Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Muzyczny „danse macabre”   

Dodano 2012-02-22, w dziale felietony - archiwum

Jako szczęśliwemu właścicielowi wysłużonego latami „posługi” iPoda z niesamowicie wytartą obudową z anodyzowanego aluminium i jedną działającą słuchawką, dobrze było usłyszeć, że firma geniusza z Doliny Krzemowej nareszcie przestała grupować nasz kraj z nacjami Afryki Środkowej. Nareszcie bowiem zezwoliła, bez zbędnego wychodzenia z domu (ruch jest przecież passé!), na cieszenie się w ciągu kilku chwil najświeższymi premierami ze świata muzyki i filmu…

/pliki/zdjecia/dan1.jpg

Ja trendowi na zakupy w Internecie uległem dopiero kilka dni temu. Za niższą cenę (to właśnie promocja skłoniła mnie do zakupu) zdobyłem własny kawałek duszy ulubionego artysty. I niby piosenki brzmią identycznie (czasami trafiają się nawet jakieś drobne bonusy). I pewnie okładkę z powodzeniem dodać można sobie w odpowiedniej zakładce, a teksty, obchodząc się bez bookletów, można znaleźć w Internecie, to bardzo szybko po dokonaniu wirtualnej transakcji ruszyło mnie sumienie.

Dlaczego? Zabiłem bowiem właśnie kolejną, pachnącą nowością płytę z wyczerpującym bookletem i piękna okładką, którą oglądać można nawet offline. Ba! Nawet wtedy, gdy firma dostarczająca energię odetnie nam prąd za niepłacone przez miesiące rachunki (należy jednak pamiętać, że w okresie zimowym czas na tulenie i wpatrywanie się w ową grafikę nieco się w takim wypadku skraca, kończąc się wczesnym zachodem słońca).

W pewnym stopniu przyczyniłem się także do rozwijającej się powoli tendencji do zaniku wszelakiej kreatywności, bo płytowe książeczki staną się w tym tempie pod koniec dekady już tylko wspomnieniem przeszłości i zajmą miejsce retro – bonusu, równając się miejscem ze wspaniałymi dźwiękami syntezatorów z szalonych lat osiemdziesiątych. Bo pod koniec tego dziesięciolecia nawet najmniejszy koncept na album stanie się jedynie mrzonką, o którą nie będą już zabiegać nawet najbardziej wymagający krytycy.

Ale i to wszystko można jakoś „przetrzymać”. Bo najgorsze okazało się to, czego gołym okiem nie widać. Zabrakło bowiem „tych” emocji. Nie było już tego niezwykłego podekscytowania samym zakupem. W drodze ze sklepu nie zastanawiałem się, czy przypadkiem wydane pieniądze nie poszły na marne i czy czasami niezachwyconemu umieszczonymi na krążku muzycznymi fajerwerkami słuchaczowi nie powinno przysługiwać prawo zwrotu. /pliki/zdjecia/dan2.jpgNie było tych wszystkich rytuałów, poczynając od powolnego rozpakowywania płyty, aż do poznawania tekstów kolejnych piosenek jeszcze przed ich pierwszym osłuchaniem. Zaskoczenia też być nie mogło. Każdy kawałek przed zakupem przesłuchiwać można bowiem w nieskończoność, a raczej aż do znudzenia – zresztą, jak kto woli. I pozostało tylko jedno – przyjemność z usłyszenia głosu wokalisty, który od tak dawna nie dawał żadnego znaku życia, zaszywając się gdzieś daleko w nagraniowym studio, by po raz kolejny ucieszyć swych fanów najnowszym dziełem, do którego wracać będzie można setki razy.

