PepsiCo - gdzie mój odrzutowiec?
Gdy oglądamy telewizję, narzekamy bardzo często na bloki reklamowe, które pojawiają się w trakcie trwania naszych ulubionych programów, filmów czy seriali. Cóż, spoty reklamowe, które w założeniu mają zmieniać sposób postrzegania i rozumienia przez widza określonych rzeczy, wywoływać w nim konkretne pragnienia oraz generować jego potrzeby, to niestety już nieodłączna część współczesnej telewizji. Gdy jednak mówimy o reklamach, mamy z reguły przed oczami 30 sekundowy ciąg atrakcyjnych scen, zakończony tekstem, który z reguły studzi emocje i nasz zapał. Człowiek bywa jednak omylny i często musi za swoje błędy zapłacić. Czy zawsze? Poznajcie historię sprawy sądowej John Leonard vs. PepsiCo, Inc.
Sprawa Leonard kontra Pepsico, Inc, szerzej znana jako sprawa „Pepsi points”, to w dużym uproszczeniu proces sądowy dotyczący sprawy z zakresu prawa kontraktowego, która była rozpatrywana w Sądzie Okręgowym Stanów Zjednoczonych dla Południowego Dystryktu Nowego Jorku w 1999 roku, a dotyczyła rozumienia pojęcia oferty i jej akceptacji. Sędzią w tej bardzo głośnej sprawie była Kemba Wood.
Przejdźmy jednak do genezy sprawy. Oto 20 letni student ze Seattle wytoczył proces sądowy jednemu z największych przedsiębiorstw na świecie, produkującemu i sprzedającemu napoje bezalkoholowe oraz produkty spożywcze, w sprawie odrzutowca sił zbrojnych USA. Lata 90’ XX wieku to czas tzw. „Cola Wars”, czyli bezpardonowej rywalizacji marketingowej między The Coca-Cola Company i PepsiCo, obejmującej serię reklam porównawczych. To wtedy, w trakcie kampanii marketingowej “Drink Pepsi, Get Stuff”, PepsiCo wprowadziło promocyjny program lojalnościowy, w ramach którego klienci mogli zdobywać tzw. Pepsi Points. Punkty te mogły być zdobywane przez osoby fizyczne poprzez zakup produktów firmy, a następnie wymieniane na różne towary. Reklama telewizyjna kampanii pokazywała na przykład ucznia, który przyleciał do szkoły odrzutowcem AV-8 Harrier II (wycenionym wówczas na 37,4 mln dolarów (według twórców reklamy można było zostać właścicielem tego samolotu za jedyne 7 milionów Pepsi Points).
Celem tej kampanii marketingowej było pozyskanie nowych młodocianych klientów poprzez uzmysłowienie im, że Pepsi jest "fajnym, młodzieżowym" napojem (zaczęto nawet mówić o pokoleniu pepsi). Kampania, wsparta przemawiającą do wyobraźni reklamą z odrzutowcem, wzbudziła wielkie społeczne zainteresowanie. Problem w tym, że we wspomnianej reklamie nie było precyzyjnych, jednoznacznych zastrzeżeń. Nie napisano niczego drobnym drukiem. Pod wizerunkiem wspomnianego powyżej myśliwca umieszczono jedynie liczbę punktów, które należy zdobyć, by móc ubiegać się o tę nagrodę. Nigdzie nie umieszczono najmniejszej nawet wzmianki, że to tylko żart, taki promocyjny chwyt i że PepsiCo tak naprawdę nie ma zamiaru przekaywać komuś samolotu bojowego o wartości prawie 200 mln zł. Łatwo się więc domyślić, że wśród milionów konsumentów znaleźli się też „szaleńcy”, którzy odebrali reklamę „na serio” i z determinacją przystąpili natychmiast do walki o tę główną nagrodę.
