Quo vadis, Kira?
''Trudno wypuścić z ręki coś, czego człowiek się kurczowo trzymał. Nawet, kiedy to coś jest najeżone cierniami. Może zwłaszcza wtedy?''
Postanowiłam rozpocząć mój tekst pożegnalny od cytatu z powieści „Joyland” Stephena Kinga i to z dwóch powodów. Po pierwsze King to mój ukochany autor, którego powieści czytam praktycznie codziennie i nie czułabym się najlepiej, gdybym jakiejś jego głębszej myśli w tym moim ostatnim tekście nie wykorzystała, a po drugie fragment ten wywołuje we mnie uczucie nostalgii i w pewnym sensie odzwierciedla precyzyjnie także mój obecny stan ducha i pogląd na moją „karierę” w redakcji „Lessera”.
Trafiłam do „Kopernika” we wrześniu 2019 roku. Pierwszoklasistka, nowa szkoła, nowi ludzie i naturalnie wielki strach. W czasie jednej z pierwszych lekcji wychowawczych, zachęcona przez mojego wychowawcę, prof. Zbigniewa Rybę, postanowiłam dołączyć do redakcji naszej szkolnej gazety internetowej, którą ten od ponad dwudziestu lat prowadzi. Stopniowo i powoli wdrażałam się w system pisania artykułów, odkrywałam także różne oblicza dziennikarstwa, ucząc się pisać różne gatunki, od artykułów informacyjnych poczynając, a na reportażach i felietonach kończąc. Dane mi było także zobaczyć i nauczyć się opracowywać je edytorsko tak, aby chciało je potem przeczytać jak najwięcej osób. Obserwowałam również pracę trochę starszych dziennikarzy oraz ich relacje, które były niezwykłe, gdyż łączyła ich wspólna pasja. Bardzo podobało mi się to, że każdego dnia spędzali ze sobą prawie każdą przerwę w naszym redakcyjnym Akwarium, bawiąc się rozmowami na przeróżne tematy. Byłam również świadkiem opuszczania tej naszej redakcji przez młodych dziennikarzy, którzy z różnych powodów nie dawali rady bądź przekonywali się, że systematyczne pisanie, a często pisanie pod presją czasu, to jednak nie jest ich bajka oraz tych starszych, którzy po prostu kończyli szkołę. Wydarzenia te zawsze zasmucały pozostałych członków redakcji i mnie również. Nie powiem, ja także miewałam niekiedy chwile zwątpienia, ale zawsze w takich chwilach przełamywałam się i walczyłam jednak dalej, wierząc, że ten mój wysiłek przełoży się na mój humanistyczny rozwój. I tak się faktycznie stało. Gdy czytam dziś te swoje pierwsze teksty, sama dostrzegam ich słabości, choć wtedy wydawały mi się fantastyczne. Faktem jednak jest, że w pierwszym roku mojej pracy w Lesserze udało mi się też napisać tekst o Whitney Houston ("Anioł na dnie piekła"), którego przedruk pojawił się po kilku tygodniach na łamach lokalnej gazety Nasze Miasto, co dodało mi skrzydeł i zmotywowało do pracy. Później było już tylko lepiej i lepiej, a moje teksty zaczęły budzić autentyczne zainteresowanie czytelników. Moja recenzja naszego szkolnego koncertu charytatywnego ("Razem dla Michała"), zainteresowała naprawdę wiele osób, o czym świadczyła ilość komentarzy (w tym głównie tych pozytywnych) jak i świetnych ocen. Nie będę ukrywała, że sprawiło mi to niesamowitą przyjemność i bardzo mocno mnie dowartościowało. W kolejnych miesiącach odkryłam natomiast, jak wielką przyjemność może sprawiać pisanie felietonów. Napisałam ich w tamtym okresie co niemiara i mam wrażenie, że narobiły naprawdę niezłego zamieszania, choćby "Świat nie będzie już nigdy taki jak dawniej", "Auschwitz nie spada z nieba", czy też "Nadzieja umiera ostatnia". Z każdym dniem lubiłam to moje pisanie coraz bardziej i pisałam naprawdę często. Przełamałam również własne bariery. Ku mojemu zdziwieniu i zaskoczeniu polubiłam też robienie wywiadów („Muszę być silna!", „Jesteśmy gotowi do działania!"), pisanie recenzji, relacji, a nawet zaczęłam pisać poezję ("Biegniemy", "Cisza"), która nieoczekiwanie od tamtej chwili zagościła już na stałe na moim profilu. Nie będę naturalnie porównywać moich tekstów z tekstami moich kolegów i koleżanek z redakcji, czy też z tekstami moich poprzedników na stanowisku redaktora naczelnego, ale to nie oznacza, że nie jestem z nich zadowolona i bardzo dumna z siebie. W tym miejscu chciałabym także podziękować wszystkim moim poprzednikom, gdyż to właśnie ich artykuły były niekiedy dla mnie inspiracją, a już na pewno na nich uczyłam się pisać własne. Szczególne słowa uznania i podziękowania kieruję w stronę mojego poprzednika, Almavivy, który od początku mi pomagał, odpowiadając na moje liczne pytania, a w końcu zaproponował mi przejęcie sterów „Lessera”, dając mi swego rodzaju szansę.
