Sic Mundus Creatus Est
Dark” to chyba pierwszy niemieckojęzyczny serial wyprodukowany przez platformę Netflix (premiera w grudniu 2017 roku). To także jedna z najbardziej niezwykłych produkcji, jaka się na tej platformie znajduje. Twórcy serialu opowiadają w nim historię o podróżach w czasie i ich konsekwencjach, a wszystko wsparli odniesieniami, symbolami i nawiązaniami do historii, literatury oraz filozofii. Nie pamiętam już, jak na ten serial trafiłam, ale nie żałuję, że się z nim „zmierzyłam”. Przeciwnie. Serial ma na razie dwa sezony (łącznie 18 odcinków), ale media informują, że trwają już prace nad kolejnym, trzecim, który ma być podobno ostatnim, by stworzyć trylogię, o niesamowitym świecie i powiązanej z nim mitologii.
Twórcy serialu Baran bo Odar („Cisza”, „Bez snu”) oraz Jantje Friese („Who Am I. Możesz być kim chcesz”) mówią dziś tak: „Od samego początku planowaliśmy „Dark” jako trylogię o podróży w czasie. […]. Odpowiemy w niej na pytania, jakie dręczą widzów i z biegiem czasu pomożemy im rozwikłać wszystkie zagadki tej historii. Na pewno trudno nam będzie rozstać się z postaciami, które zdążyliśmy już polubić, ale przecież początek jest końcem, a koniec początkiem.”
Serial ten to mroczne science-fiction, z mocno zagmatwaną fabułą. Nie będę ukrywać, że na początku zakręciło mi się trochę w głowie od tej ogromnej ilości wątków, flashbacków czy postaci. Niektórzy nazywają go serialem – tajemnicą, choć sprowadzenie go tylko do tego jednego elementu wydaje mi się krzywdzące, gdyż zawiera on również elementy thrillera, kryminału i dramatu obyczajowego.
Akcja rozpoczyna się, powiedziałabym, dosyć klasycznie. Jest ponura jesień. Szare niebo i zimny, rzęsisty deszcz tworzą mroczny klimat. W małym niemieckim miasteczku, położonym niedaleko elektrowni atomowej, zaczynają znikać chłopcy. Sprawa niepokoi całą społeczność. Niektórzy mieszkańcy próbują wyjaśnić sytuację, podążając w zaskakujących kierunkach…
Nie pamiętam już, w którym momencie aż tak bardzo wkręciłam się w tę fabułę i zaczęłam wiązać ze sobą elementy, ale wtedy dotarło do mnie, że historia ta tak naprawdę nie ma dziur albo ja ich po prostu nie widzę. Od strony realizacyjnej i technicznej serial również wypada bardzo dobrze. Jednak już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to produkcja amerykańska, bo nie ma tu nadmiaru zbędnych efektów specjalnych, za to od pierwszych scen urzeka widza oszczędny, surowy, a nawet mroczny klimat. Brak tu też elementów, które niweczyłyby wrażenie realizmu. Wszystko opiera się natomiast o genialny, powtarzam genialny scenariusz, który spina całą historię w intrygującą całość. Obsada również została bardzo trafnie i starannie dobrana. Postarano się m.in. o to, aby aktorzy byli podobni do tych wersji siebie tak z przeszłości jak i przyszłości. Na pierwszy plan wysuwa się jednak Louis Hofmann, kreujący postać Jonasa Kahnwalda (najbardziej dociekliwego „detektywa” spośród wszystkich) oraz Oliver Masucci, wcielający się w rolę jednego z zaginionych chłopców (Mikkela). I choć ta dwójka generalnie kradnie innym show, to według mnie ci inni za bardzo nie odstają. Obsada idealnie ze sobą współpracuje, a efekt ich działań jest imponujący.
Serial jest na swój sposób piękny i to zarówno pod względem zdjęć, jak i towarzyszącej im muzyki i dźwięków. Znajdziemy w nim popularne niemieckie piosenki pop i indie rock, które fantastycznie dopełniają obraz nasączony tajemnicami i zagadkami. Muzyka świetnie oddaje również nastrój chwil, wspiera historię i buduje napięcie. Serial ten wymaga jednak od widza sporego skupienia, bo nie tak łatwo jest wraz z kolejnymi odcinkami powiązać ze sobą kolejne wątki. Doceniam za to sposób, w jaki twórcom udało się zróżnicować „czasy”, by ułatwić widzom połapanie się w tej historii (w końcu akcja rozgrywa się równolegle w kilku rzeczywistościach). Im bliżej końca świata, tym jest za każdym razem ciemniej, a im dalej od niego, tym jaśniej. Prosty zabieg, ale bardzo skuteczny.
To również serial dla cierpliwych i wytrwałych. Dlaczego? Na początku pierwszego sezonu akcja nie jest zbyt dynamiczna, co może zniechęcić widzów, którzy szukają jednoznacznych odpowiedzi i szybkich rozwiązań. Serial jest też pełny tajemniczych symboli. Mamy tut m.in. do czynienia z Tablicą Szmaragdową, jednym z najistotniejszych elementów fabuły. Jedna z postaci ma ją wytatuowaną na plecach, inna na piesiach, a dostrzeżemy ją także na tablicy w szpitalu czy na okładce płyty jakiegoś metalowego zespołu. To jeden z najbardziej znanych dziś tekstów alchemicznych, którego autorstwo przypisuje się Hermesowi Trismegistosowi, starożytnemu uczonemu, któremu przypisuje się autorstwo wielu innych pism zawierających wiedzę sprzed potopu. I przez cały czas towarzyszy nam tu łacińska maksyma „Sic Mundus Creatus Est” (Tak został stworzony świat), notabene to również jeden z wersów zapisany na wspomnianej powyżej Szmaragdowej Tablicy, która wydaje się mieć niezwykłe znaczenie dla podróżujących w czasie. Dlaczego? Tego na razie nie rozgryzłam.
Serial, jak wspominałam wyżej, podejmuje temat podróżowania w czasie, co samo w sobie jest szalenie interesujące. Nawet najmniejsza zmiana w przeszłości lub w przyszłości, niesie ze sobą często katastrofalne skutki dla teraźniejszości, co serial ten idealnie obrazuje. Myślę, że to największa tajemnica wszechświata. Twórcy pokazują nam, że ci, którzy mają władzę nad czasem, są jakby częścią jakiegoś tajemnego cyklu, będącego fundamentem stworzenia.
„Dark” to serial robiony z głową, planem oraz konsekwencją, i jak każdy wielki serial, a już w szczególności serial science-fiction, ma porządną mitologię. To jeden z najlepszych seriali, jakie ostatnio widziałam. Według mnie wszystko jest tu idealnie wręcz wyważone, a forma równoważy treść. Fabuła jest za to absolutnie nieprzewidywalna. Po obejrzeniu pierwszego sezonu miałam co prawda wrażenie, że znam odpowiedzi na kilka istotnych pytań, ale kolejny sezon pokazał mi, jak bardzo się myliłam. Przekonałam się również, że twórcy nie spuszczają z tonu i doskonale wiedzą, dokąd zmierzają i jak chcą to osiągnąć. Jak logicznie, inteligentnie acz nieoczekiwanie rozwinąć niektóre wątki. To naprawdę fantastyczna łamigłówka, którą to widz ma rozwiązać, jeżeli tylko zechce, ale uprzedzam was, że odkrycie wszystkich ukrytych sensów i znaczeń mnie wydaje się praktycznie niemożliwe.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?