Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Zwariować było jedyną metodą   

Dodano 2005-02-23, w dziale recenzje - archiwum

W latach siedemdziesiątych poprzedniego stulecia, w biednych angielskich dzielnicach dorasta nowe pokolenie. Jest to pokolenie buntowników, kontestatorów szarej rzeczywistości, która dusi ich i przygniata z wielką mocą. Demograficzny wyż i kryzys gospodarczy, sprawia, że brak jest dla nich jakichkolwiek szans i perspektyw na przyszłość. Nazwani punkami stają się outsiderami odrzucającymi zniewalający człowieka system.
Kilka lat później za żelazną kurtyną ich rówieśnicy zmagają się z takimi samymi problemami. I choć jedni żyją w kapitalizmie, a drugim do głów codziennie wbija się socjalizm, to tak samo nie potrafią odnaleźć się w otaczającym ich świecie. Ignorują zakazy i nakazy, a przede wszystkim składają hołd nieskrępowaniu i wolności. Swoje bolączki, nastroje i problemy wyśpiewują w nieskomplikowanej i prostej, a dla niektórych nawet prymitywnej muzyce, zwanej punk rockiem, wywodzącej się od tanecznego rock&rolla wyśpiewywanego ponoć w banalnych i hałaśliwych wykonaniach, odznaczających się z reguły nieciekawym i często nonsensownym tekstem. Działa wybitnie podniecająco na słuchaczy i sugestywnie zmusza – jak zaobserwowano – do tańca, który polega na kołyszących się ruchach całego ciała. (Mała Encyklopedia Muzyki odnaleziona w przepastnych czeluściach szkolnej biblioteki).
Tak właśnie postrzegany jest także, a może nawet przede wszystkim punk rock. Jednak bohaterowie książki Mikołaja Lizuta „Punk Rock Later” udowadniają, że wcale tak nie jest, udowadniają, że teksty punkowych zespołów nie są bezmyślnym stekiem bzdur, ale wynikiem konkretnych przemyśleń i przeżyć. Książka ta choć wydana w 2003 roku w me szlachetne ręce wpadła dopiero teraz. Już jej tytuł sugeruje zawartość i stawia konkretny problem: Punk Rock Later, czyli punk rock później, punk rock kilkanaście lat po odejściu w mroki historii dziwnej epoki PRL-u, jakim był kiedyś, a jakim jest teraz? Książka ta, to cykl wywiadów i opowieści o kultowych postaciach sceny punk, a więc: o Kaziku i jego ostatecznym krachu systemu korporacji, powrocie na scenę Brygady Kryzys, a wraz z nią Tomasza Lipińskiego i Roberta Brylewskiego, wierze Tomasza Budzyńskiego, chałturzeniu przez T-Love, problemach z SB Krzysztofa Grabowskiego, Wolnej Republice Bieszczadzkiej związanej z KSU, a także dorastaniu Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego. I choć ten ostatni twierdzi: „Ani ja, ani żaden z twoich bohaterów (tej książki), nie jesteśmy już żadnym głosem młodego pokolenia. Jesteśmy zgredami, czy to się komuś podoba, czy nie”, to jednak są głosem nadal doskonale słyszalnym. Głosem potrzebnym pewnym społecznościom, o czym świadczy fakt, że wszystkie opisane zespoły nadal istnieją i nadal są słuchane. O to także między innymi Lizut pyta swoich bohaterów: o przetrwanie na scenie muzycznej, a jednocześnie nie poddanie się machinie wielkich molochów muzycznych, o komercji i sprzedawaniu się. Ale książka ta, jak podkreśla sam autor, nie jest książką o muzyce. Pokazuje nam ona świat i polską kulturę punk oczami jej uczestników, będących jednocześnie jej legendami. Autor ukazuje nam wędrówkę tych kilku postaci od początków i poznawania przez nich ideologii do czasów dzisiejszych, gdy są już ludźmi po czterdziestce, z rodzinami, żonami i dziećmi. Interesująca jest ta retrospekcja pozwalająca zrozumieć więcej. Krzysztof Varga o książce Lizuta napisał: „ Nie wierz nikomu po trzydziestce, przekonywali hipisi. A ja mówię: Wsłuchuj się uważnie w to, co mają do powiedzenia czterdziestoletni.
