Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Schopenhauer dla niezaawansowanych   

Dodano 2021-05-04, w dziale felietony - archiwum

Komunikacja międzyludzka to kwestia na tyle złożona, że trudno jest ją omówić w jednym krótkim tekście, nie pomijając przy tym wielu naprawdę ciekawych tematów. Istnieje mnóstwo elementów komunikacji, z których każdy jest niesłychanie obszerny i rozbudowany. Za sprawą dzieła Arthura Schopenhauera „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów” zainteresowałem się jednak tym, jak wygląda ludzka komunikacja, co uświadomiło mi jak kręta i wyboista może być droga prowadząca do porozumienia. Zwróciłem również uwagę na to, jakich sztuczek używają ludzie w dyskusji, by przekonać innych do swoich racji. No i oczywiście zadałem sobie pytania, czym w takim razie jest dyskusja i jak powinno się ją rzetelnie prowadzić?

„Erystyka” Schopenhauera od swej publikacji cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Samo słowo, którym autor zatytułował ten filozoficzny traktat, funkcjonuje obecnie jako nazwa nauki o toczeniu sporów. Traktat ten ma bardzo sarkastyczny charakter, a Schopenhauera analizuje w nim trzydzieści osiem metod, które ludzie wykorzystują w dyskusjach z innymi, by przekonać ich do swych racji. Nie tylko moim zdaniem omówione przez filozofa chwyty mają jedną cechę wspólną, którą jest zejście z uczciwej, rzetelnej drogi dociekania prawdy na drogę fałszu, naginania faktów, czyli mówiąc wprost zwyczajnej manipulacji. /pliki/zdjecia/ery1.jpgAutor opisuje wszystkie te sztuczki jako wrodzoną człowiekowi zdolność do przekształcania argumentów w podstępne pułapki i – co sam wyraźnie podkreśla – nie chciałby, by to jego dzieło, stało się poradnikiem dla różnych krętaczy, gdyż jego zamiarem było jedynie uświadomienie zwyczajnym ludziom, w jaki sposób są często oszukiwani. Chciał także pokazać, jak można się przed tymi technikami manipulacji obronić, choć jako obronę rozumiał jedynie uświadomienie swemu adwersarzowi faktu przejrzenia jego manipulacji. W gronie tych metod znajdziemy wiele bardzo prostych i często stosowanych technik jak np. uogólnianie, czy przyklejanie etykietek, które zapewne każdy z nas doświadczył kiedyś na własnej skórze. Poza nimi znajdziemy w „Erystyce” mnóstwo innych, ciekawych spostrzeżeń i przemyśleń autora, które – po głębszej analizie – fascynują, bo uświadamiają, jak sprytny może być człowiek, gdy zwycięstwo w dyskusji jest dla niego bezcennym priorytetem. Kilka takich metod postanowiłem wam przybliżyć, abyście mogli być świadomi, jak złożonym zjawiskom możemy podlegać w trakcie najzwyklejszej dyskusji i abyście wiedzieli, jak się ustrzec przed taką manipulacją.

Zacznę od techniki, z którą zapewne spotkał się każdy. Schopenhauer określił ją jako Argumentum ad hominem, co można by przetłumaczyć z języka łacińskiego jako „argument do człowieka”. Jest to taka sztuczka, w której jeden z rozmówców stawia tezę przedstawianą przez swojego oponenta w sprzeczności z grupą, do której ten należy, bądź z którą się utożsamia (np. kraj pochodzenia, grupa wyznaniowa, czy zakład pracy). Im bardziej opiniotwórcza jest ta grupa, z którą ta osoba zostanie zestawiona, tym większe pole manewru ma ów pierwszy rozmówca, by narzucić określony sposób podążania za jakąś ideologią lub jakimiś poglądami. W taki sposób każdemu pracownikowi firmy można przykleić poglądy jego przełożonych, a uczniom udowadniać sprzeczność ich wypowiedzi z tym, co mówi ich dyrektor. Argumentum ad hominem pojawia się bardzo często szczególnie wtedy, gdy zapomnimy, że jednostki wchodzące w skład najróżniejszych ugrupowań, mogą jednak różnić się między sobą, co nie przeszkadza im wspólnie mogą dążyć do takich samych ideałów. Zatarcie tej granicy między wspólnym tokiem myślenia, a różnymi rozwiązaniami poruszanych w dyskusji problemów, prowadzi do dychotomii procesu myślenia, w którym tok rozumowania oponenta jest sprowadzany do kwintesencji, że albo się on z grupą w całości zgadza, albo nie, a wtedy przecież kłamie.

