TOP 10 w 2010
Muzycznie, rok 2010 należy według mnie do udanych, choć nie obserwowaliśmy w nim specjalnie spektakularnych powrotów czy debiutów. Ostatnie 12 miesięcy, to po prostu czas, w którym na rynku pojawiło się co najmniej kilkanaście bardzo przyzwoitych albumów. O kilku z nich mieliście już okazję przeczytać na łamach naszego Lessera, ale wiele z nich pominąłem. Teraz postaram się jednak przedstawić Wam te nagrania, które według mnie zasługują na szczególną uwagę.
1. Czesław Śpiewa – POP
Test drugiej płyty formacji „Czesław Śpiewa” wypadł znakomicie. „POP” to zbiór spójnych kompozycji, opatrzonych niezbyt popowymi instrumentami, a przede wszystkim niesamowitymi tekstami. Czesław zdecydowanie dobrze wróży polskiej scenie i miejmy nadzieje, że kolejne albumu będą choć w połowie na takim poziomie jak poprzednie.
2. Brodka – Granda
Z wielkim zdziwieniem i jeszcze większym zainteresowaniem wysłuchałem premierowych piosenek Moniki Brodki podczas Orange Warsaw Festival. Jak pamiętacie pisałem już o „Grandzie” i zdecydowanie podtrzymuje swoją opinie – Brodka nagrała najlepszą płytę, na pewno ostatniego rok, a nie wiem czy nie ostatnich kilku lat. Dość już wymieniać i powielać superlatywy, jakie padły pod adresem albumu. Po prostu trzeba posłuchać!
3. MGMT – Congratulations
W wielkim świecie działo się dużo. Najbardziej wyczekiwany dla mnie album roku, formacji MGMT zaskoczył niezwykłą dojrzałością i wręcz geniuszem, jeśli chodzi o kompozycje. Może nie jest to krążek łatwy w odbiorze, ale zdecydowanie jest jednym z tych, któremu warto poświęcić nieco dłuższą chwilę.
4. Hole - Nobody's Daughter
Wyczekany album Courtney Love. Miała nagrać płytę solową, postanowiła jednak reaktywować formację Hole i pracować razem z nimi. Trafny dobór producentów, szczególnie Lindy Perry (za "Letter to God") umocnił mnie w przekonaniu, że "Nobody's Daughter" to bardzo przyzwoity krążek. Hole idealnie łączy ostre rockowe granie z melodyjnymi, klasycznymi wstawkami. Przepity i przepalony głos Courtney sprawia, że płyta staje się bardzo autentyczna w odbiorze, bądź co bądź intymnych tekstów dojrzałej kobiety.
5. Kanye West: My Beautiful Dark Twisted Fantasy
Płyta Kanye to jeden z najbardziej docenionych przez krytyków albumów w ostatnim roku. I choć prywatnie nie przepadam za Westem ze względu na aferę z Taylor Swift, to nie sposób nie docenić tego materiału. Jeden z krytyków określił "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" muzyką XXII wieku. To mówi samo za siebie. Podobnie jak tytuł płyty. Pokręcone fantazje Kanye pomagają mu spełniać artyści przez duże A, jak Elthon John czy John Legend. Są także gwiazdy POP, jak Rihanna czy Jay Z.
6. Kylie Minouge – Aphrodite
Jako wielki fan "Confessions on a Dance Floor" Madonny, nie mogę pozbyć się wrażenia, że ta płyta jest co najmniej do niej podobna. Kylie pracowała nawet ze Stuartem Pircem, który ów album produkował. Singlowy "All the Lovers", jedna z lepszych kompozycji na krążku, to świetna dawka seksualności opatrzonej dancowym beatem i synthpopowowymi dźwiękami. Przyjemny, nieco odmóżdżający album, utrzymany właśnie w stylistyce electro czy disco.
7. Robyn - Body Talk i Ellie Goulding - Lights
Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na dwie Panie ze Szwecji - „Body Talk” Robyn z fantastycznym singlem „Dancing On my Own” oraz Ellie Goulding z płytą „Lights”. Obie nagrały ciekawe płyty. Jak widać szwedzki rynek muzyczny ma się całkiem nieźle i pokazuje, że są tam też artystki dobrze rokujące na przyszłość. I całe szczęście, że nie chcą iść w ślady Danny’ego czy September, znanych z tanich, plastikowych przebojów.
8. Goldfrapp – Head First
Trzeba zgodzić się z krytykami i przyznać, że "Head First" to najbardziej energetyczny krążek Goldfrapp, a nawet przeciwieństwo "Felt Mountain". Brytyjczycy nagrali bardzo przyzwoity album, nie rewelacyjny, ale po prostu solidny. Miłośnicy elektronicznych brzmień na pewno znajdą tu coś dla siebie. Dużo tu brzmień lat 80, a czasem słychać inspiracje takimi formacjami jak "La Roux". Z niecierpliwością czekam, co ta dwójka wyprodukuje następnym razem.
9-10. Kim Nowak – Kim Nowak i Sade – Solider of Love
Bracia Waglewscy powracają. Tym razem pod szyldem Kim Nowak. Album inny niż ich poprzednie produkcje. Bardzo różne i intrygujące utwory. Występ na Orange Warsaw Festival nie należał do najlepszych, jednak trzymam kciuki, bo kapela dopiero raczkuje. Na pewno dobre lata ma za sobą Sade. W tym roku wydała swój szósty studyjny album. Usłyszałem o nim dzięki naszej byłej redakcyjnej koleżance Levej. To jednak jeden z tych krążków, któremu trzeba dać czas. 10 lat musieli czekać fani Sade, ale zdecydowanie było warto, bo te 42 minuty mieszanki "Solider of Love", z jednej strony melancholii, z drugiej strony niezwykłego poczucia spełnienia, to uczta dla jej fanów.
Grafika:
Komentarze [9]
2011-02-10 19:14
za dużo w tym nieładu
2011-02-10 00:30
Ja mam nieco inną wizję top 10, jednakże zachowam ją dla siebie:) Niemniej jednak, artykuł bardzo dobry. Piątka.
2011-02-09 21:03
to są płyty z 2010 do których z pewnością będę chciał wracać.
piżmak ma racje, Ellie jest z Anglii. po prostu kiedyś oglądałem z nią wywiad w szwedzkiej tv i tak mi się zapamiętała. co do goldfrapp i la roux to przynajmniej w kilku piosenkach czuje wspólny mianownik ;)
2011-02-09 19:56
Andrew, jedna z pań wcale nie jest ze Szwecji. Ellie pochodzi z UK :^) I Goldfrap inspirujący się La Roux?
Coś niebardzooo
2011-02-09 18:39
aha to zwracam honor:)sorry nie zauważyłam.
2011-02-09 16:25
To jest Twoja prywatna lista?
2011-02-08 22:28
Miejsce 9 zajmują egzekwo Kim Nowak – które przyznam zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, oraz Sade ;).
2011-02-08 20:55
ten artykuł nosi nazwę “TOP 10 W 2010” to czego dajesz tylko 9 przykładów tych Twoich niby “TOP”???beznadzieja.
2011-02-08 16:24
Fajne podsumowanie
- 1