Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Rodzinka Addamsów, czyli historia pewnego zakładu pogrzebowego.   

Dodano 2006-04-10, w dziale recenzje - archiwum

Rodzinka AddamsówOto z dniem 29.03 Anno Domini 2006, znana nam wszystkim telewizja TVN, zabiera nas w kolejną podróż do świata, w którym żywi i umarli egzystują sobie za pan brat. Rozpoczyna się kolejny sezon z genialnym serialem wyprodukowanym przez HBO – „Sześć stóp pod ziemią” (tytuł oryginalny - „Six feet under”). Jak już pewnie wywnioskowaliście z entuzjastycznego wstępu, w moim rankingu seriali, ten stoi na pierwszym miejscu. Więc ostrzegam i proszę, nie miejcie mi za złe, jeśli przez resztę artykułu będę się o nim wyrażać w samych superlatywach. Nic na to nie poradzę. Wciągnął mnie on bardziej niż brazylijski tasiemiec i uzależnił mocniej niż mała czarna.

Z racji późnej godziny emisji (zwykle jest to 23.35) pewnie nie wielu z was ma okazję zapoznać się z właścicielami zakładu „Fisher & Diaz” (tym większe jest moje poświęcenie, gdy następnego dnia wstaję o 5.20 w nocy. Po co? Szkoła!). Dlatego, aby nie bałaganić, zacznę od początku.

Bohaterami „Sześciu stóp...” są: rodzina Fisherów (właściciele zakładu pogrzebowego), ich przyjaciele, znajomi i pracownicy. Pierwszą serię rozpoczął pogrzeb głowy rodziny - Nathaniela. Ceremonia ściągnęła cały klan współczesnej rodzinki Adamsów: najstarszego syna Nate’a (uciekł przed pracą w zakładzie ojca do innego miasta), młodszego o kilka lat Davida (geja), najmłodszą, nastoletnią córkę Claire oraz wdowę po Nathanielu – Ruth. Poznajemy zatem losy spadkobierców firmy „Fisher i synowie”, a pomysłodawca serialu Alan Ball ukazuje nam resztę komponentów tego pokręconego świata, w którym śmierć jest chlebem powszednim. Poznajemy więc dziewczynę Nate’a, Brendę – masażystkę i nimfomankę o pogmatwanej osobowości oraz jej równie walniętego brata Billy’ego ( nie dość, że przejawia częstą skłonność do stanów maniakalno – depresyjnych, to jeszcze na dokładkę pała niezdrową miłością do siostry), Keitha – homoseksualnego partnera Davida – policjanta mającego problemy z agresją oraz pracownika zakładu Rico i jego żonę Vanessę, tworzących wraz z dwójką dzieci rodzinę Diaz.

Punkt kolejny. Problemy. No to jedziemy – na pierwszy ogień poleci Nate, syn marnotrawny i jego partnerka Brenda. Poznali się na lotnisku. Kilka minut później wylądowali w toalecie, gdzie poznali się jeszcze bardziej i jeszcze dokładniej i tak już zostało. Matka i ojciec Brendy ( para psychologów ), to nietypowi, toksyczni rodzice. Nie potrafiąc właściwie pokierować wychowaniem swoich nieprzeciętnych dzieci, „skrzywili” je, okaleczając psychicznie na całe życie. Niepozorny David, to uległy i cichy młody mężczyzna, całkowicie odbiegający wyglądem i zachowaniem od stereotypowego szablonu geja. Świeża wdowa po głowie rodziny, Ruth, to niezbyt urodziwa pięćdziesięciolatka, która całe dorosłe życie poświęciła mężowi i dzieciom. Wdając się w kolejne romanse szuka miłości, ciepła i samoakceptacji w nowym życiu na wolności. Claire, rudowłosa, siedemnastoletnia, początkująca artystka, jeździ do szkoły karawanem. Ma niewielu znajomych, opinię dziwaczki, a jej kolejni chłopcy okazują się być jeszcze bardziej szurnięci niż ona sama.