/pliki/zdjecia/ery2.jpg Wśród wielu przedstawionych w „Erystyce” metod są też i takie, które nie mają konkretnej nazwy, a które Schopenhauer zwyczajnie opisał, pokazując, jakie formy mogą przybierać w rzeczywistości. Jedną z tych technik bazuje na zadawaniu pytań związanych z poruszaną podczas dyskusji kwestią, ale w taki sposób, by oponent nie był w stanie na nie odpowiedzieć (zwykle wykorzystuje się w tej sytuacji niewiedzę rozmówcy). Taki chwyt osłabia natychmiast pozycję przeciwnika i jednocześnie podnosi wartość własnych argumentów oraz wynosi własną tezę ponad tę czyjąś. Nie jest to czyste zagranie, ale niestety bardzo często spotykane. Myślę, że teraz zwrócicie już na to uwagę, gdy ktoś będzie haniebnie wykorzystywał niewiedzę swego rozmówcy, by najpierw odwieść go od własnego toku myślenia, a następnie narzucić mu swoje przekonania, rujnując meritum dyskusji. Sztuczkę tę wyjątkowo trudno jest obnażyć na żywo, bowiem podczas takiej próby zazwyczaj spotykamy się z błyskawicznym kontratakiem w postaci reakcji słownej „nie jesteś ekspertem, by móc o tej kwestii decydować”. Takie stwierdzenie to rzecz jasna jedynie próba odwrócenia uwagi, która donikąd nie prowadzi. Technika ta daje jednak okazję takiego sformułowania tezy, której dyskusyjny oponent nie zrozumie, a to z kolei zapewnia „monopol” na obszerne wypowiadanie się na dany temat. Może to opierać się na używaniu nieznanych powszechnie słów, wyrażeń, a nawet ciągu bezsensownych zwrotów na pozór brzmiących na przemyślane (bogaty dyskurs i wykorzystywanie niezrozumienia słów przeciwnika Schopenhauer opisuje szerzej w innym punkcie). Często to jednak nie wiedza jest czynnikiem kluczowym, a zdecydowanie bardziej racjonalny tok myślenia i naturalny sceptycyzm wobec poznawanych informacji. Jeśli nawet rozmawiamy o temacie, który może być dla nas obcy, warto posługiwać się tylko tą wiedzą, którą możemy zweryfikować i to na niej opierać argumenty, do których potrzebna będzie już nie wiedza, a umiejętność logicznego łączenia faktów z opiniami.

Wśród wielu sztuczek, jakie Schopenhauer opisał w swoim dziele, znaleźć możemy wiele takich, z którymi spotykamy się głównie wtedy, gdy dyskusja przybiera charakter publicznej debaty. Fakt, że argumenty jednej i drugiej strony analizowane są na bieżąco przez zwolenników oraz przeciwników różnych poglądów, znacząco wpływa na to, jak taka dyskusja może się potoczyć. Na pewno nie raz widzieliście debaty, na przykład między politykami. Łatwo wtedy dostrzec, że im szersze jest grono odbiorców, tym częściej czuć między rozmówcami zgrzyt i rozsierdzenie. Ta nieukrywana niechęć wzajemna wcale nie jest tu bezpodstawna i nieuzasadniona. Wprost przeciwnie. Wraz ze wzrostem liczby przyglądających się tej dyskusji osób, wzrasta też chęć wygrania, co prowokuje uczestników takiej debaty do sięgania po nieuczciwe zagrywki, których mechanizm działania jest bardzo prosty. /pliki/zdjecia/ery3.jpgArthur Schopenhauer opisał dokładnie kilka sztuczek, które można wykorzystać podczas tego typu debaty. Przyjrzyjmy się im.

