jako męczennik został również ogłoszony świętym Kościoła Katolickiego.
A co z naszym Mieszkiem? Nie wiemy, jakie imię przyjął na chrzcie, bo jego metryka nie została do dziś odnaleziona, ale wiemy za to, że nie otrzymał później żadnego chwalebnego przydomka ani nie został świętym. Pozostał Mieszkiem, a na nagrobku jego syna - Bolesława Chrobrego - znalazło się epitafium, którego fragment brzmi tak: "choć z ojca pogana, lecz matką twą chrześcijanka". Czy tekst ten podważa przyjęcie chrztu przez Mieszka? Nie sądzę, ale pokazuje, że ówczesne pojmowanie znaczenia tego wydarzenia odbiega od gloryfikowanego dziś przesadnego o nim wyobrażenia.
Początkowo zmiana wyznania w naszym kraju obowiązywała jedynie elity. Do XII wieku zainicjowany przez Mieszka proces nawracania na nową wiarę skupiony był wyłącznie na najważniejszych grodach. Później zaczęto również tworzyć parafie na wsiach, co spowodowało szerzenie się nowej wiary wśród ludu. Nie spowodowało to bynajmniej natychmiastowego i całkowitego wyrugowania rodzimych wierzeń (Chrzest Polski zakończył się według dzisiejszego stanu wiedzy dopiero gdzieś w wieku XIV lub XV). Mało tego. Tradycyjne, ludowe wierzenia przetrwały na polskich wsiach znacznie dłużej (nawet do XIX-XX wieku). Dlaczego o tym wspominam? Bo kwestia tego, w co tak naprawdę wierzył książe Mieszko (na ile głęboko oraz szczerze) i w co wierzył lud w okresie jego panowania i w wiekach późniejszych, to sprawa absolutnie kluczowa dla zrozumienia wielu kwestii. Polska jest tu ewenementem w Europie. Przykładowo za naszą zachodnią granicą, na słowiańskim Połabiu, toczyły się wojny pomiędzy chrześcijańskimi władcami germańskimi a pogańskimi książętami słowiańskimi, którzy bronili się, trwając uporczywie przy dawnych wierzeniach. U nas coś takiego nie miało miejsca, bo proces chrystianizacji naszego kraju przebiegał powoli i stosunkowo łagodnie. U nas doszło po prostu do naturalnego wymieszania wierzeń. Dlatego też dziś - niezależnie od tego czy jesteśmy chrześcijanami, miłośnikami wierzeń ludowych, czy też ateistami – powinniśmy jako Polacy wspólnie celebrować rocznicę chrztu Mieszka jako początek procesu chrystianizacji kraju i tworzenia polskiej kultury. Kultury o pniu chrześcijańskim, ale czerpiącej pełnymi garściami z tradycji ludowych - swoich korzeni.
Grafika:
Bibliografia:
Miesięcznik "Polityka Polska", NR 8/GRUDZIEŃ/2015, "Czym był Chrzest Polski - dyskusja redakcyjna z 03.12.2015 roku." Polityka - Pomocnik Historyczny, Nr 8/2015, "966 Narodziny Polski" (o Połabiu) Robert F. Barkowski, Słowianie Połabscy - Dzieje Zagłady, Bellona, Warszawa 2015 Robert F. Barkowski, Połabie 983, Bellona, Warszawa 2015
Komentarze [2]
2016-01-30 19:59
Jaskier – tacy ludzie jak Ty nie wiedzą, co to znaczy mieć pasję, więc łaskawie się odwal od kogoś, kto takową ma.
2016-01-12 16:35
Wszystko spoko, ale – proszę – spróbuj napisać o czymś innym. Ja rozumiem, że bardzo Cię ten okres historii interesuje, ale daj sobie i czytelnikom od niego odpocząć.
_____________________________________________
Klikam słonia.
- 1