4 lata w Naszym Koperniku minęły szybko, zdecydowanie za szybko. Gdy w klasie pierwszej lub w drugiej rozmawiałam z maturzystami, to kompletnie nie rozumiałam tych ich trosk. Mówili mi o swoich przygotowaniach do matury, stresie, jaki wywołuje w nich zbliżający się egzamin, potęgowany jeszcze dodatkowo koniecznością podjęcia decyzji w sprawie swojej edukacyjnej przyszłości. Dla mnie był to wtedy świat oddalony o miliony lat świetlnych. Jak się okazało pozornie, bo w rzeczywistości czas ten i mnie minął błyskawicznie i znalazłam się na ich miejscu. Ostatnie kilka miesięcy w szkole wspominam jako okres niesłychanie intensywnej pracy. Książki, książki, książki i jeszcze raz nauka. Choć w pamięci pozostają mi również i inne aspekty, takie jak choćby wspaniały bal studniówkowy w Dworze Ordynata w Stalowej Woli, czy ostatnie, szalenie emocjonalne spotkania z moimi szkolnymi przyjaciółmi. I w końcu nadeszła wyczekiwana matura, choć akurat ten maraton egzaminów minął mi stosunkowo szybko i raczej bezboleśnie. Spodziewałam się niezwykłej presji i najwyższego poziomu stresu, a w rzeczywistości wyglądało to jak jeden wielki sprawdzian, tylko taki trochę przekrojowy i wielodniowy. I tak zostałam absolwentką tarnobrzeskiego „Kopernika”.
Emocje szybko opadły, ale to nie oznaczało, że mogłam się totalnie wyluzować, gdyż pojawiło się natychmiast pytanie, co mam dalej zrobić ze swoim życiem? Już nie musiałam o godz. 6 rano wstawać, być w szkole do godz. 15 ani też uczyć się systematycznie. Perspektywa najdłuższych wakacji w życiu też brzmiała idealnie, ale ku mojemu zdziwieniu zaczęłam odczuwać brak tego wszystkiego. Gdy tak siedzę teraz w domu przed moim laptopem i piszę ten tekst, odczuwam jakąś melancholię. Żal mi tego, co bezpowrotnie już minęło i nigdy nie wróci. Wspominam sobie wszystkie te dobre oraz złe chwile, rozmyślam o zakończonej edukacji i zastanawiam się nad tym, co powinnam teraz z tym moim życiem zrobić. Nie wiem, czy los okaże się dla mnie w przyszłości łaskawy, ale liczę, że czeka mnie jeszcze wiele dobrego. Pewne jest, że w naszym „Koperniku” dojrzałam, bo patrzę dzisiaj na świat zupełnie inaczej. Dostrzegam także zmiany w sobie. Dzisiaj jestem zupełnie inną dziewczyną, niż kilka lat wcześniej i to moje najnowsze wcielenie naprawdę mi się podoba. Moje dojrzewanie nie było łatwe, zebrałam sporo przeróżnych doświadczeń, niekiedy udawało mi się z różnych opresji wyjść zwycięsko, ale były też chwile, gdy upadałam, choć teraz doceniam fakt, że w tych chwilach zawsze starałam się podnieść i iść dalej. Nie wiem, czy obecna wersja mnie jest już tą ostateczną, ale czuję się w niej dobrze.
Oczywiście chciałbym także podziękować wam, drodzy czytelnicy SGI Lesser! Dziękuje wam za wasze zainteresowanie moimi tekstami, za tak wiele ocen i wasze komentarze, które wskazywały mi dalszą drogę mojego rozwoju i ogromnie motywowały mnie do pracy nad sobą. Dziękuję więc, że po prostu byliście, czytaliście te moje artykuły i nie były wam one obojętne, czemu dawaliście także wyraz w automatycznej ankiecie na stronie gazety "Moim ulubionym dziennikarzem jest...". To naprawdę niebywałe, że szkolna gazeta ma tak wielu wspaniałych czytelników! Będę za wami ogromnie tęsknić. Na pewno nie odkryję Ameryki, pisząc, że warto spełniać swoje marzenia, robić to, co się kocha, rozwijać się, podążać za głosem swego serca i nie pozwalać, by ktoś inny za nas decydował.
