Uczmy się na wpadkach Temidy
Wymiar sprawiedliwości to jedna z najważniejszych funkcji działalności państwa. W rozumieniu obywateli, to on odpowiedzialny jest za realizację w praktyce podstawowego pojęcia etycznego i prawnego jakim jest sprawiedliwość. Obywatele ufają, że ww. organ wymierzy sprawiedliwość zarówno pokrzywdzonemu, jak i tym, którzy krzywdę ową wyrządzili. Wymierzanie sprawiedliwości z pewnością nie jest łatwe, gdyż ludzie z natury bywają omylni i wyrachowani. Stąd historia sądownictwa to niestety również historia skandalicznych pomyłek, czyli skazywania na odbycie kary pozbawienia wolności ludzi niewinnych. Zdarzało się również, że sądy skazywały na najwyższy wymiar kary ludzi, którzy nie popełnili zarzucanych im przestępstw. Jednym z takich właśnie przypadków była sprawa Joe Arridy’ego, młodego Amerykanina z Kolorado, o której pisały media na całym świecie.
23-letni Joe Arridy, którego iloraz inteligencji wynosił 46, w związku z czym zachowywał się bardziej jak malutkie dziecko, niż jak człowiek dorosły, pod naciskiem policji przyznał się do gwałtu oraz morderstwa z zimną krwią 15-letniej Dorothy Drian w Pueblo w stanie Kolorado.
16 sierpnia 1936 roku Riley Drain, brygadzista robót budowlanych i jego żona, Peggy, wyszli z domu około godziny 22, aby udać się na potańcówkę. Kiedy wrócili do domu, usłyszeli jęki dochodzące z ich sypialni na piętrze. Wbiegli po schodach na górę i tam w ogromnej kałuży krwi znaleźli nie dającą oznak życia swoją córkę Dorothy, a tuż obok niej jej 12 letnia siostrę Barbarę, ranioną w głowę jakimś ostrym narzędziem.
Wydarzenia te wzburzyły społeczność stanu Kolorado i wywarły na policji stanowej wielką presję. Ta podjęła działania i szybko wytypowała sprawcę, którym według prowadzących to śledztwo detektywów miał być właśnie Joe Arridy. Chłopak, który większość swojego życia spędził w placówce dla umysłowo chorych w Kolorado, a feralnego dnia błąkał się podobno przy torowisku. Z dokumentów ujawnionych przez sąd znacznie później wynika jednak, że zanim aresztowano Joe, pojmano jeszcze jednego podejrzanego Franka Aguilara. Naturalnie obu mężczyznom postawiono natychmiast zarzut popełnienia tej makabrycznej zbrodni. Nie wiadomo jednak dlaczego śledczy wtedy uznali, że głównym podejrzanym jest Joe. W trakcie przesłuchania wywierano na nim potężną presję i jak się potem okazało wymuszono na nim złożenia fałszywych zeznań i przyznanie się do winy. Według śledczych Joe z detalami opisał w trakcie przesłuchania przebieg zabójstwa, zaznaczając przy tym rzekomo, że był na miejscu przestępstwa z drugim mężczyzną o imieniu Frank, co ewidentnie musiano mu zasugerować, gdyż nie znał tego mężczyzny. Dziś wiemy już z całą pewnością, że wymiar sprawiedliwości, odpierając presję narzuconą mu przez społeczeństwo i media, obwinił za tę okropną zbrodnie przestraszonego, upośledzonego umysłowo i co najważniejsze niewinnego chłopca.
Drugi z podejrzanych, Frank Aguilar, według ustaleń policjantów znacznie bardziej pasował do rysopisu podanego przez świadków. Odnaleziono także narzędzie zbrodni w jego domu, a to sprawiło, że nie tylko mieszkańcy Pueblo, ale i bardzo wielu obywateli tego kraju zaczęło poddawać w wątpliwość sens aresztu dla niepełnosprawnego umysłowo chłopca. Poza tym podkreślano także fakt, że Arridy przyznał się do ataku na ofiary kijem bejsbolowym, choć ślady na miejscu zbrodni wyraźnie wskazywały na ciosy siekierą. Dla wielu stało się wtedy jasne, że to Aguilar był mordercą, a Arridy całkowicie niewinnym, wrobionym w morderstwo obywatelem. Aguilar nie przyznawał się jednak do winy i twierdził, że sprawcą tych zbrodni jest Arridy, który nie rozumiejąc sytuacji w jakiej się znalazł, aprobował wszystkie stawiane mu zarzuty.