Jak jednak ocenić podobne dzieło, gdy jest ono tylko skrawkiem tego, czym być powinno? Tylko niezmaterializowanym towarem, za który wytwórnie płytowe każą płacić sobie niemałe sumy, a z których i tak znikomy procent trafi do kieszeni tego, który w procesie tworzenia jest właściwie źródłem wszystkiego? Czy zależy nam jeszcze na tym, by kolejne nuty wyrywające się jedna po drugiej z głębokiej ciszy podekscytowania i skupienia były podane w czymś innym niż tylko kilkuset pikselach na monitorze naszego komputera? Na to pytanie niektórzy z nas odpowiedzieli sobie chyba poniekąd sami, protestując tak szumnie przeciwko podpisaniu osnutej nutką tajemnicy, skandalu i publicznego oburzenia Anti-Counterfeiting Trade Agreement, które dla innych stało się zapewne pretekstem o walczenie nie o prawa do prywatności a o publiczne przyzwolenie na zupełnie bezkarne przywłaszczanie sobie cudzej własności.

Z drugiej strony coraz częściej znajdują się jednak artyści, którzy powoli odstępują od zdania aprobowanego przez ich wytwórnie. „To jest niematerialna rzecz, dostępna tylko w sieci. Jeśli już, to cieszę się, że takie firmy jak Amazon zbijają cenę cyfrowych plików muzycznych w stosunku do ich fizycznych odpowiedników i dają możliwość kupowania muzyki każdemu” - wyznała nie tak dawno Lady Gaga, której wielu do dziś zarzuca, że album za 99 centów i przeciążone serwery sklepu Amazon, to tylko skrzętnie zaplanowany chwyt marketingowy, mający na celu zwiększenie sprzedaży rzekomej „płyty dekady” w krótkim czasie. Swoim zdaniem podzielił się także artysta z rodzimego podwórka: „Jeśli staniecie kiedykolwiek przed wyborem: kupić moją płytę czy dać pieniądze potrzebującym, to wybór jest prosty. Wydajcie kasę na coś naprawdę ważnego, moją muzykę w każdej chwili możecie ściągnąć z sieci.” - powiedział na Off Festiwalu jeden z najpopularniejszych raperów w Polsce.

/pliki/zdjecia/dan3.jpg

Czy to znaczy, że sami artyści doprowadzą kiedyś do wirtualnego przewrotu, udostępniając swoją muzykę zupełnie za darmo, czerpiąc tym samym zyski jedynie ze sprzedaży albumów w wersjach fizycznych i biletów na trasy koncertowe je promujące? Nie od dzisiaj wiadomo przecież, że zyski ze sprzedaży krążków z dnia na dzień maleją i wcale nie zanosi się na to, by ktokolwiek jeszcze miał pobić zapierający dech w piersiach rekord Króla popu z niewiarygodną liczbą ponad 700 milionów sprzedanych płyt i singli. Decyzja - zapewne jak zawsze - leży w rękach ludzi zdających się egzystować w zupełnie oderwanym od rzeczywistości świecie. Ludzi liczących jedynie przepływające przez ich palce kolejne pachnące nowością banknoty i mających wpływ niemalże na wszystko, co wiąże się ze stworzeniem i promocją kolejnych albumów, a zarazem tych, których mało obchodzi dobro odbiorców i samych artystów. Starych, opierających swoje decyzje wyłącznie na sztywnych szablonach ekspertów z wytwórni, którym zupełnie nie w smak zmieniać obecny stan rzeczy – bo wymówka „mniej znaczy więcej” sprawdza się znakomicie, a przecież światowej gawiedzi można sprzedać nawet powietrze w torebkach lub podobnie żenującej wartości dzieła. Z jednym z takich właśnie dzieł spotkaliście się powyżej.

Źródło:

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.2 /37 wszystkich

Komentarze [4]

~Osprey
2012-02-22 21:52

Jeszcze są wydawane winyle przecież... A muzyka za darmo? Jeśli ktoś docenia świetną robotę muzyka, to i tak kupi zafoliowaną płytę ;) Jednak jeśli miałbym wybrać między kompaktem, a plikiem pobranym z sieci (za pieniądze) to wolałbym jednak mieć coś “fizycznie”.

~Jaskier
2012-02-22 20:41

To wiem. Raczej chciałem się dowiedzieć, dlaczego nie zostało podane w tekście.

~Luca
2012-02-22 20:31

O.S.T.R.

~Jaskier
2012-02-22 18:54

Którego rapera? ;)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry