Droga na skróty
Śpiewać każdy może… ale czy śpiewać czysto! W dobie komputerów nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Wyobraź sobie, że jesteś w studiu i nagrywasz piosenkę. Kompletnie nie wyciągasz jednak wyższych bądź też niższych partii, a na palcach jednej ręki można policzyć dźwięki, które udało ci się zaśpiewać czysto. Ale bez obaw! Osoba, która zajmuje się masteringiem twojego wokalu po kilku kliknięciach usunie wszelkie nieczystości i dopasuje wszystkie dźwięki idealnie do tonacji.
Sekretem jest Auto-tune, procesor dźwięku stworzony w 1996 roku przez Andy’ego Hildebrand’a, który służy do korekcji wysokości dźwięku instrumentów muzycznych, a także ludzkiego głosu. Z efektu tego po raz pierwszy skorzystała wokalistka Cher w swoim hicie „Believe” w 1998 roku. Kto jak kto, ale Cher nie potrzebuje moim zdaniem tego typu zabawek, żeby dobrze brzmieć. Z tego co wiem, to producenci jej płyty stwierdzili, że Cher jest trochę za stara dla młodszych słuchaczy i postanowili ją trochę cyfrowo „odmłodzić. Po niej wielu innych wykonawców sięgało już bez najmniejszego wstydu po Auto-tune, chcąc pozbyć się nieczystości i wybierając tym samym drogę na skróty.
Jest jednak jeden minus. Po nałożeniu Auto-tune głos wokalisty wydaje się nieco spłaszczony i pojawia się dodatkowo tzw. „robotyczny pogłos”. Wygląda to trochę tak, jakby utwór śpiewał komputer, a nie człowiek. To jednak nie odstrasza śmiałków (a raczej desperatów).
Obecnie nie ma już prawdopodobnie artysty, którego głos nie jest przepuszczany przez Auto-tune, choć wielu z nich może nawet nie mieć pojęcia, że tak się dzieje. Producenci muzyczni nie informują o tym często piosenkarzy, gdyż - jak twierdzą - robią to dla ich dobra. Zmieniły się też znacząco warunki w studiach. Teraz można nagrywać, edytować dźwięk i dopracować wszystkie detale na jednym komputerze. Poza tym w otoczeniu elektronicznych instrumentów głos ludzki nie stroi idealnie, więc lepiej jest go poprawić. Co gorsza, technologia ta będzie mogła być już wkrótce wykorzystywana także przy występach na żywo. Zgroza!
Dlaczego producenci decydują się na takie kroki? Jednym z powodów jest dążenie do idealnego brzmienia. Wszystko musi być dopieszczone, wygładzone i dopiero wtedy może opuścić studio. Drugim powodem jest wygodnictwo. Nie muszą po raz enty kazać artyście nagrywać daną ścieżkę. Włączają odpowiedni program, który poprawi co trzeba i gotowe.
Jeśli chodzi o mnie, to jestem stanowczą przeciwniczką wykorzystywania Auto-tune. Dla mnie dźwięk zaśpiewany nieczysto, ale pełen prawdziwych emocji, jest więcej wart niż jego sterylna, komputerowa przeróbka. Nie mówię tutaj jednak o tym, że wolę wykonania, od których słuchania aż uszy bolą.
Chyba nie ma na tym świecie człowieka, który potrafiłby zaśpiewać wszystko w 100% czysto, ale czy ta niedoskonałość nie jest na swój sposób niezwykła? Irytuje mnie ta pogoń za doskonałością. Po co zabijać oryginalność wokalu poprzez Auto-tune, czy inne podobne efekty, na rzecz idealnie trafionych dźwięków? Moim zdaniem dużo ważniejsza jest bowiem ekspresja głosu niż jego idealne wpasowanie w tonację. Mam nadzieję, że kiedyś wokaliści i producenci muzyczni się opamiętają i przestaną iść na skróty…
A na koniec zostawiam zabawny filmik o tym, jak działa Auto-tune (Kliknij tutaj).
Grafika:
Komentarze [3]
2015-01-09 17:15
Naprawdę nie słyszysz tam fałszu i nie potrafisz odróżnić efektu, który pozostawia po sobie Auto-tune od prostego reverbu?
2015-01-09 17:06
Sama sobie usuwasz fałsze ;/
Słychać w Twoich coverach ;)
Najbardziej tu: https://www.youtube.com/watch?v=x5_HDbFmqPs
I co na to powiesz?
2015-01-08 17:11
W autotunie używanym z umiarem nie ma nic złego!
- 1