Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

T.Love - chrześcijańska opozycja   

Dodano 2016-12-04, w dziale recenzje - archiwum

Dawno temu w pewnej muzycznej audycji Michał Maleńczuk powiedział, że należałoby w Polsce przywrócić cenzurę, by muzycy mieli się czemu przeciwstawiać, co jego zdaniem poskutkowałoby powstaniem kolejnych ponadczasowych płyt. Ostatnio na polskim rynku muzycznym pojawiła się właśnie taka, przepełniona wręcz odniesieniami do aktualnej rzeczywistości płyta (oczywiście po „Wstydzie” Kultu). Tym razem na muzyczną barykadę wszedł zespół T.Love z krążkiem „T.Love”.

Choć najnowsza płyta T.Love porusza podobne tematy, jak wydana kilkanaście dni wcześniej nowa płyta Kultu, to jednak pragnę zauważyć, że zarówno w warstwie dźwiękowej jak i tekstowej różni się od niej i to bardzo. Muniek, zapytany w czerwcu przez dziennikarza/pliki/zdjecia/1tl.jpg Muzycznej Strefy Radia Gdańsk o nowy album zespołu, powiedział, że oczekiwania wobec zespołu z takim dorobkiem są zawsze ogromne, dlatego robią, co mogą, żeby nie zaserwować ludziom "kichy". Płyta miała mieć tytuł "Soul-Punk”, ale ostatecznie ukazała się na rynku pod nazwą „T.Love”. Lider zespołu wyjaśnił, że postanowił zmienić ten tytuł, bo nowy brzmi tak, jakby dopiero zaczynali, a tak się rzekomo właśnie czują. Dodaje przy tym, że płyta jest istotnie inna, szczególnie, gdy porównuje ją z wydaną cztery lata temu „Old is gold” (jest na pewno bardziej taneczna, a teksty poruszają znacznie bardziej aktualne sprawy).

Płyta wita nas numerem „Pielgrzym”, który pilotował ją kilka miesięcy wcześniej. Ciekawy utwór, łączący surową rockową energię z melodyjną i rytmiczną tradycją czarnej muzyki i wyróżniający się na tle innych oryginalnym, funkowym riffem gitarowym (na teledysku nagranym bez udziału zespołu widzimy starszego mężczyznę spacerującego po Krakowie i okolicy - taki gorzki filmowy komentarz do tu i teraz). Numer ten daje jednak nieco mylne wyobrażenie o zawartości materiału na tej płycie, bo kolejny („Bum Kasandra”) jest zupełnie inny od niego. Muzycznie jest bardziej taneczny, a tekstowo bardziej zaangażowany (traktuje o europejskim kryzysie spowodowanym aktami terroru i lęku zwykłych obywateli). Równie bezpardonowy tekst znajdziemy w utworze „Alkohol”. To prosty, agresywny numer, w którym Muniek przejmująco charczącym głosem rozlicza się z naszą narodową skłonnością do nadużywania napojów wyskokowych.

/pliki/zdjecia/1tl1.jpgWiększość tekstów na tej płycie ma wydźwięk publicystyczny a nie osobisty, jak to miało miejsce na poprzednich. Mówią o podzielonym społeczeństwie, o uchodźcach, o zniewolonej terrorem Europy oraz naszych fobiach. Muniek podkreśla, że tym razem teksty na płytę pisali wszyscy członkowie zespołu, ale to on dokonał ich wyboru i to on odpowiada za ich ostateczny kształt. Ja do tych najbardziej zaangażowanych tekstów na tej płycie zaliczyłbym ironicznie dyskotekowy numer "Ostatni gasi światło" i nawołujący do pojednania Polaków "Kwartyrnik". Znajdziemy jednak na tej płycie również i inne utwory, niezwykle osobiste i mocno poruszające. Jeden z nich Muniek zadedykował swoje żonie („Marta Joanna od aniołów”), a drugi (akustyczny) swoim rodzicom („Moi rodzice”). Ale to nie wszystkie dedykowane numery. Kolejne zadedykował dwóm wybitnym artystom. „Warszawę Gdańską” (melancholijna, wpadająca w ucho kompozycja z refleksyjnym tekstem o emigracji i wyobcowaniu) zadedykował Dawidowi Bowie’mu, natomiast „Prerię” Bobowi Dylanowi.

Poza odniesieniami do Boga („Niewierny patrzy na krzyż”), czy ludzkiej psychiki („Lubitz i Brevik”) znajdziemy na tej płycie przede wszystkim utwory traktujące o dzisiejszej Polsce. „Marsz”, ma podobne przesłanie do wspomnianego już wyżej „Bum Kasandra”, ale moim zdaniem znacznie mocniej wyartykułowane i dosadne. Do tego utworu nakręcono zresztą bardzo kontrowersyjny teledysk, w którym muzycy /pliki/zdjecia/1tl2.jpg„zbierają baty” od demonstrujących narodowców i KOD-owców. W tym samy klimacie utrzymane są kolejne dwa utwory „CV Polska”, który początkowo miał nazywać się „TW Muniek” oraz rapowany „Ostatni gasi światło”.

Co ciekawe aż do trzech numerów z tej płyty nakręcono już teledyski. Oprócz „Pielgrzyma” i „Marszu” własnego „filmu” doczekał się również numer, który muzycy T.Love zadedykowali Bowie’mu. Teledysk ten, co zrozumiałe, pełen jest odniesień do zmarłego rok temu artysty, a Warszawę, w której go kręcono, pokazano tak, jak zapamiętał ją Bowie, jako miasto smutne i niespecjalnie przyjazne.

„T.Love” to bardzo udana płyta (melodyjny i wpadający w ucho materiał), na której udało się połączyć to, co wyróżniało T.Love na wcześniejszych płytach. Z jednej strony wrażenie robi tu głębia tekstów (z czymś podobnym mieliśmy do czynienia na płycie „King”), a z drugiej jej rockowa taneczność (tę znamy choćby z płyty „Prymityw”). Muniek twierdzi dziś, że jego pokolenie to ostatni Mohikanie rock'n'rolla i coś w tym jest, bo młodsi muzycy, wychowani na papce serwowanej przez mass media, nie czują już w sobie potrzeby buntu. A skoro tak jest, to na pewno warto posłuchać tego, co ma nam do powiedzenia Muniek.

Grafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /13 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry