Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Ostatni dowcip?   

Dodano 2016-12-08, w dziale inne - archiwum

Jest dobrze. Wszystko pójdzie na pewno jak po maśle. Niech tylko wyjdzie. Mark trzyma w dłoni pistolet. Sprawdza… naładowany. Po chwili pewien mężczyzna wychodzi z budynku z żoną. Mark celuje. Oddaje pięć strzałów w klatkę piersiową. Mężczyzna pada na ziemie, a z jego rąk wypadają płyty. Chodnik pokrywa się krwią, a ciszę nocy przerywa jedynie krzyk kobiety "Postrzelili Johna, postrzelili Johna!". Mark nie zwraca na to uwagi. Siada spokojnie na chodniku, otwiera książkę i zagłębia się w lekturze powieści J.D. Salingera "Buszujący w zbożu".

Dokładnie 36 lat temu (8 grudnia 1980) o godzinie 22:30 John Lennon wracał szczęśliwy ze swoją żoną Yoko ze studia do domu. Czuł, że życie zaczęło mu się układać. Miał wreszcie żonę, która nie zmuszała go do bycia kimś innym, ślicznego synka Seana (syn jego i Yoko – red.) i coraz lepsze relacje z Julianem (syn z pierwszego małżeństwa), a jego nowa płyta wzbudziła ogromne zainteresowanie fanów. Tak, wszystko układało się super. /pliki/zdjecia/le1.jpgZ charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru twierdził, że życie zaczyna się dopiero po 40. Teraz już tylko rodzina i muzyka. Nic więcej nie będzie się dla niego liczyć.

Być może o tym właśnie myślał, gdy został postrzelony przed domem zwanym Dakotą przez jednego ze swoich fanów (Marka Davida Chapmana), któremu podobno sam Bóg kazał to zrobić. Policjanci, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu zamachu, zapytali rzekomo Chapmana - Człowieku, coś ty zrobił? A ten odpowiedział im ze spokojem – Zabiłem Johna Lennona. Policjanci byli wstrząśnięci. Postanowili nie czekać na przyjazd karetki, tylko położyli Lennona na tylnym siedzeniu swojego radiowozu i popędzili do Roosevelt Hospital. Niestety, lekarze mimo wysiłków nie byli w stanie go uratować, gdyż John stracił zbyt dużo krwi. O godzinie 23.07 szpital wydał oficjalny komunikat. Poinformowano, że pacjent nie żyje. Ta hiobowa wieść szybko została przekazana przez wszystkie światowe media. Komentatorzy wielu stacji mówili: "Dotarła do nas smutna informacja. Legendarny muzyk John Lennon nie żyje. Został zastrzelony przed swoim domem na nowojorskim Manhattanie". Świat oniemiał, a już po dwóch godzinach przed Dakotą zaczął się gromadzić tłum, który gęstniał z minuty na minutę. Ludzie nie potrafili sobie wyobrazić, że ktoś mógł świadomie dokonać czegoś tak okropnego. Nawet ciotka Johna, Mary "Mimi" Smith, która na mocy wyroku sądowego (po rozwodzie jego rodziców) przejęła już w dzieciństwie nad nim opiekę, nie była w stanie w to uwierzyć. Podobno, gdy usłyszała w radiu tę informację, pomyślała "Co on znowu narobił?". Nikt nie potrafił tego zrozumieć. Jego koledzy, z najsłynniejszego zespołu lat 60-tych (The Beatles – red.), byli nie mniej wstrząśnięci tą informacją.

Marka Davida Chapmana skazano na dożywocie (oskarżyciele postawili mu zarzut zabójstwa drugiego stopnia). Jak twierdził w trakcie przesłuchania, muzyk miał zginąć już dzień wcześniej, ale ujęła go wówczas jego niezwykła uprzejmość i serdeczność, gdy ten na ulicy podpisał i wręczył mu swoją najnowszą płytę. Był tak uradowany tym, jak potraktował go Lennon, że pytał bezceremonialnie stojących obok dziennikarzy, czy na pewno zrobili mu zdjęcie i czy dobrze na nim wyszedł, bo chciałby aby znajomi go na nim rozpoznali. Dlaczego nie pamiętał już o tym miłym spotkaniu następnego dnia? Na to pytanie nawet sąd nie uzyskał odpowiedzi. Po aresztowaniu Marka fani Lennona przesyłali mu listy z pogróżkami, życząc mu wszystkich nieszczęść, jakie mogą tylko człowiek spotkać. /pliki/zdjecia/le2.jpgJednak nie brakowało i takich, którzy dziękowali mu za to, że uwolnił świat od narkomana i odmieńca. Ba, niektórzy chcieli się nawet spotkać i osobiście pogratulować mu tego czynu. Świat został podzielony.

Na temat śmierci Johna Lennona od początku krążyło wiele plotek. Jedna z nich mówi, że to podobno sama Yoko Ono wynajęła Chapmana, by niepodzielnie móc rozporządzać niemałym w końcu majątkiem swojego męża. Inna przypisuje zorganizowanie zamachu Paul’owi McCartney’owi, koledze z zespołu, z którym nie łączyły Johna najlepsze relacje. Co jest prawdą? Nie wiadomo. Nie sądzę, aby któraś z tych plotek była prawdziwa, ponieważ zarówno Yoko jak i McCartney bardzo przeżyli śmierć Johna. Choć trudno mi się uwolnić od zupełnie innej myśli. A może to sam John zaplanował taki właśnie koniec dla siebie? Myśl ta nie daje mi spokoju od czasu, gdy pewnego razu dotarłam do wywiadu, w którym został zapytany o to, w jaki sposób chciałby się rozstać z tym światem. Wiecie co odpowiedział? "Pewnie zostanę zdmuchnięty przez jakiegoś pomyleńca". I co wy na to?

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /13 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry