„Zdrowszy” zamiennik?
W ostatnich latach prawdziwą furorę, szczególnie w środowisku młodych ludzi, zrobiły e-papierosy. Chyba każdy z nas o nich słyszał i każdy je widział, ale podejrzewam, że już nie każdy zna zasadę ich działania oraz potencjalne zagrożenie, jakie płynie z ich strony dla naszego zdrowia. E-papieros to urządzenie inhalacyjne, które daje palaczom podobne doznania jak przy paleniu tradycyjnych papierosów. Pomysł zrodził się gdzieś w połowie XX wieku, kiedy to firmy tytoniowe, pod naciskiem opinii publicznej i różnorodnych organizacji prozdrowotnych (w mediach zaczęły się wtedy pojawiać coraz częściej informacje o szkodliwości nikotyny oraz innych substancji wchodzących w skład dymu papierosowego dla ludzkiego zdrowia), postanowiły stworzyć jakiś „bezpieczniejszy” substytut papierosa.
Pierwszy e-papieros (Ruyan V8) pojawił się jednak dopiero w roku 2006. Rozwój technologii pozwolił bowiem dopiero wtedy na opracowanie elementu urządzenia, który podgrzewałby płyn z nikotyną w trakcie „zaciągania się”, a odparowany tworzyłby mgłę wdychaną przez palacza. Pomysł wydawał się naprawdę dobry, ponieważ dym wydobywający się w trakcie palenia ze zwyczajnych papierosów, oprócz sporej dawki nikotyny, zawiera też około 5000 substancji smolistych. Czy to jednak znaczy, że e-papierosy są faktycznie bardziej bezpieczne zdrowia?
W Polsce e-papierosy pojawiły się bardzo szybko, ale na początku nie były tak popularne jak obecnie. Dzięki rozpowszechnianej pocztą pantoflową informacji, iż są one „zdrowsze” niż tradycyjne papierosy, zaczęło po nie sięgać coraz więcej osób. Nawet takich, którzy wcześniej w ogóle nie palili, gdyż pojawiło się przekonanie, że dym przez nie wydzielany absolutnie nie jest szkodliwy dla zdrowia. Zatem palenie e- papierosów stało się od razu modne.
W ostatnich latach, po przeprowadzeniu szeregu specjalistycznych badań, okazało się, że tak naprawdę nie jest to taki niewinny dymek, jak powszechnie się sądzi. I choć nikt do tej pory nie odważył się opublikować wyników swoich badań, to w Internecie pojawiły się przecieki, które natychmiast zrodziły masę domysłów. Po pierwsze donoszono, że substancje zawarte w tak zwanym liquidzie są jednak trujące. Podobno pierwsze takie badanie szkodliwości dymu e-papierosa przeprowadzono na myszach. Zamykano je na trzy godziny dziennie przez 5 dni w tygodniu w pomieszczeniu wypełnionym wyziewami e-papierosa. Druga grupa myszy, była umieszczana w tym samym czasie w pomieszczeniu z filtrowanym powietrzem. Badanie to przeprowadzono po to, by sprawdzić, czy a jeśli tak to jaki wpływ ma dym z e-papierosa na tkanki płuc, serca oraz pęcherza. Po eksperymencie trwającym 3 miesiące, od obu badanych „grup” pobrano tkanki i stwierdzono, że zarówno w płucach, sercach jak i pęcherzach myszy, które wdychały wyziewy z elektrycznych papierosów, są poważne uszkodzenia, spowodowane przez nitrozo aminy - rakotwórcze substancje, które są efektem przemian nikotyny w każdym organizmie. Zaobserwowano również upośledzenie naturalnych mechanizmów naprawczych DNA w płucach.
Jakiś czas temu głośnym tematem w mediach była operacja 17-letniego licealisty z Detroit, który musiał poddać się zabiegowi przeszczepienia płuc. Tamtejsi lekarze obarczyli za to winą właśnie e-papierosy. Chłopak nie ujawnił swojego nazwiska ani wizerunku lecz jego historia i tak obiegła Internet. Młody, pełen energii sportowiec w ciągu kilku miesięcy stanął na krawędzi życia i śmierci. Do szpitala trafił co prawda z podejrzeniem zapaleniem płuc, ale po tygodniu nie mógł już samodzielnie oddychać. Lekarze stwierdzili, iż jego płuca nie nadają się do leczenia, zatem wpisali go na listę oczekujących na przeszczep. Miał w tym wszystkim jednak dużo szczecią, bo szybko znaleziono dawcę i przeprowadzono obustronny przeszczep płuc. Lekarz, który tę operacje przeprowadzał, powiedział potem podobno, że wcześniej nie widział płuc w tak złym stanie.
Chciałoby się powiedzieć, że skoro nie ma jeszcze oficjalnych naukowych opracowań na ten temat, to informacje pojawiające się w Internecie wcale nie muszą być prawdziwe? W końcu w sieci każdy może pisać, co chce, więc wszystkie komentarze można traktować jedynie jako próbę odebrania współczesnej młodzieży najpopularniejszej chyba w tej chwili „zabawki” (w przeciągu ostatnich 7 lat odsetek nastolatków, którzy sięgnęli po e- papierosy wzrósł w Polsce o ponad 45%). Produkty te mają bowiem cechy tak cenionych przez młodych ludzi gadżetów, dających możliwość „personalizacji” (np. łączność ze smartfonem), a oferując szeroką gamę atrakcyjnych smaków, a także dawkę nikotyny, która zwiększa produkcję dopaminy, dającej uczucie przyjemności, stają się dla nich szczególnie atrakcyjne. Bezsprzecznie szkodliwość e-papierosów w porównaniu z wyrobami tytoniowymi na krótką metę wydaje się być niższa, ale skąd możemy wiedzieć, jak to będzie w dłuższej perspektywie?
I choć faktycznie nie ma nadal wyników badań, które albo by potwierdziły szkodliwość tych e-papierosów, albo też zaprzeczyły stawianym im zarzutom, to przecież każdy z nas może, a nawet powinien wyciągnąć własne wnioski. Faktem bezspornym jest, iż dym z tradycyjnego papierosa zawiera dużo więcej substancji smolistych niż dym z urządzenia elektrycznego, ale w olejkach, wykorzystywanych w e-papierosach, jest równie dużo potencjalnie szkodliwych związków chemicznych. Co więc wybrać? A może po prostu nic. W końcu najzdrowsze jest chyba nie palenie niczego. No, ale taki „dylemat” każdy musi rozwiązać samodzielnie.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?