Powód w tej sprawie, czyli wspomniany 21-letni student ekonomii John Leonard, odkrył lukę w regulaminie promocji, dzięki której mógł w zgodzie z literą prawa nabyć Pepsi Points po 10 centów za punkt. Warunki promocji wskazywały bowiem, że jeśli ktoś zdobędzie 15 punktów Pepsi, to może sobie dokupić absolutnie nieograniczoną liczbę punktów dodatkowych właśnie po 10 centów za sztukę. John zdobył szybko te 15 punktów, a następnie przekonał przyjaciół, by pożyczyli mu 7 milionów dolarów, obiecując im udział w zyskach po sprzedaży samolotu. John wypełnił wymagania regulaminowe, dostarczając firmie PepsiCo 15 punktów oraz czek na kwotę 700 008,50 USD, po czym oczekiwał od firmy, zgodnie ze złożonym w jej reklamie zobowiązaniem, przekazania mu odrzutowca. PepsiCo odrzuciła jednak stanowczo tę prośbę Leonarda, powołując się w swoim uzasadnieniu na humorystyczny charakter oferty. John nie dał jednak za wygraną i niezwłocznie pozwał PepsiCo, Inc. do sądu. Chłopak domagał się po prostu wyegzekwowania przez sąd złożonej mu przez firmę w reklamie oferty. Oskarżył przy tym PepsiCo o naruszenie zasad umowy oraz oszustwo. Sprawa natychmiast trafiła na pierwsze strony amerykańskich gazet, wywołując ogromny oddźwięk. Opinia publiczna opowiedziała się naturalnie po stronie Johna. Amerykanie potwierdzili, że w reklamie Pepsi wyraźnie było powiedziane, że jeśli ktoś przekaże firmie 7 milionów punktów Pepsi, to dostanie w nagrodę odrzutowiec. W sądzie sprawa toczyła się jednak przez kilka lat. W swoim wyroku sędzina Kemba Wood stanęła jednak po stronie PepsiCo, uwzględniając w swoim orzeczeniu uzasadnienie prawników firmy, mówiące o humorystycznym charakterze spotu (podała jako przykład nierealny charakter lądowania odrzutowca na terenie szkoły oraz brak kompetencji bohatera reklamy do pilotowanie samolotu). Stwierdziła ponadto, że nawet gdyby reklama ta była ofertą, to trudno wyobrazić sobie sytuację, w której "rozsądna osoba" jest w stanie uwierzyć w to, iż wielka korporacja odda w jej ręce myśliwiec wojskowy wart ponad 172 mln zł za ułamek tej kwoty. Mówiąc krótko uznała, że reklamy nie można było uznać za ofertę, a więc nie została tym samym zawarta wiążąca umowa pomiędzy panem Johnem Leonardem a Pepsi-Cola.
Sprawę skomentował również ówczesny główny PR-owiec PepsiCo John Harris: „Dziesiątki milionów Amerykanów i ludzi na całym świecie zobaczyło tę reklamę, zrozumiało nasz żart i wybuchło śmiechem. Pan Leonard po obejrzeniu spotu zatrudnił doradców biznesowych i prawników, postanawiając podjąć kroki prawne.”
Sprawa stała się na tyle głośna, że głos w tej sprawie zabrał także Biały Dom, który wydał oświadczenie, że Harrier nie zostałby sprzedany w ręce cywilne bez „demilitaryzacji”, która w przypadku tego samolotu oznaczałaby pozbawienie go zdolności do lądowania i startu w pionie.
Tak więc John Leonard proces przegrał, a sąd w całości odrzucił jego roszczenia. PepsiCo nadal emitowała reklamę, ale zaktualizowała koszt odrzutowca na 700 milionów punktów, dodając jedynie drobną informację „Just kidding”. Sprawa przeszła już jednak do historii i jest obecnie często omawiana na wydziałach prawa amerykańskich uczelni. A nas umacniła jedynie w przekonaniu, że zwykły Kowalski domagający się sprawiedliwości w sporze sądowym z wielką korporacją jest zdecydowanie bez szans.
Oryginalną reklamę może obejrzeć pod tym linkiem (archiwum).
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?