Wdzięcznie brzmiące Argumentum ad auditorem, czyli argument do słuchaczy, zdradza już z samej nazwy, na czym ten chwyt może polegać. Odwoływanie się do obserwującej debatę publiczności, to jeden z częstszych sposobów na zaskarbienie sobie zwycięstwa. Sztuczka ta – choć zdarzają się też wyjątki – stosowana jest zwykle z premedytacją w sytuacji, gdy wiemy, że teza, nad którą będziemy debatować, jest kontrowersyjna. Kiedy temat jest mocno drażliwy, zadanie odpowiedniego pytania publiczności bądź wypowiedzenie odpowiedniego zwrotu, niby mimochodem, potrafi sprawić, że poparcie słuchaczy będzie po stronie mówiącego te słowa (jeśli na przykład po pytaniu atakującym tezę oponenta, rzucimy w stronę publiczności „Czy ktoś z państwa spotkał się kiedykolwiek z taką sytuacją?”, to wiele odpowie sobie w duchu, instynktownie i niemal natychmiast straci zaufanie do słów drugiej strony). Poczucie wspólnych idei i upodobań między obserwatorami a osobą biorącą udział w debacie, przechyla szalę zwycięstwa na korzyść stosującego tę sztuczkę. Może i efekt tej sztuczki nie jest bezpośredni, ale bez wątpienia przysłuży się on do zmniejszenia siły argumentów przeciwnika na skutek przytłaczającego braku poparcia jego tezy ze strony obserwatorów debaty. Oczywiście interakcja z publicznością w czasie takiej debaty jest absolutnie normalna, ale granica między uczciwą, rzetelną dyskusją, a próbą populistycznego zdobycia poparcia dla swojej tezy jest niesłychanie trudna do wyznaczenia, dlatego zawsze należy być czujnym.

Przedostatnią sztuczkę, którą Schopenhauer opisał w swym traktacie, nazwał metodą sokratyczną, na cześć wielkiego greckiego filozofa. Sokratesowi zdarzało się wychodzi do ludzi i rozmawiać z nimi tak, jakby był zwykłym prostakiem. Zachęcał przy tym swoich rozmówców do dawania mu rad i pouczeń, których wysłuchiwał zawsze z wielkim zainteresowaniem i w skupieniu. Następnie, wykorzystując swoją inteligencje oraz wiedzę, zadawał rozmówcom pytania, które prowadziły do zamiany ról w dyskusji, przejęciu na nią kontroli i przekonaniu niczego nieświadomego rozmówcy do własnych argumentów. Strategia ta polegała na pozornym przejęciu w dyskusji roli głupca oraz ironicznym wychwalaniu argumentów rywala. Potwierdzeniem były często słowa: „cóż, widocznie jestem zbyt ograniczony, żeby zrozumieć Pańską ideę” albo „na pewno nie zrozumiałem złożoności Pańskich wysublimowanych argumentów”. Paradoks i subtelna ironia idą tu zdecydowanie w parze ze spłycaniem tez, jakie wysuwa przeciwnik. Jednak o wiele ważniejsze wydaje się tu być zdobycie zaufania uczestniczącej w debacie publiczności, /pliki/zdjecia/ery4.jpggdyż to może przynosi z reguły dodatkową korzyść. Pozytywnie nastawieni słuchacze natychmiast wyczują płynący z takiej wypowiedzi sarkazm i dla nich to my będziemy tymi rozsądnymi, bo na ich oczach ta druga strona szybko pogubi się w swych argumentach. Metoda ta jest nieustannie i bardzo powszechnie stosowana, dlatego warto położyć jej kres, a jedynym sposobem na to jest przytoczenie bardziej rozsądnych argumentów, które nie tylko obronią naszą tezę, ale i pokażą, że poruszany problem da się wyjaśnić w prosty sposób.

„Erystyka” to dzieło wyjątkowe, a jego lektura pochłonie bez wątpienia nawet tych, których nie za specjalnie interesuje temat międzyludzkiej komunikacji. Fakt, że wiele spośród technik manipulacji, które zostały omówione przez Schopenhauera, znamy bardzo dobrze z autopsji, w połączeniu z jego wyjątkowo klarownymi opisami, pozwala nam zrozumieć, jak działają i do czego mogą prowadzić. Poznanie tych metod stwarza nam też nie tylko unikalną tarczę ochronną, ale pozwoli nam ujawnić próbę manipulacji adwersarza. Ale najważniejsze jest jednak to, by pamiętać, że Schopenhauer nie zamierzał stworzyć ani poradnika manipulacji, ani też tarczy obronnej przeciwko takim krętactwom. On bardziej chciał pokazać, jak złożona jest ludzka natura i psychika oraz do czego jesteśmy zdolni, gdy za wszelką cenę chcemy osiągnąć zamierzony cel. Zwraca przy tym jednak uwagę, że niektóre z tych działań podejmujemy podświadomie, kierowani desperacją bądź stresem, czyli daje nam do zrozumienia, że wpływ na przebieg dyskusji mogą mieć też silne emocje. To wydaje się oczywiste, dlatego zwraca uwagę, że znana od tysiącleci zasada „ząb za ząb” to jedno z najgorszych wyjść z sytuacji. Schopenhauer proponuje za to, co ciekawe, niektóre z tych technik, jako sposoby reakcji na oszustwo manipulacyjne ze strony naszego adwersarza. Dużo lepiej i uczciwej jest bowiem jego zdaniem – trzymając się sedna poruszanego problemu – wytknąć rozmówcy jego brak merytoryki i niekonsekwencje. A gdy jesteśmy tylko obserwatorami dyskusji, warto zwrócić uwagę, gdy jedna ze stron te nieczyste zagrania, wykorzystując brak wiedzy i czujności rywala.

Mam nadzieję, że techniki, które przytoczyłem, pozwolą wam bardziej świadomie i ze zrozumiem uczestniczyć w dyskusjach lub je obserwować. Mam oczywiście świadomość, że omówiłem traktat Schopenhauera bardzo powierzchownie, ograniczając się tylko do kilku metod manipulacji, ale też jestem przekonany, /pliki/zdjecia/ey5.jpg że w ten sposób udało mi się zachęcić przynajmniej niektórych do sięgnięcia po kompletny tekst traktatu i zapoznanie się z nim, bo wiedza to zaiste bezcenna. Tak czy inaczej udało mi się zapewne obudzić w was czujność i zwrócić waszą uwagę na wartość logicznego, opartego na wiedzy i konsekwentnego toku myślenia.

Choć wiem, że jest to nierealne i utopijne, ale życzę każdemu z nas, żebyśmy mogli uczestniczyć i obserwować tylko takie debaty, w których obu stronom zależy na dotarciu do prawdy, bo przecież to jest najistotniejsze. Oczywiście rzadko się zdarza, aby w sporze obie strony miały rację. Trzeba więc umieć pogodzić się niekiedy z porażką, szczególnie wtedy, gdy mamy świadomość, że siła naszych argumentów była zbyt mała. Tak czy inaczej starajmy się zawsze w dyskusjach wspólnie dążyć do odnalezienia prawdy, bo to jedna z najcenniejszych w tym naszym pokręconym świecie wartości. I pamiętajmy, że takie wspólne dotarcie do obiektywnych, prawdziwych wniosków jest zwycięstwem obu stron, co też nie jest bez znaczenia.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /21 wszystkich

Komentarze [1]

~kriss
2021-05-09 19:24

Ciekawy tekst. Zainteresowałeś mnie tym Schopenhauerem.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry