Dlaczego bajka kończy się po ślubie? - cz.1
Jako małe księżniczki miały wszystko, o czym tylko mogły zamarzyć. Mieszkały w pałacach, miały setki bogato zdobionych sukienek we wszystkich kolorach tęczy, a służba usługiwała im na każdym kroku, spełniając najdziwniejsze ich życzenia. A potem? Zaręczyny, ślub i… proza życia. Niektóre z księżniczek miały to dorosłe życie nie mniej udane niż dzieciństwo, inne niekoniecznie, ale były też i takie, których życie było pasmem porażek i nieszczęść. Pozwólcie, że opowiem wam o losie kilku księżniczek, które żyły naprawdę.
Już za chwilkę, za małą chwileczkę ma wejść w dorosłe życie, będzie żoną, cesarzową, a potem kto wie, może matką następcy tronu. Będzie najpotężniejszą kobietą w kraju, nie licząc naturalnie surowej arcyksiężny Zofii, której jakoś ta przyszła synowa nie przypadła do gustu. Może Elżbieta nie odebrała aż tak starannego wykształcenia jak jej siostra Helena, ale miała za to wiele innych zalet. Jednak jej przyszła teściowa jakoś nie chciała lub nie potrafiła tego dostrzec. Elżbieta wytrzymywała jednak przez długi czas wszelkie szykany za cenę bycia z NIM. W końcu kochała go miłością czystą i żarliwą, a on wybrał ją i to spośród wielu innych uroczych europejskich księżniczek (młody Franciszek zakochał się w tej szesnastolatce, a nie w przeznaczonej mu przez matkę jej siostrze). Ach, gdybyż on nie był cesarzem!
Domyślacie się już o kogo chodzi? Tak, tak o piękną księżniczkę bawarską Elżbietę von Wittelsbach, znaną dziś bardziej jako Sisi, bo tak od dziecka nazywali ją najbliżsi. Wyrwana ze swego beztroskiego dzieciństwa i bajkowego zamku Possenhofen nad jeziorem Starnberg, wpadła wprost do pełnego intryg i brudnej polityki pałacu Schönbrunn. Wprawdzie jej ślub z Franciszkiem Józefem był jeszcze bajkowy (panna młoda ubrana w różowosrebrną suknię haftowaną w kwiaty, udała się do pałacu w oszklonej, zdobionej złotem karecie, przejeżdżając ulicami Wiednia wśród wiwatujących tłumów), ale potem było już tylko gorzej. Przerażała ją etykieta cesarskiego dworu, jaka obowiązywała członków cesarskiej rodziny, a jakby tego było mało, to życia uprzykrzała jej przez cały czas niezwykle apodyktyczna i despotyczna teściowa. Ta traktowała ją jak niesforne dziecko, które wciąż należało karcić. Sisi nie była na to przygotowana. Kochała wolność, konne przejażdżki, a po ślubie odebrano jej to wszystko. Młoda dziewczyna zamknęła się więc w sobie i nawet kochający ją bardzo Franciszek nie potrafił tego zmienić. Gdzie ten bajkowy świat księżniczki, no gdzie?
Wprawdzie próbowała walczyć ze swoją teściową, ale ich konflikt przybierał jedynie na sile i było coraz gorzej. Młoda cesarzowa (przypuszczalnie w wyniku stałego stresu) podupadła mocno na zdrowiu. W 1860 roku rozpoznano u niej gruźlicę. Jej losu nie odmienił nawet fakt koronacji na królową Węgier. Stan jej zdrowia był istotnym i wystarczającym powodem, by od czasu do czasu opuszczać pałac Hofburg i udawać się w dalekie podróże. Pierwsza z nich zawiodła ją na Maderę i Korfu, gdzie spędziła kilka miesięcy. Po tym, gdy odebrano jej dzieci na wychowanie, odsunęła się od męża. Zaczęła też obsesyjnie wręcz dbać o swój wygląd (często uprawiała głodówki). Jej uroda rozkwitała (podobno najbardziej po urodzeniu dzieci), dzięki czemu uchodziła za ikoną swoich czasów i była uznawana za najpiękniejszą kobietę, co komentowano powszechnie na wielu europejskich dworach. Co prawda lud ją kochał, bo nigdy nie były jej obojętne sprawy zwykłych ludzi i podziwiali ją również inni monarchowie, ale już rodzimy dwór był jej mocno niechętny, by nie rzec wrogi. Sisi nieustannie czuła się jednak znużona życiem, jakie wiedzie i nieszczęśliwa.
Zaczęła wiec podróżować po Europie, szukając tej swobody, jaką zapamiętała z dzieciństwa i próbując zabić dręczącą ją samotność i melancholię, ale te zabiegi okazały się daremne. Nie pogodziła także z utratą ojca, którego bardzo kochała i podziwiała, a kilka lat później dobiła ją jeszcze strata jedynego syna (księcia Rudolfa). Ten, odsunięty w dzieciństwie od matki, do której był bardzo podobny z charakteru i poddany surowemu wojskowemu wychowaniu, załamał się w końcu i popełnił samobójstwo. Sisi zaczęła wówczas dopatrywać się swojej winy zarówno w swoich niepowodzeniach jak i w niepowodzeniach życiowych swoich dzieci. Warto tu przypomnieć, że jej pierwsza córka Zofia (imię dostała po babce) zmarła w wieku kilku lat na jej rękach po trwającej wiele godzin agonii, a na wychowanie kolejnych (Giseli i Rudolfa) nie miała już wpływu, gdyż te tuż po urodzeniu arcyksiężna Zofia przejęła pod swoją opiekę (kontak Sisi z dziećmi można więc określić jako bardzo sporadyczny). Jej ukochanym dzieckiem była najmłodsza córka Maria Waleria, którą pozwolono jej wychowywać i na którą przelała całą swoją matczyną miłość. Ale wtedy zainteresowała się metafizyką, dochodząc do wniosku, że nad jej rodziną musi wisieć jakaś klątwa (żadna z jej sióstr nie zaznała szczęścia w małżeństwie). W tym okresie jej płomienne niegdyś uczucie do męża wygasało, a ona sama stała się niedostępna, zimna i nieczuła.
Nie żyje! Zamordowana! Jak to? Przez kogo? Kiedy? Nie, to niemożliwe. A jednak. Cesarzowa Sisi została zamordowana 10 września 1898 roku na molo w Genewie przez włoskiego anarchistę Luigiego Lucheniego, który postanowił zabić jakiegokolwiek władcę, aby zapisać się na kartach historii. Los chciał, że jego wybór padł na piękną Sisi, choć może dla niej było to jednak szczęśliwe zakończenie.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?