Wydawać by się mogło, że „Sześć stóp…” to zabawna historyjka. W końcu wszyscy jej bohaterowie mają jakieś mniejsze lub większe odchyły. Tylko, że tak nie jest. Serial ten nie jest ani komedią, ani dramatem, choć zawiera elementy jednego i drugiego, a czarny humor obficie przeplata się z groteską. Ciężko go zaszufladkować. Ma dosyć smutny i depresyjny charakter. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji, wybuchających bomb, strzelanin czy pościgów samochodowych. Każdy odcinek opowiada nową historię. Każda historia jest inna. Każda historia ma inny wydźwięk. Charakterystyczna jest budowa całego odcinka. Rozpoczyna się on krótkim opowiadaniem o czyjejś śmierci. Następnie na białym ekranie ukazują się imię i nazwisko, oraz daty urodzin i śmierci denata. Wątek trupa wpleciony jest w cały odcinek w taki sposób, że tworzy z nim integralną całość. Przykład ? Któryś z odcinków poprzedniej serii przenosi nas na początku przed studio telewizyjne. Poznajemy tam grupkę eleganckich kobiet czekających na bohatera programu. W pewnym momencie jedna z nich dostaje krwotoku z nosa. Pada na ziemię i umiera. Inny przykład. Mężczyzna rozmawia z żoną przez telefon komórkowy. On jest w sklepie, ona w domu w kuchni. Nagle kobieta zaczyna tracić zasięg, wychodzi więc przed dom. Nagle, prosto z nieba, spada na nią ogromny kawał lodu zabijając na miejscu. Poznajemy niesamowite i bezsensowne sposoby umierania, jak choćby tej kobiety przed telewizyjnym studiem, której przegroda nosowa ( źle ułożona przez chirurga plastycznego ) zatkała jej jedną z małych tętnic, powodując eksplozję i śmierć. Albo historię kobiety z telefonem komórkowym zabitej przez chemikalia, które wydostawszy się z silników wysoko lecącego samolotu pasażerskiego, zamarzły w powietrzu spadając następnie w postaci tzw. błękitnego lodu. I wiele innych, rzadko śmiesznych, często makabrycznych i nieprzyjemnych sposobów na zejście z tego świata. A plejada zmarłych jest jak tęcza. To odróżnia Śmierć od Boga i Diabła. Śmierć zabiera wszystkich, bez wyjątku. Widzimy więc pogrzeby dzieci i dorosłych, kobiet i mężczyzn, żydów i buddystów, zmarłych z przyczyn naturalnych i z powodu nieszczęśliwych wypadków. Dla Fisherów każda kolejna śmierć, to z jednej strony interes, ale z drugiej, to refleksja nad życiem i ludzkim postępowaniem. Każda śmierć wpływa na nich, zmienia ich, może nawet ulepsza. Milczeniem pominę fakt, że niemal zawsze wyobraźnia bohaterów serialu sprawia, że leżące na stole do balsamowania ciało, otwiera oczy i rozmawia z balsamującym o jego problemach.

Ciekawa dla mnie jest też pewna ewolucja problemów, jakie dopadają klan Fisherów. Nie są one jednostajne, lecz postępowe. Może nawet coraz większe, np. córeczka Nate’a Maya, której istnienia tatuś nawet nie podejrzewał, biseksualny trzydziesto-czterdziestolatek Olivier, nauczyciel Claire ze studiów, uzależniona od lekarstw siostra Ruth oraz wiele innych.

Nurtuje mnie właściwie tylko jedna rzecz. Co sprawia, że tak ciągnie mnie do tego serialu? Co powoduje, że siedzę o pierwszej w nocy, wiedząc, że za cztery godziny muszę wstać do szkoły, ale i tak nie usnę, jeśli nie dowiem się, co nowego u Fisherów? Klimat? Portrety psychologiczne bohaterów? Aktorzy? (m.in. Lili Taylor, Ben Foster oraz gościnnie występująca Kathy Bates). A może turpizm i nieskrępowany naturalizm, który obnaża wszystkie ziemskie przymioty mistycznego rytuału śmierci? A może wszystko to na raz?

Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [6]

radzio
2006-04-20 20:25

Lost & Prison Break są the best :]

Goldie
2006-04-15 13:03

Przestajesz mnie dziwić.

jugos
2006-04-13 18:39

a “Gotowe na Wszystko” i tak rządzą :D:D:D

DE
2006-04-11 21:20

nie martw sie, dla mnie i ciebie starczy miejsca na twardym dysku.

~Domcia
2006-04-11 18:09

Powiem Ci Morgana, że nigdy nie oglądałam tego serialu ale czuję, że mogłabym się w niego wciągnąć, choć nie wiem, czy teraz się połapię w fabule :P
Jak coś, to liczę na pomoc :)

gorylekto
2006-04-11 13:19

pjontka ;)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 25artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry