Fenomen absurdu?
Co jest kluczem do tego, aby odnieść sukces w dzisiejszym świecie showbiznesu? Talent? Siła przebicia? Piękna aparycja? Owszem, wszystko to jest przydatne, ale okazuje się, że jest znacznie łatwiejsza droga. Aby zyskać popularność, splendor, fanów, a czasem i poprawić swoją sytuację materialną, należy być dziś po prostu... dziwacznym, niepospolitym i oryginalnym. Trzeba mieć lub zrobić coś, co odróżni nas od milionów, niekiedy może utalentowanych i pięknych, ale jednak zwykłych i powtarzalnych. I, rzecz jasna, tę naszą nadzwyczajność trzeba też rozpowszechnić.
Przypomnijmy sobie programy typu Idol (Big Brother, ostatnio You Can Dance etc.) – ilu dziwaków, ewidentnych odmieńców, którzy wystąpili tylko w eliminacjach, zapadło nam w pamięć? Patrząc na nich – bez przykładów, bo można je mnożyć w nieskończoność - zastanawiamy się, czy mają coś z głową, czy może jest to celowy, przemyślany zabieg. Rozważając drugą możliwość, można dojść nawet do tego, iż osobnicy ci to ni mniej, ni więcej... geniusze, potrafiący bezbłędnie trafić w oczekiwania głodnych sensacji, kiczu, komercji, a właściwie głupoty, widzów.
Obecnie, dzięki pośrednictwu mediów, zwłaszcza Internetu, coraz to nowe osobliwości trafiają do nas z prędkością światła. Najciekawsze, że często śmieszy nas coś, co w pierwotnym założeniu wcale takowym być nie miało. Pierwszy przykład z brzegu: chociażby Kanikuły. Zwykła piosenka o wakacjach, zaśpiewana w języku rosyjskim. Teoretycznie nic takiego, a jednak... Swego czasu przesyłana przez miliony internautów jako coś komicznego, groteskowego, z lekka nawet żałosnego. To samo z wszechobecnym Jożinem z Bażin (wspomnę tylko na moment, aby nie nabawić się fobii przed Jożinem wyskakującym z lodówki) – czyżby dziwne (a raczej modne 30 lat temu) ubranie, żywiołowa choreografia brodatego staruszka połączona z nonsensownym tekstem o potworze z mokradeł oraz wpleciony w to wszystko gość z rozdziawioną szczęką na szybie, były receptą na sukces? Na to wychodzi. Przed laty, usilnie lansowany, przeszedł raczej bez echa, teraz natomiast staje się hitem, szturmuje listy przebojów, jest ściągany jako dzwonek na komórki, tworzone są wszelkiego rodzaju remixy itd.
Niedawno polską scenę, nie tylko polityczną, zdominowała postać Krzysztofa Kononowicza – kandydata na prezydenta Białegostoku, gotowego zlikwidować wszystko. Myślę, że ten prosty, nieobyty z kamerą obywatel nigdy w życiu nie spodziewał się, że jego kandydatura wzbudzi takie zainteresowanie. A jednak: „jego” sweter w tureckie wzory wystawiony został na Allegro, powstawały o nim piosenki, zyskał duże zainteresowanie mediów, nawet telewizji publicznej. Najprawdopodobniej jest to swego rodzaju dowcip zrobiony polskiemu społeczeństwu, mający na celu uświadomienie wszystkim, że każdy, nazwijmy to po imieniu, idiota może zostać politykiem. Zaskakujące jednak jest to, jak wielu z nas to kupuje.
Co powoduje tak sporą popularność tych postaci? Czyżbyśmy utożsamiali się z nimi? A może wręcz odwrotnie - potrzebujemy poczucia, że jest ktoś dziwniejszy, mniej rozgarnięty, bardziej żałosny (itd.) od nas? Całkiem możliwe, biorąc pod uwagę stereotypową polską zazdrość i zawiść wobec wszystkiego, co, w jakimkolwiek znaczeniu, lepsze. Można pokusić się o stwierdzenie, że znaleźliśmy sobie nową formę rozrywki – wyśmiewanie. Ciekawe, że przy tym wszystkim nie zdajemy sobie sprawy, jakie korzyści może z tego czerpać „obiekt wyśmiewany”. Może to niezbyt trafny przykład, ale weźmy pod uwagę twórców nurtu disco-polo: teoretycznie NIKT tego nie słucha i NIKT nie jest fanem, bo siara, wtopa, obciach. Skąd więc mercedes klasy S w garażu lidera Boysów i koncerty rezerwowane 2 lata naprzód?
Nie można z pewnością generalizować. Czy marząc o sławie lepiej robić z siebie idiotę, czy też lepiej wytrwale szlifować nasz talent. Z drugiej strony, takie „gwiazdy” (bardziej samozwańcze niż faktycznie godne tego określenia, zresztą obecnie chyba ciężko sprecyzować, co ono dokładnie oznacza), polegające wyłącznie na swojej oryginalności, mają jedną cechę wspólną – najczęściej są jednosezonowe, a ich blask mija stosunkowo szybko, nie pozostawiając za sobą bardziej wartościowych śladów. Na szczęście? Być może. Niezaprzeczalnym faktem jest, że dostarczają nam pewnej rozrywki i chwała im za to. Bo inaczej, co byśmy podziwiali, komentowali czy... wyszydzali?
Komentarze [4]
2008-04-02 12:23
brawo koko, jestem pod wielkim wrażeniem tfojej tfoorczości! tak 3maj!
2008-04-01 16:00
może zacznę być takim głupkiem ;D.. chociaż w sumie już troche jestem ;D.. sssspoko bejb :*:D
2008-03-30 20:50
2008-03-28 22:46
brawo Cocco:)
myslalem o tym samym ostatnio, ze bycie “weird” jest popularne;)
dobry artykul!
- 1