„Hamlet” na zapadłej jugosłowiańskiej wsi
Teatr telewizji zepchnięto w dzisiejszych czasach na margines. Nagrywanie spektakli na żywo to jedno a dyktat komercjalizmu to drugie. Dyrektorzy TVP uznali bowiem, że nie warto emitować na antenie telewizji publicznej czegoś, co gromadzi przed ekranami telewizorów jakiś milion widzów. Tym samym wielka idea, która pojawiła się pod koniec lat 50. XX wieku, została zaprzepaszczona, choć wielu Polaków nadal czeka w poniedziałkowe wieczory na spektakle w TVP 1. W latach swej świetności na cykl spektakli zaadaptowano np. "Stawkę większą niż życie", a Teatr Sensacji "Kobra" należał do najbardziej popularnych programów telewizyjnych, stając się ostatecznie legendą. W ramach Teatru TV emitowano oczywiście również klasykę, chociaż odbiorcami nie byli przecież wyłącznie intelektualiści. Dziś te wspaniałe realizacje można obejrzeć od czasu do czasu na TVP Kultura. Niestety, emitowane są rzadko i o tak późnych porach, że ludzie wstający wcześnie do pracy nie mogą pozwolić sobie na ich obejrzenie. Ich prośby o wcześniejsze pory emisji tych spektakli wysyłane na Woronicza pozostają bez odzewu. Żałosne opery mydlane i głupkowate reality show w zupełności wyparły to, co stworzyli najwybitniejsi rodzimi reżyserzy wspierani przez wybitnych polskich aktorów.
Jednym z takich niezwykłych widowisk, które znajduje się w Złotej Setce Teatru TV, jest "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" Ivo Bresana, wyreżyserowane przez Olgę Lipińską w 1985 roku. Nie była to pierwsza adaptacja dramatu tego znakomitego jugosłowiańskiego autora, co jedynie dobrze świadczy o zorientowaniu w temacie i konsekwencji w doborze repertuaru ludzi, którzy przez lata byli za to odpowiedzialni w Teatrze TV. Wcześniej nagrano wspaniałą, aczkolwiek kontrowersyjną i oczekująca kilkadziesiąt lat na emisję (do 2019 roku) sztukę "Lalka z łóżka nr 21". Olga Lipińska kończy właśnie swój cykl kabaretowy "Kurtyna w górę", do którego adaptacja ta wydaje się być posłowiem. Wskazuje na to zarówno maniera reżyserii, obsada spektaklu jak i muzyka Krzysztofa Knittela. Rok premiery spektaklu (1987), to czas zbliżającej się nieuchronnie zmiany ustrojowej i upadku socjalizmu w naszym kraju. O ile w swoich spektaklach kabaretowych Lipińska bardzo ostrożnie, choć wyraziście, ośmieszała władzę ludową, o tyle tu, wylała już na nią bez zahamowań całe wiadro pomyj, a przez postać wiejskiego nauczyciela pokazała własną walkę z cenzurą i jednocześnie sytuację człowieka, od którego banda nieuków i prostaków sprawująca władzę po prostu wie lepiej i już.