Bo rozmowy Mikołaja Lizuta z podstarzałymi guerillas polskiej rewolucji punkowej dowodzą, że na tę, jak i na wszystkie inne rewolucje, warto patrzeć z dystansu i słuchać jej uczestników – co dziś, z górą “20 lat później” mają do powiedzenia przytyli i wyłysiali muszkieterowie punk rocka”.
Książka Lizuta jest opowieścią dobrą, a nawet ośmieliłabym się użyć stwierdzenia, że jest to książka wyjątkowa. Traktuje ona o problemie zapomnianym przez socjologów i o ludziach, często niedocenianych za swą inteligencję, spostrzeganych jedynie jako mniej lub bardziej urodziwi rockmani, zbuntowani i niepokorni. A w tym właśnie małym dziele udowadniają oni, że coś do powiedzenia mieli i jeszcze nadal mają, a słowa wypowiadane przez nich są bardzo mądre. Słowa nie będące jedynie czczą formułką, powtarzaną przez każdego z nich, ale stanowiskami różnych i niepodobnych już do siebie ludzi. Mankamentem drobnym dla mnie była powtarzalność pewnych pytań, z jednej strony każdy z nich miał coś innego do powiedzenia, ale z drugiej przychodziło na myśl: Czyżby autor popadł w rutynę i nie miał już o co pytać? Na szczęście pozycja ta obfituje również w pytania ciekawe, pozwalające no dostrzeżenie nowej perspektywy pewnych problemów i inne ich potraktowanie. W wielu wypadkach oczywistym staje się dla nas fakt, że pytający o punk rocku wie nie tylko dużo, ale jest z nim także emocjonalnie związany. Pozwala to na pewną dyskusję, o ile w tworzeniu wywiadu to możliwe. Lizut nie stawia zwykłych pytań i nie czeka na odpowiedź. On proponuje problemy o których rozmawia ze swoimi gośćmi. Nie wszyscy tak potrafią. Do książki dołączona została płyta zawierająca utwory nie publikowane na żadnej z płyt bohaterów „Punk Rock Later” i tu dociera do mnie kolejny minus tej publikacji. Na płycie aż 5 razy pojawiają się kompozycje zespołów Budzyńskiego, dla mnie, mimo całej sympatii dla Armii, to troszkę za dużo, zważywszy na to, że np. KSU pojawia się dwa razy, a Pidżama Porno tylko raz.
Tak jak już wcześniej stwierdziłam, książka Mikołaja Lizuta „Punk Rock Later” ma w sobie „to coś”: pewną energię i tajemniczą aurę. Według mnie, to nie jest książka na jeden wieczór, którą potem pchnie się w kąt. Zawiera tak wiele interesujących przemyśleń, że jeśli chce się zrozumieć punk rock, kulturę punk, a także część wydarzeń z ostatnich dwudziestu lat Polski, powracać do niej trzeba i robi się to z niezwykłą przyjemnością. Żałuję, że książka ta jest tak niewielka i rzeczywiście brakuje w niej wywiadów z niektórymi twórcami kultury rockowej, ale jednak nadal wszystkie minusy nie potrafią przysłonić mi jej niesamowitej wartości. Książkę Lizuta poleciłabym nie tylko ludziom związanym z kontrkulturą, to książka dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć świat, a może także dla tych, którzy przed światem tym uciekają, a jednak cały czas znajdują się gdzieś w jego środku. A zresztą przeczytajcie tę książkę i odpowiedzcie sobie na pytanie czy rzeczywiście „punk is dead” ?

