Czarne chmury nad Londynem
Nadeszły wakacje. Większość z nas cieszy się zapewne, że ma teraz sporo czasu wolnego, choć niektórzy moi znajomi twierdzą, że te dwa miesiące to stanowczo za mało, by odpocząć po tak intensywnej pracy w ostatnich miesiącach. Dorośli tego nie rozumieją. Oni uważają, że powinniśmy się cieszyć zarówno z przywileju, jakim jest możliwość uczęszczanie do szkoły jak i z luksusu, jakim jest niewątpliwie dwumiesięczna laba w bonusie. Swoje wypowiedzi podpierają zazwyczaj odwołaniem się w rozmowach z nami do obrazów głodujących, ciężko pracujących fizycznie bądź też walczących dzieci z odległej Afryki czy Azji, które nie mają tak dobrze jak my. Prawdy w tym nie brak, ale po co szukać tak dobitnych przykładów aż tak daleko. Znacznie bliżej nas żyją dzieci, których życie bywa nie mniej ciężkie i dramatyczne.
Gdy słyszymy słowo mafia, wyobrażamy sobie często grupę dojrzałych mężczyzn w garniturach szytych na miarę, jeżdżących wypasionymi samochodami, palących drogie cygara i załatwiających nocami swoje brudne interesy na ulicach miast. Taki właśnie obraz mafii wypromowała przez lata światowa kinematografia. Medialne relacje przekonują nas jednak, że taki obraz mafii to już raczej przeszłość. Miejsce tamtej mafii, w której honor nie był pustym słowem, zajęła dziś inna, bezwzględna i brutalna, która nie stroni od wciągania w swoje szeregi dzieci.
Skala tego zjawiska jest ogromna. W Wielkiej Brytanii przyjęło już takie rozmiary, że rząd podjął radykalne kroki, które mają na celu walkę z przestępczością nieletnich gangsterów. I choć nam w Polsce może nadal trudno jest wyobrazić sobie nastolatka, który z bronią w ręku napada na sklep i bez wahania oddaje strzały do przypadkowych osób, to w Anglii i wielu innych krajach świata takie wydarzenia są na porządku dziennym.
Dlaczego dzieci wstępują do mafii? Na pewno powodów jest wiele. Nie sądzę, aby był to wynik fascynacji filmami opowiadającymi o barwnym i luksusowym życiu gangsterów w stylu „Ojca Chrzestnego” czy „Chłopców z Ferajny”? Na pewno część młodych ludzi w tych krajach nie zna po prostu innego życia, bo wychowali się już w takim środowisku i dla nich dołączenie do grupy przestępczej jest czymś tak naturalnym i oczywistym, jak dla nas wejście w skład jakiejś społeczności szkolnej. Ale nie brakuje też i takich, którzy podejmują decyzję o przystąpieniu do organizacji przestępczej z obawy o własne życie, bo szybko się przekonują, że w wielokulturowej społeczności ich miast jedynie mafia potrafi zapewnić im ochronę.
Nam, młodym ludziom XXI wieku, zamieszkującym kraj nad Wisłą, przyzwyczajonym co prawda do widoku przemocy, ale wyłącznie na ekranach komputerów i telewizorów, to, co dzieje się teraz na ulicach Londynu, Bristolu i innych brytyjskich miast, wydaje się wręcz niewiarygodne, ale dla Anglików to codzienność. Mam wrażenie, że historia zatoczyła w tym kraju koło. Już raz, w epoce przemysłowej, ulice Londynu były opanowane przez gangi i złodziejskie gildie, a nieletnimi nikt się specjalnie nie przejmował. Rodzice wysyłali swoje pociechy do pracy, zmuszali do żebrania, a nierzadko zostawiali je po prostu na pastwę losu. Ci porzuceni szybko znajdowali innych, podobnych sobie, tworząc gangi, które terroryzowały potem Londyn i inne wielkie brytyjskie miasta. Nie inaczej jest obecnie, choć dzisiejsze młodociane gangi tworzą głównie dzieci imigrantów (w tym i Polaków).
Przed laty brytyjskiemu rządowi udało się opanować sytuację i pokonać młodociane gangi. Zajęło mu to co prawda trochę czasu, ale zrobiono to skutecznie. Czy dziś uda się rozwiązać ten problem raz jeszcze? Cóż, czas pokaże.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?