Kolejne podziękowania chciałabym skierować w stronę prof. Zbigniewa Ryby. Bardzo dziękuje za wszelkie inspiracje i szansę, jaką od pana otrzymałam. Proszę mi wierzyć, że starałam się zawsze pracować na miarę swoich możliwości i umiejętności. Jestem pewna, że pan to dostrzegał i mam nadzieje, że podziela pan również to moje zdanie. Wiem, że nie zawsze było dobrze, bo pojawiały się niekiedy w naszej redakcji różne problemy, ale takie jest po prostu życie, z czego doskonale pan sobie zdaje sprawę, a ja, proszę mi wierzyć, robiłam, co mogłam, by to ogarnąć i by nasza gazeta nadal mogła cieszyć się zasłużoną renomą i prestiżem. Bardzo mi żal, że podczas mojej kadencji rozpętała się pandemia COVID-19, która utrudniła nam kontakt, uniemożliwiając nam integrację naszego dziennikarskiego grona i nawiązanie relacji podobnych do tych, jakich doświadczyłam w pierwszych latach mojej pracy dla „Lessera”. Dziękuje również za wiele wskazówek i porad, jakie od pana profesora otrzymywałam, a także za pana niesamowite zaangażowanie i pracę na rzecz tej naszej redakcji. Jest pan dla mnie swoistym wzorem nauczyciela. Mimo licznych kłopotów, które nas nie omijały, pan zawsze wierzył, że uda nam się z tego wyjść i dawał także kolejną szansę tym, którzy czasem zawodzili. Dziś potrafię już docenić to i mogę napisać z pełnym przekonaniem, że jest pan nauczycielem z powołania, który kocha pracę z młodzieżą, potrafi zachęcać do rozwijania swoich pasji i skutecznie motywować. Gdyby nie pana umiejętność przekonywania do pracy nad sobą i stawiania sobie coraz to nowych wyzwań, zapewne nie dołączyłabym w pierwszej klasie do redakcji „Lessera”. Gdyby nie te pana słynne motywacyjne maile, nie miałabym zapewne siły, by przełamywać własną niemoc i lenistwo. A gdyby nie te podpowiedzi oraz sugestie, uschłabym nie raz nie dwa z braku twórczej weny. I wreszcie gdyby nie pan, pańska pasja i stanowczy charakter, to nie byłoby po prostu tej redakcji. Dziękuję za całe wsparcie i dodanie mi odwagi do zadawania pytań, nawet wtedy, gdy odpowiedzi mogły okazać się bolesne. Najpiękniejsze podziękowanie to pożegnanie i choć jest trudno, to będę o panu Profesorze już zawsze pamiętać i mam nadzieje, że jeszcze się kiedyś spotkamy i będziemy mogli porozmawiać! Oczywiście podziękowania składam również prof. Andrzejowi Lipcowi i ekipie webmasterów, którzy wykonywali tę mało wdzięczną robotę, opracowując edytorsko i regularnie publikując nasze artykuły na stronie Lessera. Drodzy moi młodsi koledzy i moje młodsze koleżanki, nie zawiedźcie profesora i podtrzymujcie tradycję naszego „Lessera”, gdyż teraz wiem już na pewno, że warto. Wpadajcie także częściej do naszego redakcyjnego Akwarium, bo to jest magiczne miejsce i jestem przekonana, że wszyscy byli dziennikarze i webmasterzy nie wybaczyliby wam, gdyby z jakiś niejasnych czy niezrozumiałych dla nich powodów zaczęło ono w waszym okresie świecić pustkami, a jego niesamowity klimat, którego wielu doświadczyło, gdzieś się bezpowrotnie ulotnił.
Trudno jest wypuścić z rąk coś, co trzyma się kurczowo. Trudno jest mi też zostawić liceum, SGI Lesser i tak po prostu odejść. Patrzę teraz na ten swój ostatni, pożegnalny artykuł i nie wierzę w to, że to już koniec. To myśl przeraża i trochę paraliżuje. Jak to możliwe, że nie usiądę już nigdy przed laptopem, nie napiszę kolejnego felietonu i nie zobaczę na skrzynce maila od naszego szefa, prof. Ryby? Martwię się też, czy gazeta przetrwa, gdy mnie już w tej szkole nie będzie?
Grafika: własna oraz webmastering „Kopernika”
Komentarze [5]
2023-09-09 00:37
Powodzenia!!!
2023-07-02 08:13
Powodzenia!
2023-06-24 20:03
Niesamowite jak się rozwinęłaś przez te 4 lata, będzie cię brakować! Trzymam kciuki!
2023-06-22 09:46
Świetnie się czytało twoje teksty, powodzenia!
2023-06-21 22:20
Będzie Ciebie brakować
- 1