Kiedy ostatecznie trafił przed sąd, jego prawnik nie próbował nawet walczyć z postawionymi mu zarzutami, tylko zażądał uznania niepoczytalności swojego klienta. Zespół kryminologów w przygotowanym dla sądu raporcie napisał, że zbrodni dokonał tylko jeden człowiek. Trzech biegłych psychiatrów stanowych oświadczyło pod przysięgą, że Joe był "imbecylcem" (IQ na poziomie 40), czyli był niezdolnym do rozróżnienia dobra i zła, a tym samym nie był w stanie wykonać jakiejkolwiek czynności z intencją popełnienia przestępstwa. Siostra zamordowanej Barbara, która przeżyła, w trakcie rozprawy wskazała Aguilara jako jedynego napastnika. Nic nie pomogło, Mimo braku mocnych dowodów sąd skazał obu podejrzanych na karę śmierci, którą w stanie Kolorado wykonuje się w komorze gazowej.
Joe był lubiany przez strażników i innych więźniów. Przez cały czas bawił się w swojej celi zabawkami, które podarowali mu strażnicy i sprawiał wrażenie szczęśliwego człowieka. Roy, naczelnik więzienia, twierdził, że jego zdaniem nie miał pojęcia, że czeka go śmierć. Kiedy zapytał go o zbliżającą się egzekucję, odpowiedzią było jedynie oszołomione spojrzenie oraz krótka odpowiedź „nie, nie, Joe nie umrze”. W wigilię Bożego Narodzenia w 1938 roku Roy zabrał go do swego domu, aby pobawił się z jego siostrzeńcami. Od tego dnia był absolutnie przekonany o jego niewinności i lobbował za jego uniewinnieniem. Wyrok Joe odraczano 9 razy, podczas gdy wyrok na Aguilarze wykonano prawie natychmiast. Strażnicy twierdzili, że kiedy nadeszła data 6 stycznia 1939 roku, Joe bawił się swoim pociągiem i zażyczył sobie na ostatni posiłek lody. Potem oddał pociąg i wszystkie zabawki innym więźniom i spokojnie z uśmiechem na twarzy poszedł na egzekucję, trzymając przez drogę jednego ze strażników za rękę. Roy mówił po egzekucji w jednym z wywiadów, że widział łzy w oczach wszystkich strażników, którzy odprowadzali Joe do komory gazowej i towarzyszyli mu w tej ostatniej chwili. Myślę, że oni wszyscy w głębi duszy czuli, że biorą udział w jakiejś makabrycznej maskaradzie, w której sami stają przestępcami, odbierając życie niewinnemu człowiekowi.
Arridy został oficjalnie ułaskawiony w 2011 roku (72 lata po śmierci), gdyż nowe dowody, dostarczone przez Billa Rittera, byłego prokuratora okręgowego, wykazały, że Arridy nie było tego dnia w Pueblo i został również zmuszony do złożenia obciążających siebie zeznań. „Ułaskawienie pana Arridy’ego nie może cofnąć tego tragicznego wydarzenia w historii Kolorado. W interesie sprawiedliwości i zwykłej ludzkiej przyzwoitości leży jednak przywrócenie mu dobrego imienia” – powiedział Bill Ritter.
Joe Arridy został pochowany na Woodpecker Hill, na skalistym zachodnim zboczu cmentarza Greenwood, który był zarezerwowany dla lokalnych skazańców. Po latach skromna tablica na jego grobie została wymieniona na piękny granitowy pomnik, który został ufundowany przez adwokatów osób z niepełnosprawnością rozwojową. Na tym nowym pomniku napisano: „Tu leży niewinny człowiek”.
Niech to będzie lekcja dla wszystkich tych, którzy domagają się przywrócenia kary śmierci. Pamiętajmy, że w wymiarze sprawiedliwości pracują zwyczajni ludzie, którzy z natury są omylni, słabi, a niekiedy też wyrachowani.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?