Opowieść o irracjonalnym strachu
Horrorów polska kinematografia nie ma na swym koncie zbyt wiele, a tych dobrych prawie wcale. Pomijając stosunkowo ciepło przyjęty przez widzów i doceniony przez krytyków film Adriana Panka „Wilkołak”, żaden inny polski film grozy nie odniósł do tej pory sukcesu, a większość nie została w ogóle zauważona. Z takim właśnie stanem rzeczy skonfrontował się również Grzegorz Lewandowski, który podjął się realizacji horroru zatytułowanego „Hiena”, według autorskiego scenariusza. Zapewne zamierzał stworzyć coś oryginalnego i niebanalnego, ale to mu się nie udało, za to udowodnił, że jak się nie czuje gatunku, to można zepsuć nawet najlepszy pomysł.
Zacznijmy jednak od tego, co się producentom i reżyserowi udało. Po pierwsze udało się im zgromadzić sensowny budżet, dzięki któremu twórcy nie mogli narzekać na brak funduszy niezbędnych do realizacji swego pomysłu. Świetnie prezentują się również zdjęcia, a mam tu na myśli nie tylko umiejętności operatora kamery lecz także montaż. Muzyka, skomponowana przez zespół Variete, jest również niezła i naprawdę znakomicie wspiera opowiadaną historię, potęgując w odpowiednich momentach nastrój tajemniczości. Niezłe są też lokacje. Zdjęcia – jak informują producenci - realizowano na terenie nieczynnej kopalni w Bytomiu i starej huty w Chorzowie. Kreacje aktorów również nie zawodzą, choć można tu już mieć zastrzeżenia do postaci granych przez dziecięcych aktorów, szczególnie do Jakuba Romanowskiego, który gra postać głównego bohatera. Chłopiec ten wypada na ekranie mało wiarygodnie i przekonująco. Natomiast dobrą decyzją było zaangażowanie do tej produkcji Borysa Szyca oraz Magdaleny Kumorek, którzy to nigdy nie schodzą w swych kreacjach poniżej przyzwoitego poziomu, co i w tym filmie się potwierdziło. Ich kreacje oceniłbym jednak tylko jako dobre.
Największym atutem tego filmu jest jego fabuła. Lewandowski, dla którego jest to reżyserski debiut, opowiada w „Hienie” historię kilkunastoletniego chłopca, który mieszka wraz z matką w pewnej niewielkiej miejscowości na Górnym Śląsku (ojciec zginął mu podczas wypadku w kopalni), i którego ludzie zwą „Mały”. Chłopiec każdego dnia musi pokonywać długą drogę z domu do szkoły i z powrotem. Droga ta prowadzi przez „martwe pole”, które z irracjonalnego powodu rozbudza wyobraźnię naszego bohatera i przeraża go. Punktem wyjścia jest dzień, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach ojciec głównego bohatera nie wraca po pracy do domu. Ludzie twierdzą, że mężczyzna zginął w kopalnianym wypadku, ale syn nie przyjmuje tego do wiadomości. Jest zagubiony i nie chce pogodzić się ze stratą ojca. Równocześnie w okolicy zaczynają ginąć różne osoby, w tym głównie dzieci. W wyniku tych wydarzeń Mały zaczyna wierzyć w zasłyszaną od swego kolegi historię, że za tymi wszystkimi zniknięciami i zabójstwami stoi hiena, która podobno uciekła z pobliskiego ogrodu zoologicznego. Pewnego dnia chłopiec spotyka w lesie. tajemniczego i dużo starszego od siebie mężczyznę, któremu opowiada historię o hienie. Ten oferuje mu ochronę przed hieną w zamian za jedzenie. Kiedy w miasteczku giną następni ludzie, chłopiec zaczyna podejrzewać, że mordercą może być tajemniczy mężczyzna z lasu….
Tak w skrócie przedstawia się zarys fabuły. Myślę, że zgodzicie się ze mną, że niewątpliwie jest w niej potencjał na dobrą produkcję. Taki irracjonalny strach, który przejmuje kontrolę nad działaniami głównego bohatera, to w horrorach prawdziwa żyłą złota. Niestety, tu tego potencjału nie wykorzystano. Taka historia, gdyby ją opowiedzieć poprawnie warsztatowo, powinna trzymać widza w nieustannym napięciu, ale reżyserowi nie udało się osiągnąć tego efektu. Poza tym wprowadza on tu wiele dodatkowych wątków i postaci, które nie tylko nic nie wnoszą do opowiadanej przez niego historii, ale wręcz utrudniają widzowi skupienie się na tym, co dla tej historii jest naprawdę ważne. Reżyserowi nie udało się także zbalansować tych wszystkich wątków, co wprowadza na ekranie naprawdę niezły chaos. Od pierwszych kadrów widać, że reżyserowi bardzo zależy na tym, aby widz się bał, ale nie bardzo wie, jak ten efekt uzyskać, co potwierdza tylko jego brak czucia gatunku, o czym już wspomniałem. To moje spostrzeżenie potwierdza większość „strasznych momentów”, które bardziej widzów bawią swym przerysowaniem. Powiem więcej. Film przeraża tak naprawdę dopiero wtedy, gdy reżyser nie podejmuje próby przestraszenia widza. Mam tu na myśli choćby moment, w którym historia zaczyna się wyjaśniać. Wtedy towarzyszący wydarzeniom na ekranie klimat budzi w widzach autentyczny niepokój. Niestety, nie udało się reżyserowi także doprowadzić do tego, by widzowie bali się razem z bohaterami. Moim zdaniem o wiele bardziej boją się o nich.
To, że Lewandowski opowiada widzom wymyśloną przez siebie historię raczej chaotycznie, wprowadzając zupełnie niepotrzebne wątki i postaci, nie kończy bynajmniej listy zarzutów pod jego adresem. Podejrzewam, że nie tylko mnie zadziwiły i inne jego decyzje. Nie rozumiem na przykład, dlaczego Borys Szyc wciela się w tym obrazie aż w trzy postaci. Gra zarówno ojca głównego bohatera, jak i tajemniczego mężczyznę z lasu oraz lodziarza, który pojawia się na ekranie okazjonalnie. Mam wrażenie, że tego „nowatorskiego zabiegu” reżyser raczej nie przemyślał i efekt jest taki, że w kolejnych scenach filmu pojawiają się wszystkie postaci grane przez tego samego aktora, co na widowni wywołuje salwy śmiechu. Niezrozumiałe dla mnie jest również to, że jedna z postaci, grana przez Borysa Szyca, nie ma nawet imienia, stąd w recenzji nazywam ją po prostu tajemniczym mężczyzną z lasu? Podsumowując, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w tej produkcji naprawdę sporo przesadzono, przerysowano wiele scen, wspierając je drewnianymi dialogami, dlatego według mnie jest ona znacznie bliższa jest parodii gatunku.
„Hiena” to film specyficzny. Reżyser chciał bez wątpienia w tym swoim filmowym debiucie stworzyć coś oryginalnego, ale raczej mu się to nie udało. Dla mnie jest to niestety przykład zmarnowanego potencjału. Film ma masę niedociągnięć, a miejscami jest wręcz nudnawy. To znacznie bardziej mało przekonujące kino obyczajowe niż klasyczny horror. Jeśli potraficie jednak przymknąć oko na te niedociągnięcia, to powinniście go obejrzeć, choćby po to, by się przekonać, jak można zepsuć naprawdę ciekawy pomysł.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?