Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Wróg może zranić, zniszczyć może przyjaciel   

Dodano 2018-06-24, w dziale felietony - archiwum

Słuchając opowieści dziadków, często słyszymy historie o wyjątkowym „ktosiu”, jednak nie w sensie ich życiowego partnera, a raczej kompana niesamowitych przygód. Te ich niezwykłe wspólne wyczyny zapadają nam potem głęboko w pamięć, a oni sami stają się dla nas kimś w rodzaju super bohaterów ze znanych kreskówek. Zazdrościmy im nie tyle tych przygód, co tej jedynej w swoim rodzaju, niepowtarzalnej więzi z inną osobą. Tym samym i w nas budzi się natychmiast pragnienie posiadanie kogoś takiego, prawdziwego przyjaciela. Takiego, który o każdej porze dnia i nocy będzie naszym wsparciem, w trudnych momentach życia nigdy nie odmówi pomocy, gdy uroi nam się w głowie jakiś debilny plan, spróbuje nas powstrzymać, a gdy ktoś sprawi nam przykrość, natychmiast stanie w naszej obronie. Niesieni tym pragnieniem widzimy potem potencjalnego przyjaciela w każdej nowo poznanej osobie, zaliczając często związane z tym bolesne wpadki.

Miano najlepszego przyjaciela można według mnie nadać komuś dopiero po wielu wspólnie spędzonych latach i różnorodnych wspólnych przeżyciach. Trzeba się bowiem dobrze poznać. W praktyce bywa z tym jednak różnie./pliki/zdjecia/przy1_2.jpg Okazuje się, że można znać kogoś wiele lat i nie mieć za bardzo o czym z nim rozmawiać ani nie mieć ochoty z nim niczego razem przedsięwziąć, a można też poznać kogoś, z kim od pierwszej chwili mamy o czym pogadać, bardzo chętnie przebywamy w jego towarzystwie, a po miesiącu znajomości jesteśmy już prawie pewni, że to może być ktoś na miarę naszego przyjaciela. Każda rozmowa, czy wspólne wyjście to nowe doświadczenia. Czując zrozumienie u tej drugiej osoby, zaczynamy się przed nią otwierać, a nasze zaufanie do niej z czasem rośnie. Wyjawiamy jej swoje latami skrywane tajemnice, a ostrzegani przez bliskich reagujemy zazwyczaj opryskliwie, mówiąc, co ty gadasz, przecież to mój przyjaciel! Przyjaźń więc kwitnie, a my rośniemy z przekonaniem, że tak już będzie zawsze. Pięknie jest, gdy wspólnie stawia się czoła każdej życiowej niedogodności i wspólnie zwalcza wrogów. Może się dziać, co chce, nic nam nie jest straszne, bo przecież mamy kogoś, na kim możemy bezgranicznie polegać. A przynajmniej tak nam się wydaje. Niestety, życie nie znosi chyba stagnacji, a zmiany to w nim rzecz normalna. Zatem zdarza się i to wcale nierzadko, że osoba, która przez lata stała przy naszym boku, nagle, z jakiegoś powodu, zmienia opcję i staje naprzeciwko nas? Ja już coś takiego w swoim życiu przeżyłam i od tej pory mogę tylko potwierdzić słowa współczesnego niemieckiego pisarza, specjalizującego się w psychologicznych thrillerach i mrocznych kryminałach, Sebastiana Fitzka, który w książce "Pasjonat oczu" napisał: "Wróg może cię tylko zranić, zniszczyć potrafi tylko przyjaciel"..

Przez lata byłyśmy razem, aż nagle pojawiła się osoba, która wywróciła nasz świat do góry nogami, a my, przyjaciółki, papużki nierozłączki, stanęłyśmy po dwóch stronach barykady. Wspomniany powyżej autor w książce „Odprysk” podzielił się też z czytelnikami inną myślą, która w tamtym okresie stała mi się szczególnie bliska. Otóż napisał, że "to, z czego człowiek w życiu czerpie najwięcej siły, jest jednocześnie jego najbardziej wrażliwym punktem". Przez te wszystkie lata naszej przyjaźni nie zwróciłabym na tę myśl uwagi, ale doświadczyłam tego niestety w tamtym momencie na własnej skórze. Wrogowie faktycznie atakują nas często na ślepo i tym samym nie zawsze są w stanie od razu wyrządzić nam krzywdę./pliki/zdjecia/przy2_1.jpg Za to ktoś taki, kogo przez lata uważaliśmy za przyjaciela, zna nas i nasze najczulsze punkty doskonale. Wie, gdzie i jak uderzyć, aby potwornie zabolało. Co więcej, po takiej konfrontacji nie mamy już komu się wyżalić. Nie ma nikogo, kto zechciałby nas wysłuchać i mógłby nas pocieszyć. Nie znajdziemy za sobą „ściany”, od której moglibyśmy się odbić, by uderzyć w przeciwnika ze zdwojoną siłą. Tak więc wali nam się cały nasz świat, a nasze poczucie bezpieczeństwa wisi na włosku. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że wszystkie nasze najskrytsze, latami ukrywane przed światem sekrety, wychodzą, oczywiście za sprawą naszego „przyjaciela”, na światło dzienne, a po drugie dlatego, że nasze największe lęki są teraz wykorzystywane przeciwko nam samym. Atak najlepszego przyjaciela nie jest jak burza, która trwa chwilę, i po której znów wychodzi słońce, a jest raczej jak nieobliczalne tsunami, które niszczy wszystko, co spotyka na swojej drodze. Możecie mi wierzyć, że to naprawdę okropne uczucie, gdy patrzy się w oczy, które przecież tak dobrze znamy, ale nie widzi się w nich już nic znajomego. Nic, co jeszcze nie tak dawno było nam bliskie. Po takiej konfrontacji czujemy się zeszmaceni, nic nie warci, bo skoro osoba, która nas tak dobrze znała i której tak mocno ufaliśmy, nie miała najmniejszych skrupułów, by potraktować nas tak perfidnie, to co dopiero inni? .

Ja przekonałam się, że nic na świecie nie jest dane nam raz na zawsze. Zawiodłam się tak bardzo, że teraz trudno mi jest obdarzyć podobnym zaufaniem kogoś innego. Z tej potyczki wyszłam mocno poobijana, pokaleczona psychicznie, ale z wiedzą, że ten, kto przestaje być przyjacielem, tak naprawdę nigdy nim nie był. Marna to wszak pociecha.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.8
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.8 /5 wszystkich

Komentarze [3]

~Karolina
2018-11-08 18:23

Rewelacyjny artykuł

~Lila
2018-07-02 13:25

c’est la vie

~Ramona
2018-06-27 19:54

Bolesna prawda. Niezły tekst

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry