Pracować, czy nie pracować…
Kolejne wakacje minęły nam jak z bicza strzelił. Czy był to dla was pracowity czas? A może nastawiliście się wyłącznie na relaks po długim i wyczerpującym roku szkolnym? Zakładam, że jednym z was upłynęły one na leniuchowaniu, spotykaniu się ze znajomymi, a innym już na wyjazdach i zwiedzaniu atrakcyjnych miejsc. Na pewno są jednak wśród was i tacy, którzy wykorzystali ten czas w jeszcze inny sposób. Ja na przykład, po raz pierwszy w życiu, postanowiłam świadomie zrezygnować z laby, wyjechać gdzieś z miasta i tam podjąć pracę. Ostatecznie udało mi się znaleźć pracę w sklepie nad morzem i dziś chciałbym podzielić się z wami moimi refleksjami.
Zacznę od największego chyba plusa. Wiadomo, są nim zarobki. Stawki są najróżniejsze i z pewnością zależą od lokalizacji obiektu, kierownika sklepu oraz rodzaju podpisanej umowy. Srednio wynoszą one okolo 15 złotych za godzinę (nie mówię tutaj o pracy za granicę tylko w Polsce). Licząc, zgodnie z umową, po sześć godzin pracy dziennie, daje to ponad pięć tysięcy dochodu po dwóch miesiącach. Suma wydaje mi się ciągle bardzo atrakcyjna, jeśli uwzględnić mój wiek i brak jakiegokolwiek fachowego przygotowania. Ale, jak się tak dobrze zastanowić, to można też znaleźć w takiej pracy pewne minusy.
Jeśli uda nam się znaleźć pracę w miejscu zamieszkania, to nie ma problemu z noclegiem ani z wyżywieniem. Te koszty pozostają bowiem tradycyjnie po stronie naszych rodziców, a my wszystkie zarobione pieniądze możemy zatrzymać dla siebie. Opcja ta tylko pozornie wydaje się być bardzo korzystna, gdyż wielu z nas pragnie w wakacje wyrwać się z domu, oderwać się od tego, co bliskie i znajome. Pragniemy odmiany, chociaż chwilowej ucieczki od dobrze znanego nam miejsca i uwolnienia się od znajomych, ich nawyków i przyzwyczajeń. Chcemy doświadczyć samodzielnego życia, poznawać świat i ludzi. Niestety, w tej „domowej” wersji nie jest to możliwe. Jeśli więc zależy nam wyłącznie na pieniądzach, to jest opcja dobra. Jeśli jednak bardziej zależy nam na wyrwaniu się ze swojego świata, to w takim przypadku praca w pobliżu domu nie jest z pewnością dobrym rozwiązaniem.
Z drugiej strony praca z dala od rodzinnego domu ma również swoje minusy. Po pierwsze musimy szybko znaleźć sobie jakieś lokum, gdzie moglibyśmy nocować, a to z reguły tanie nie jest. Co prawda większość pracodawców (zwłaszcza w sezonie w miejscach turystycznie atrakcyjnych) zapewnia nocleg swoim sezonowym pracownikom, ale ci i tak muszą za niego zapłacić (potrącają to z zarobków), co znacząco uszczupla wypracowany dochód. Nie inaczej jest z wyżywieniem, o które również sami musimy zadbać, co nie mniej drenuje kieszeń. Cóż, tak to życie zmusza na do zapoznania się z najbardziej popularnym wśród Polaków zajęciem, czyli kombinowaniem. Można naturalnie skorzystać z oferty noclegowej naszego pracodawcy (nie liczyłabym tu jednak na zbyt wiele, choć cenowo bywa atrakcyjna) albo poszukać sobie czegoś innego o przyzwoitym standardzie na własną rękę. Z tym może być jednak kiepsko, bo w sezonie, w miejscach atrakcyjnych turystycznie, wybór jest niewielki, a ceny przyprawiają o zawrót głowy. Podobnie rzecz ma się z wyżywieniem. Można jadać w lokalnych punktach gastronomicznych, ale to radykalnie zwiększy nasze wydatki. A my podjęliśmy pracę, gdyż chcemy zaoszczędzić. Tak więc korzystniej jest samodzielnie kupować sobie podstawowe produkty spożywcze i samodzielnie robić sobie posiłki. Fakt, wtedy wyjdzie nam taniej, ale takie działanie wymusza planowanie sobie każdego dnia i zmusza do działania (zrobienia sobie posiłków) nawet wtedy, gdy jesteśmy mocno niewyspani bądź bardzo zmęczeni po całym dniu pracy.