Akcja wspomnianego dramatu rozgrywa się w latach 60. na zapadłej jugosłowiańskiej wsi Głucha Dolna. Sekretarz lokalnego komitetu partyjnego, Mate Bukara (w tej roli Janusz Gajos) zwołuje pewnego dnia wiejskie zebranie i informuje chłopów, że zgodnie z zaleceniem władz centralnych, które właśnie otrzymał, mieszkańcy wsi mają zostać oświeceni poprzez kontakt z kulturą wyższą. Po cóż jednak chłopom kultura, skoro brakuje im ciągników i nawozów, ale skoro taka jest wola władzy ludowej, to przecież to ich wola. Okazuje się, że jedyną osobą we wsi, która otarła się o kulturę, jest towarzysz Misurina. On to bowiem podczas sprzedaży wina w Zagrzebiu został przez znajomych zaciągnięty do teatru na przedstawienie, jak to powiedział: "o królu, co mu do ucha nalali i ten młody się nie zgodził, a jego narzeczona się utopiła". I to właśnie on teraz w barwny, choć i komiczny sposób, opowiada treść sztuki mieszkańcom oraz występuje z wnioskiem o wystawienie tego spektaklu w ich wsi. Na nic zdają się sprzeciwy miejscowego nauczyciela, który doskonale wie, że zarówno partyjni decydenci jak i mieszkańcy nie tylko nie rozumieją tekstu, ale i nie mają pojęcia o aktorstwie. Komiczne dyskusje przerywa wejście Jocy (Sylwester Maciejewski), któremu poprzedniej nocy aresztowano ojca za rzekome zdefraudowanie niemałej sumki z kasy spółdzielni, do której miał klucze. Pieniądze te miały zostać przeznaczone na zakup traktorów, a ojciec Jocy wyznał w areszcie synowi, że ich nie ruszył. Zatem jedyną osobą, która mogła to zrobić, był sekretarz komitetu, ale któż odważyłby się oczernić przedstawiciela władzy ludowej i miejscowego bohatera partyzantki? Tymczasem trzeba było zabrać się za spektakl. Na początek ustalono obsadę. Wiejski nauczyciel Škunca, reżyser przedstawienia, tak obsadził role, że w życiu i w charakterach wykonawców można odnaleźć wyraźne podobieństwa do odtwarzanych przez nich postaci. Króla Klaudiusza zagrał oczywiście sam sekretarz partii Mate Bukara (Janusz Gajos), królową lokalna karczmarka Majkaca (Stanisława Celińska), do której sekretarz prostacko próbuje się zalecać. Simurina (Janusz Rewiński) dostał rolę Horacego, Macak (Marek Siudym) rolę Laertesa, a partyjny lizus i karierowicz Puljo (Jerzy Turek) rolę Poloniusza. Jego córkę Andzię (Beata Poźniak) obsadzono w roli Ofelii, a w roli Hamleta… Jocę, który chce oczyścić dobre imię swego ojca fałszywie oskarżonego o malwersacje. Temu ostatniemu, po aresztowaniu ojca, żadne maskarady są nie w smak, ale musi się poświecić, bo kocha córkę Puljo i w innym przypadku nie dostanie zgody na ich ślub. Problemem staje się już pierwsza konfrontacja "artystów" z tekstem. Nie za bardzo godzą się na oryginalny tekst Szekspira, ale też nie widzą problemu, by nanieść w nim masę poprawek, wszak wierszokleta z burżuazyjnej Anglii, reprezentujący zgniliznę Zachodu nie może stać wyżej w hierarchii od reprezentanta ich władzy ludowej, który z karabinem w ręku walczył za okupacji (choć swoją drogą ten jego heroizm jest mocno wątpliwy). Nauczyciel został wolą ludu zmuszony do przerabiania tekstu Szekspira na jakiś rymowany wodewil, a jego Hamlet stał się rewolucjonistą obalający reakcyjny monarchizm. Nauczyciel jest naturalnie świadomy, że tym samym popełnia zbrodnię na sztuce, ale nie ma wyboru, bo za krnąbrność wywalono go już z pięciu innych wiejskich szkół. Po próbie Bukara spotyka się z Puljem przy kieliszku i rozmawiają o pieniądzach spółdzielni. Puljo podejrzewa, że Bukara do jakiegoś czasu wyprowadzał pieniądze z kasy spółdzielni, bo w końcu wybudował największy dom w okolicy, ale oczywiście w oczy mu tego nie mówi, bo sam jest częścią tego chorego lokalnego układu. Ważniejszy jest dla niego w tym momencie związek Jocy z jego córką Andzią. Zastanawia się i to bardzo poważnie, co mogło kierować Jocą, że ten zbliżył się do jego córki? Nie ma także pojęcia, co ten młody chłopak sądzi o najlepszym w świecie ustroju i o jedynej słusznej władzy? Wspólnie z Bukarą decydują, by Andzia wzięła chłopaka na spytki. Andzia posłuszna ojcu wypytuje o wszystko Jocę, ale dowiaduje się również przy okazji o liście, jaki Joca dostał od swojego ojca z więzienia, w którym ten obciąża Bukarę. Podczas kolejnych prób zmartwiona sytuacją Andzia pyta znienacka nauczyciela o swoją bohaterkę, a konkretnie o to, czy Ofelia słusznie zrobiła, donosząc ojcu i królowi na narzeczonego. Dowiaduje się, że niekoniecznie uczciwie, ale mądrze. Podczas kolejnej próby pojedynek Laertesa i Hamleta przeradza się w rzeczywistą bójkę, wynikiem której Macak z nożem na szyi przyznaje, że Bukara kazał mu spalić księgę rozchodów, a zostawić księgę przychodów. Towarzysz Bukara wspaniałomyślnie wybacza mu oszczerstwo, dając innym do zrozumienia, że załamany chłopak po stracie ojca musi popada w obłęd. Młodzian odrzuca Andzię, o której nieuczciwości opowiada mu nauczyciel. Awanturę przerywa przybyły chłop, który informuje zgromadzonych, że ojciec Jocy powiesił się w więzieniu. Nie robi to jednak na obecnych większego wrażenia. Słychać jedynie komentarze, że skoro się powiesił, to na pewno bez winy nie był. Pozostaje jeszcze kwestia listu, ale Joca odkrywa, że go nie ma. Nikt nie chce narazić się Bukarza, wszyscy umywają ręce, nawet nauczyciel, który poważał Jocę jako jedynego z całej tej hołoty. Po wyjściu chłopaka zaczyna się impreza z winem, tańcami i śpiewem. Nagle gaśnie światło. Czy wszyscy zginą jak w dramacie Szekspira, a Andzia rzuci się w nurt rzeki?
