Numer 1 na liście "do obejrzenia"
W ostatnim czasie jestem wyjątkowo częstym gościem sal kinowych, a to za sprawą jakiejś głośnej premiery nowego horroru, a to filmu o bliskiej mi tematyce, który po prostu chcę zobaczyć. Tym razem było inaczej. Do tej produkcji podchodziłem od początku bardzo sceptycznie. Choć czytałem zapowiedź producentów, że zrobią z historii życia największego zbrodniarza Gotham City mroczny thriller psychologiczny osadzony w klimacie starych filmów Martina Scorsese, to ani przez chwilę im w to nie wierzyłem. Wyobrażałem sobie mimo wszystko jedynie zanurzoną w kimacie science fiction opowieść o Jokerze. Mój przyjaciel jednak tak skutecznie zachęcał mnie, żeby wybrać się na tę produkcję, że w końcu mu uległem i wybrałem się do kina. Dziś mogę wam szczerze powiedzieć, że nie żałuję, bo to faktycznie jeden z najlepszych filmów, jakie w życiu widziałem.
Film „Joker”, w reżyserii Todda Phillipsa, to dzieło absolutnie wybitne i mówię to z pełnym przekonaniem. To arcyciekawe studium popadającego w obłęd i cieszącego się ponurą sławą superprzestępcy, a jednocześnie przerażający obraz wielkomiejskiej dżungli pogrążającej się w chaosie. Przed seansem przeczytałem sobie naturalnie kilka recenzji w Internecie, które mniej lub bardziej zachęciły mnie do spędzenia wieczoru w filmowym fotelu. Wtedy zaczęło już do mnie docierać, że to nie może być zwykły film osadzony w Uniwersum DC, którego fanem, tak szczerze mówiąc, zdecydowanie nie jestem. Jednak to, co dane mi było zobaczyć na ekranie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Film, zgodnie z obietnicą jego twórców i producentów, jest czystej krwi thrillerem psychologicznym, opowiadającym o początkach kariery najbardziej rozpoznawalnego czarnego charakteru w Gotham. Phillips pokazał Jokera jako zagubiony, popadającego w obłęd i odrzuconego przez społeczeństwo komika, który na tyle pęka, że na świat wylewa się z niego potężna fala czarnego i gorącego jak roztopiona smoła zła w najczystszej postaci, które metr po metrze zalewa to paskudne miasto. Sposób, w jaki scenarzyści (Todd Phillips i Scott Silver) zaplanowali oraz zbudowali tę postać pachnie geniuszem. Od pierwszych kadrów siedziałem w fotelu przejęty do granic wyobraźni tym, co widziałem na ekranie i co może wydarzyć się za chwilę, bojąc się miejscami o własne życie. Ten film jest po prostu tak realistyczny, tak prawdopodobny i o dziwo tak uniwersalny, że wiele elementów miasta, a także cech bohatera możemy znaleźć w naszych otoczeniach i w sobie. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o tym, który zbudował tę postać, ale mam dla tego aktora teraz tak wielki szacunek, że postanowiłem poświecić mu osobny akapit, a kto wiem, może i artykuł.
Joaquin Phoenix został wręcz stworzony do tej roli. Jego kreacja to najlepszy element tego arcydzieła i to głównie za sprawą jego umiejętności. Zdecydowanie wniósł nową jakość w interpretację tej postaci, którą wcześniej tak udanie sportretowali już m.in. Jack Nicholson i Heath Ledger. Jego Joker to niezwykle złożona i skomplikowana postać. To niebezpieczny psychopata i szaleniec będący ofiarą szalonego społeczeństwa i obiektem wykluczenia oraz szyderstwa, a jednocześnie to także desperat poszukujący usilnie choć bezskutecznie miłości i akceptacji. Chyba nic tak dobrze nie oddaje złożoności tej postaci jak jej niekontrolowane, będące efektem obłędu wybuchy śmiechu. Ten rozpaczliwy, niezwykle złowieszczy rechot, w połączeniu z zachowaniem sprawia, że widz siedzi przez cały seans jak na szpilkach i boi się jego każdego kolejnego posunięcia. Reżyser przyznaje, że dawał aktorowi często wolną rękę i zostawiał mu dużo swobody. Tak było na przykład w scenie z lodówką. Phillips mówi dziś, że ustawił po prostu na planie 2 kamery i czekał, co zrobi Joaquin. Podobno zdziwienie obecnych na planie ludzi nie miało granic, gdy parzyli jak aktor w scenie, gdy nie może spać, zaczyna tańczyć, atakować różne przedmioty, by w końcu wejść do lodówki. To chyba mówi wszystko o tym, jak głęboko Phoenix wszedł w graną przez siebie postać i jak bardzo potrafił zbudować ciekawy, miejscami zaś odrażający wręcz obraz odrzuconego przez społeczeństwo i własny rozum, pogrążonego w meandrach swojej chorej psychiki komika.
„Joker” to również pięknie nakręcony i mądry film. To obraz, które będzie bliski zgarnięcia wszystkich nagród świata za reżyserię, aktorstwo, zdjęcia i scenografię. Wrażenie robią też pieczołowita stylizacja, brutalne, a przy tym malowniczo zainscenizowane sceny przemocy oraz smoliście czarny humor.
Film bije obecnie rekordy frekwencji a także finansowe. W zeszłym tygodniu pobił rekord "Deadpoola" zarabiając 850 mln. dolarów. To film, który powinni zobaczyć wszyscy, a nie tylko "siedzący" w uniwersum DC, ponieważ prawdy które niesie za sobą postać Jokera są absolutnie uniwersalne i zainteresują każdego. Phillips, tworząc Jokera, opuścił na szczęście komediową strefę komfortu, by podzielić się z widzem opowieścią głębszą i dojrzalszą niż „Kac Vegas”. To jeden z tych filmów, który zostaje z człowiekiem na długo po wyjściu z kina i skłania go nieustannie do przemyśleń. Tak więc powinien znaleźć się moim zdaniem także na szczycie waszej listy "do obejrzenia". Polecam!
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?