Z tego co udało mi się ustalić, ceny miejsc noclegowych dla pracowników bywają szalenie rozbieżne, ale naszego pracodawcy z reguły zupełnie nie interesuje, gdzie i za ile znaleźliśmy lokum. Nie możemy liczyć na to, że podwyższy nam pensję, jeśli będziemy ubolewać, ile nas to kosztuje. Ja skorzystałam z oferty pracodawcy (nocleg w pokoju wieloosobowym za około 25 złotych za dobę). Po dwóch miesiącach pobytu, co łatwo sobie policzyć, musiałam oddać mu ze swej pensji około tysiąc pięćset złotych. Poznałam jednak również dziewczyny, które pracowały podobnie jak ja i płaciły pracodawcy nawet po 40 złotych za dobę. Według mnie taka cena to już wyzysk, ale trudno przecież liczyć na to, że każdy z pracodawców okaże się być dobrym, uczciwym człowiekiem. Niekiedy bywa też tak, że pracodawca zapewnia wam miejsce do spanie, ale jego standard znacząco odbiega od przyzwoitości. O luksusach raczej nie myślę, ale czy zatrudniając młode osoby nie powinien taki człowiek zapewnić im choćby podstawowego w XXI wieku standardu mieszkania (mikrofalówka, lodówka, pralka, czajnik, czy jakakolwiek kuchenka do podgrzewania posiłków chyba powinny się znaleźć w takim miejscu, a jednak nie zawsze tak bywa). Naturalnie można sobie próbować załatwić te rzeczy na własną rękę, ale to też niemało kosztuje i jest z tym sporo zachodu. Wielu dziewczynom, pracującym sezonowo, pozostaje więc pranie ręczne, co jest męczące i czasochłonne i częste spożywanie posiłków na zimno, co zdrowe też nie jest.
Plusem takiego mieszkania jest to, że zazwyczaj dzieli się mieszkanie z kimś mniej więcej w naszym wieku. Można poczuć tę nieopisaną wolność, co jest dosyć paradoksalne, zważywszy na to, że właściwie mamy obowiązki jak ludzie dorośli (chodzimy w końcu do pracy na kilka godzin każdego dnia, a niekiedy nawet od rana do wieczora). Nie wiem, jak wygląda sytuacja pracy sezonowej w górach, ale nad morzem dzień pracy zaczyna się od dziewiątej lub nawet dziesiątej, ponieważ wcześniej praktycznie wszyscy potencjalni klienci śpią. Niestety, wiąże się to jednak z tym, że na nogach jest się często nawet do godziny 21 lub 22 (wszystko zależy od miejsca pracy i typu lokalu, gdyż na przykład kluby są otwarta od godziny 14 za to do 3-4 w nocy). 6 godzin zapisane w umowie to z reguły fikcja. Często pracuje się po 12 lub nawet więcej godzin (szczególnie w gastronomii). Na szczęście kończąc pracę, kończy się też i to, co się z tą pracą wiąże i nie musimy tak jak w domu po powrocie ze szkoły odrabiać zadań i uczyć się do kolejnych sprawdzianów czy kartkówek. Tu nikogo nie interesuje, co będziesz robić w czasie wolnym. Rzadko poświęca się go jednak na radosną zabawę, czy spacerowanie po mieście, ponieważ zazwyczaj jest się po pracy zbyt zmęczonym. Najlepiej jest oczywiście pracować w punktach, gdzie praca trwa osiem, dziewięć czy maks dziesięć godzin, ponieważ wtedy ma się więcej wolnego. Problem w tym, że często nie ma się wpływu na ilość godzin pracy, ponieważ to reguluje pracodawca, a uzależnione jest głównie od ilości zatrudnionych pracowników oraz lokalizacji samego punktu. Można oczywiście pewne rzeczy przewidzieć, dowiadując się wcześniej, jak wygląda specyfika pracy w gastro lokalu, klubie czy salonie gier, budce z pamiątkami czy goframi bądź też w sklepie spożywczym. Jak się to wie, to wie się również, gdzie jest najwięcej pracy i gdzie ta praca jest najcięższa.Według mnie to bezcenne doświadczenie, które przygotowuje do przyszłego studenckiego, a potem też dorosłego życia. Można rzec, że to taki przyspieszony kurs dojrzewania i test na dorosłość. Dzięki takiej pracy, z dala od domu, możemy lepiej poznać siebie, swoje mocne i słabe strony i przekonać się, czy potrafimy wstawać codziennie bladym świtem i wybierać się do pracy, czy potrafimy zadbać o siebie i swoje bezpieczeństwo. Niesamowite jest też i to, że po takiej próbie człowiek nosi w sobie pewien rodzaj dumy, że dał radę, przetrwał, czegoś się nauczył (choćby planowania), poznał wartość pieniądza oraz wielu nowych interesujących ludzi i co najważniejsze, potrafił żyć samodzielnie, będąc niezależnym.
Mimo pewnego ryzyka, jakie niesie z sobą taki wyjazd i praca w obcym miejscu, przeżycie jest niesamowite. Ważne jednak jest, by była to nasza, samodzielnie podjęta decyzja, którą akceptują nasi najbliżsi, bo rzecz miałaby się moi zdaniem zupełnie inaczej, gdy to ktoś od nas takiego działania oczekiwał lub gdyby nasi najbliżsi nie zaakceptowali naszej decyzji.
Grafika:
Komentarze [1]
2022-10-16 18:14
Pragnę tylko powiedzieć że nie bardzo można pisac o stawkach dlatego ja w swoim artykule podałam uśrednione.
- 1