Gorzka tragifrasa Bresana odsłania mechanizm działania władzy komunistycznej, kierowanej przez troglodytów i najpodlejszy ludzki sort. W 1987 roku można było już jednak ten spektakl wyemitować (przeleżał na półce 2 lata). Zawsze jednak bardzo się dziwię, gdy czytam zarzuty kierowane pod adresem Lipińskie o współpracę z komunistami, argumentowane faktem, że w okresie PRL-u jako jedyna miała własny program w telewizji. Może się mylę, ale ja to widzę inaczej. Moim zdaniem Lipińska w latach siedemdziesiątych nie bała się ośmieszać „uroków” słusznie minionego systemu, a na koniec wystawiła tejże komunistycznej władzy uszczypliwą laurkę w postaci sztuki Bresana. Dramatu, który opowiada przede wszystkim o tym, że sztuka, nawet najbardziej wyrafinowana, wzniosła i pozornie daleka od prostego człowieka, jest mu bliska, a prości ludzie są w stanie powielić tragiczny schemat arcydzieł, nawet w groteskowy sposób.
Ale rewelacyjny spektakl to także zasługa aktorów. Najjaśniej błyszczą tu Janusz Gajos i Janusz Rewiński - ci sami, którzy grali w "Kurtynie w górę". Tylko teraz rolę się nieco odwróciły, bo tam pierwszy grał Woźnego Tureckiego, a drugi dyrektora teatru. Tu Gajos świetnie wcielił się w rolę oszusta, krętacza dzierżymordy i manipulanta, a przy tym prostaka gloryfikującego siebie i swoje dokonania, który dzięki wynaturzeniom ustrojowym dorwał się do władzy, a Rewiński Misurinę, niezbyt bystrego chłopa, który przezabawnie opowiada historię księcia duńskiego. Co ciekawe gra chłopa tak, jak w kabarecie grał dyrektora, dając widzowi do rozumienia, że chamem tak naprawdę może być każdy, także ten, który sprawuje władzę. Ważną rolę w tym spektaklu zagrał również Adam Ferency. Jego postać biednego, chorego intelektualisty (nauczyciela), którego bezsilność skłania do konformizmu to prawdziwa perełka. Mnie osobiście zachwyciła jednak najbardziej jego deklamacja monologu Hamleta. Reszta obsady również nie odstaje poziomem. Jerzy Turek jest doskonałym Puljo, Stanisława Celińska bardzo przekonywającą wiejską karczmarką, Sylwester Maciejewski przyzwoitym Jocą, a Ofelię zawsze sobie wyobrażałem jako dziewczynę o takiej właśnie urodzie.
Sztuka Bresana będąca zjadliwą analizą rozmaitych wynaturzeń w zamkniętym środowisku wiejskim jest nie tylko niewyczerpanym wręcz źródłem komizmu, ale i refleksji o powikłanych zależnościach między prawdą i prawem, sumieniem i sprawiedliwością. To tylko jedna z wielu wspaniałych inscenizacji Teatru Telewizji. Jakże ubogie są obecnie poniedziałki bez tych spektakli.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?