Jeden gest
Wszystko wydarzyło się w chłodny, aczkolwiek bezwietrzny dzień. Niebo wypełnione było chmurami, nie pozostawiając ani skrawka wolnej przestrzeni. Być może właśnie to było powodem, dla którego miasto wydawało się być tego dnia wyjątkowo nieprzyjazne. Budynki i ulice były jakieś szare i smutne, a ludzie, pospiesznie przemierzający chodniki, zdawali się być jakby nieobecni duchem. Niby wszystko było jak zwykle, ale coś było jednak nie tak.
Klara – była chyba najbardziej ekstrawagancką kobietą, jaką można było spotkać w tym mieście. Rudowłosa, o długich lokach, ubrana każdego dnia w najbardziej wymyślne i kolorowe kreacje. Zawsze roześmiana i pozytywnie nastawiona do ludzi oraz wiedząca dokładnie, dokąd w życiu zmierza. Ludzie lubili ją, ponieważ potrafiła w najróżniejszych sytuacjach obdarzyć innych dobrym słowem i nigdy nie odmawiała im pomocy.
Właśnie przemierzała ulice swego miasta, gdyż zdążała na spotkanie, podczas którego miała promować akcję charytatywną, w które się ostatnio zaangażowała. Przechodząc obok przystanku autobusowego, zauważyła kątem oka starszą kobietę, która szukała czegoś nerwowo w swej staromodnej torebce. Na jej twarzy malowało się zmartwienie. Klara nigdy nie ociągała się z pomocą, gdy widziała innych ludzi w potrzebie. Tak też było i teraz. Podeszła z delikatnym uśmiechem na twarzy do kobiety i zapytała z troską w głosie:
- Przepraszam, ale wygląda pani na mocno zmartwioną. Czyżby pani coś zgubiła. Może mogłabym pani jakoś pomóc?
- Ach, tak, tak... Widzisz, moja droga, nie mogę znaleźć mojej brązowej portmonetki. Miałam w niej pieniądze na bilet do domu. Nie widziałaś jej gdzieś może?
- Nie przypominam sobie, abym dzisiaj gdzieś taką portmonetkę widziała. A może zostawiła ją pani w którymś sklepie?
- To całkiem możliwe, aczkolwiek widzisz moje dziecko, sprawunki robiłam dzisiaj tylko w dwóch sklepach, tu blisko dworca. Jak się zorientowałam, że jakoś lżej mi się tę moją torebkę niesie, wróciłam tam, ale w żadnym z nich nie widzieli mojej zguby.
- Kurczę, ale pech i to jeszcze w taki nieprzyjemny dzień. A pani torebka nie ma może zepsutego zamka, przez który taki portfel mógłby wypaść?
- Nie wydaje mi się. Byłam nie tak dawno u zaprzyjaźnionej kaletniczki i ona mi torebkę naprawiła. Mój syn nawet mi potem powiedział, że mocno przepłaciłam za naprawę, ale nie chciałam kupować nowej, bo musisz wiedzieć, ze to taka rodzinna pamiątka.
Zegar na ścianie frontowej dworca pokazywał godzinę trzynastą. Starsza kobieta spojrzała nerwowo w tamtą stronę.
- Och nie, już tak późno! Cóż ja teraz pocznę? – zasmucona i zrezygnowana usiadła ciężko na ławce.
- A pański syn albo wnuczek nie mogliby po panią przyjechać? – zapytała Klara.
- Moja cała rodzina już dawno wyjechała z miasta, a część nawet za granicę. Pieniądz stał się dla nich priorytetem.
- Przykro mi z tego powodu, ale kiedyś dotrze do nich na pewno, co w życiu jest tak naprawdę ważne.
- Kiedyś pewnie tak, ale wtedy dla mnie może już być za późno.
- Nie chciałabym się narzucać, ale może mogłabym pani jakoś pomóc. Tak się składa, że mam przy sobie trochę monet i myślę, że powinny pani wystarczyć na bilet powrotny do domu. Proszę bardzo. A jeśli uda mi się znaleźć gdzieś pani portfel, to zostawię go tutaj w tej kwiaciarni przy dworcu. Tam pracuje, z tego co pamiętam, tylko jedna kwiaciarka, zatem powinna panią pamiętać, gdy zapyta pani o swoją zgubę.
Starsza kobieta nie powiedziała ani słowa. Jej wyraz twarzy sugerował jednak, iż chyba po raz pierwszy w życiu jakaś nieznajoma zaoferowała jej bezinteresownie pomoc. Ale po chwili zadała jeszcze jedno pytanie.
- A ty, kochana, nie jesteś przypadkiem studentką?
- A owszem. Studiuję na lokalnym uniwersytecie – odpowiedziała Klara.
- Wydawało mi się, że studenci nie za bardzo mają pieniądze i chyba też niezbyt chętnie innym pomagają?
Klara uśmiechnęła się, podając kobiecie dokładnie wyliczoną sumę na bilet.
- Nie mogę się z tym zgodzić – odpowiedziała kobiecie wciąż się uśmiechając. - Myślę, że każdy z nas pomaga na swój sposób. Nie warto oceniać książek po okładkach, jak to mówią.
- Daj Bóg, żeby było na świecie więcej takich dobrych ludzi jak ty, młoda damo – odpowiedziała jej kobieta.
W oczekiwaniu na przyjazd autobusu Klara zabawiała starszą panią rozmową, w trakcie której opowiedziała jej co nieco o sobie, a także o celu swojej podróży, przedstawiając akcją charytatywną, w którą się zaangażowała. Kiedy autobus starszej pani nadjechał, pożegnały się serdecznie, po czym każda ruszyła w swoją stronę. Kiedy starsza pani dotarła do domu, wyciągnęła kartkę i długopis, usiadła przy stole i napisała długi list. Włożyła go do koperty wraz z pieniędzmi, jakie udało się jej tego dnia zebrać, oszukując innych. Całą sumę przeznaczyła na charytatywny cel, o którym opowiedziała jej Klara. Wieczorem zadzwoniła zaś do syna i postanowiła, że zrobi też coś, by odnowić utracony kontakt z rodziną.
Od tego dnia, wśród smutnych i szarych obłoków kłębiących się nad miastem, zalśniły klejnoty, których blask zwiastował nadchodzące, lepsze dni.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?