Oceń tekst
Średnia ocena: 0 /0 wszystkich

Komentarze [12]

~grześ
2005-09-29 10:36

ksiażka jest świetna, artykuł też ciekawy, choć się zdenerwowałem słuchają że za dużo Budzego napłycie, jak za dużo, Armii i Budzego nigdy dosc ( że tak sobie populistycznie wykrzykne)a zreszta Siekiera to nie tylko Budzy, tlko Tomasz Adamski, ktory tworzył i teksty i muzykę. Poza tym Budzyński jako jeden zniewielu z tego grona muzyków( choć innych jak Kazika czy Pidzamę bardzo cenię) dalej gra i śpiewa w tamtych punkowych klimatach. Wystarczy posłuchać płyty chyba sprzed kilku miesiecy zespołu Budzy i Trupie czaszki z tekstami księdza Józefa Baki ( 17 albo 18 wiek).jest to tak ekstremalne i tak niesamowite, a Budzy śpiewa jak w Siekierze.a co do neopunku czy postpunku to raz usłyszałem w jakims badziewnym muzycznym programie, iż Avril Lavigne takie cuś reprezentuje, więc niech to wystarczy za komentarz do tego nurtu muzyki.

~maciektbg
2005-09-15 20:56

bo wiesz jak jest bo wiesz jak jest rzuć jakieś drobne na wino…bo punksnotdead bo punksnotdead rzuć jakieś drobne na wino :) pozdrawiam

~Aniołkowa
2005-03-11 15:43

no i może lepiej nie szufladkować:) bo po co?

~bartek
2005-03-11 13:30

to może niupank albo postpank? poza tym kto będzie decydowal o tym co jest pank o co nie jest pank. dzisiaj niczego na da się jednoznacznie zaszufladkować. takie czasy.

~misia
2005-03-06 14:30

ciekawy artykul :D szkoda tylko, ze nie mam skad wytrzasnac sobie tej ksiazki, zeby przeczytac, bo wydaje sie ciekawa. pozdrawiam:-*

~Aniołkowa
2005-03-06 07:18

Tak jak wczoraj mały stwierdziliśmy CKOD to nie punk, choć tak jest szufladkowany.
A co do tego “neopunku” to hmm nie można osądząć całej ideologii jedynie po wypowiedzi jednej osoby. Poza tym przyznać trzeba, że i punk i hh początki miały takie same: bieda i nędza. Tylko, że oba ewoluowały w innych kierunkach. I w tym momencie porównywanie punku do hh jest co najmniej śmieszne i troszkę bluźniercze. No i określenie neopunk to też dziwne pojęcie, ale to już chyba na dłuższą dyskusję.
Pozdrawiam.
Justyś pożyczę, jak tylko Mały odda:) (poza tym książka jest naszej Kini. Pozdrówki dla niej:*)

~Justyna
2005-03-05 20:40

A ja wiem kto ma tę książkę i wiem nawet, że mi jej pożyczy ;-) To jak Aniołku mogę jutro po nią wpaść?
Super artukuł.

~mały
2005-03-05 15:34

neopank? z kad wytrzasnales to pojecie. californian punk owszem smierdzi i to z bardzo daleka (good charlotte, the offspring, blink 182), ale polonishe pank nie byl w wiekszosci do tego stopnia ogłupły. chyba że ckod :P

~de
2005-03-04 18:01

ja moze zacytuje punkówe lat `00:
“ale te walentynki to k**** komercha”. biednie troche, biednie. nie obrazajac zadnych intelektualnych punk, ale ogolnie to hiphopowo troche w tym neopanku.

~zion
2005-02-24 21:17

Kurde, ja tego też nie czytałem. Kto ma tę książkę -help???

~nico mindt
2005-02-24 13:40

No aniołkowa zachęciłaś, mnie do poszukanie i przeczytania tej pozycji

~axel16
2005-02-23 19:58

Niezłe. chyba poszukam tej książki.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry