Wystrzegaj się ciemnej wody
Hollywood, w powszechnym rozumieniu ludzi na całym świecie, to kraina mlekiem i miodem płynąca. To miejsce, które ze zwykłego śmiertelnika może uczynić filmową gwiazdę i pozwolić mu stać się legendą. Przez tę słynną dzielnicę Los Angeles przewinęło się już wielu różnych ludzi. Jedni faktycznie zyskiwali tu sławę i gromadzili niebotyczne majątki, a o innych świat nawet nie usłyszał. Ale Hollywood to także miejsce, które ma swoje mroczne tajemnice.
Jedną z osób, związanych z tym miejscem, którą bez wątpienia można by zaliczyć do tych znaczących, była aktorka Natalie Wood, a właściwie Natalia Zacharenko, córka rosyjskich imigrantów i byłych arystokratów. Któż nie pamięta uroczej Marii z musicalu „West Side Story” lub przebojowej Judy z kultowego ,,Buntownika bez powodu”. Natalie faktycznie zdobyła wielką sławę i majątek, ale nie była szczęśliwa. Już jako czteroletnie dziecko została zawieziona przez swoją matkę na plan filmowy do znanego reżysera Irvinga Pichele'a, gdzie walczyła z rówieśniczkami o rolę w jego filmie. Nie od razu zrobiła na reżyserze wrażenie, ale w końcu się jej to udało. Od tej pory, spełniając marzenia matki, grała niekiedy i w trzech filmach na raz, ciągana z planu na plan i okradana z beztroskiego dzieciństwa. Kariera Natalie nabrała rozpędu dopiero u boku Jamesa Deana i Sala Mineo, z którymi, mając zaledwie 16 lat, stworzyła na ekranie niezapomnianą paczkę przyjaciół w „Buntowniku” (jej samej rola ta przyniosła pierwszą nominację do Oscara). Wszyscy troje stali się po premierze tego obrazu ikonami swoich czasów i pozostają nimi do dziś. Co ciekawe, cała trójka zginęła później w tragicznych i nie do końca klarownych okolicznościach. O ile w wypadku Mineo i Deane przyczyny śmierci były raczej jednoznaczne (James zginął w wypadku samochodowym, a Sal został zamordowany), o tyle śmierć Natalie do dziś nie została wyjaśniona.
Natalie od dziecka bała się wody (cyganka przepowiedziała jej matce, że dziewczynkę czeka najpierw wielka sława, a następnie ciemna woda). Pierwsze część tej przepowiedni spełniła się stosunkowo szybko, ale pomna tej przepowiedni aktorka robiła wszystko, by ta jej druga część nigdy się nie ziściła. Specjalnie dla niej zmieniano nawet scenariusze, by aktorka nie miewała żadnych kontaktów z otwartymi akwenami. Ogromny wpływ na jej życie i karierę miała - jak wspomniałam powyżej - jej matka, która była dla niej takim „wężem, który raz oplatał w uścisku jej szyję, by po chwili ów uścisk popuścić” (Suzanne Finstad ,,Natascha: biografia Natalie Wood”). Matka zaaranżowała nawet jej pierwsze małżeństwo z Robertem Wagnerem, w którym Natalie kochała się jeszcze jako nastolatka. Jej życie z Robertem nie było jednak usłane różami, gdyż okazał się on człowiekiem bardzo zazdrosnym o sukcesy swojej żony, szczególnie wtedy, gdy jego kariera przyhamowała. Po rozstaniu z Robertem związała się z brytyjskim kompozytorem muzyki filmowej Richardem Gregsonem, z którym miała córeczkę Nataschę. Po urodzeniu córki postanowiła poświecić się rodzinie i zerwała kontrakt z wytwórnią, dla której wówczas pracowała. Okazało się jednak szybko, że popełniła ogromny błąd, ponieważ Richard zamierzał tylko grzać się w blasku jej sławy i od początku zdradzał ją z innymi aktorkami. Wood nie potrafiła sobie z tym poradzić i pewnego dnia przedawkowała leki. Życie uratowało jej natychmiastowe płukanie żołądka.
Po próbie samobójczej, dwóch rozwodach i przykrych przejściach z matką, na drodze aktorki znów stanął Robert Wagner, który wydawał się być dojrzalszy i już nie tak bardzo zazdrosny o popularność żony. Natalie była w tamtym okresie w trudnej sytuacji i bardzo potrzebowała kogoś, kto zaopiekowałby się nią i jej córeczką. Wagner bez słowa zaadoptował jej pierwsze dziecko, a niebawem na świat przyszło ich wspólne dziecko, również dziewczynka, Courtney. Natalie wydawała się wtedy w pełni szczęśliwa i wróciła do pracy na planie.
Gdy wydawało się, że odzyskała radość życia, nadszedł nieoczekiwanie czas spełnienia się drugiej części przepowiedni, o której powyżej wspomniałam. Pewnego dnia w 1981 roku, w trakcie przerwy w zdjęciach z okazji Święta Dziękczynienia, wybrała się (namówiona przez męża) na wycieczkę ich jachtem u wybrzeży Kalifornii, w której towarzyszył im Christopher Walken (jej filmowy partner z planu "Burzy mózgów"). Na początku mocno imprezowano, a szampan lał się strumieniami. Po pewnym czasie atmosfera na pokładzie mocno się zagęściła, a według późniejszych zeznań kapitana jachtu Wagner pokłócił się z żoną oraz ich gościem. Aktorka opuściła po owej scysji towarzystwo obu panów. Ci twierdzili później, że wtedy widzieli ją po raz ostatni. W pewnej chwili zdali sobie jednak sprawę, że Natalie nie ma na jachcie, ale założyli, że zapewne udała się łódką na brzeg, bo nie słyszeli, by ktoś wypadł za burtę i wołał o pomoc. Gdy kapitan postanowił poinformować o zaginięciu Natalie straż przybrzeżną, Wagner mu zabronił, gdyż - jak twierdził - mogło by to narazić na szwank ich reputacje. Kapitan nie dał się jednak przekonać i po dłuższych negocjacjach poinformował o zaginięciu gwiazdy.
Ciało 43-letniej ulubienicy Ameryki, ubrane w koszulę nocną i czerwony, zimowy płaszcz, odnaleziono nazajutrz niedaleko brzegu. Dochodzenie policyjne, które trwało zaledwie kilka dni, wykluczyło udział osób trzecich i sprawę zakwalifikowano jako nieszczęśliwy wypadek. Ale, czy na pewno tak było? Młodsza siostra Natalie obwinia do dziś o śmierć gwiazdy jej męża, ale już wspólna córka Wagnera i Natalie staje po stronie ojca i wierzy w jego niewinność. Kapitan jachtu, w wydanej przez siebie po wielu latach książce, oskarżył co prawda Roberta Wagnera o przyczynienie się do śmierci żony, ale też nie podał żadnych przekonujących dowodów. A sam Wagner, który ma dziś 87 lat, od śmierci żony ani raz nie rozmawiał z mediami o okolicznościach śmierci swojej żony, ani o ich wspólnym życiu.
Po prawie 30 latach od śmierci aktorki wznowiono nawet śledztwo (2012), ponieważ pojawiły się podobno osoby, które miały rzekomo jakieś informacje w tej sprawie, ale ich zeznania nie rzuciły nowego światła na tę tajemniczą śmierć ani nie dostarczyły konkretnych dowodów.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?