Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Matematyka językiem natury?   

Dodano 2006-06-08, w dziale recenzje - archiwum

Przypadek? Nie, takowy nie istnieje. Światem rządzi logika, a materia zapisana jest wzorem matematycznym. Nie ma nieskończoności, wszystko jest schematem, który powtarza się w jej braku. Jest początek i koniec, ale każdy koniec staje się jednocześnie początkiem prawidłowości, zasady istnienia. To Liczba stanowi podstawę zrozumienia, a rozszyfrowanie kodu jest kluczem do poznania i władzy nad światem.

„Pi” Darrena Aronofskyego, to opowieść o wybitnym matematyku Maxie Cohenie. Akcja toczy się przede wszystkim w małej klitce, którą zamieszkuje wraz ze skonstruowanym przez siebie komputerem – Euklidesem. Pi Codzienność wypełniają mu wielogodzinne obliczenia, próby rozwiązania zagadki istnienia, ciągu cyfr, który będzie odzwierciedlał reguły rządzące rzeczywistością, a równocześnie stanie się antidotum na chorobę, nękającą w potworny sposób młodego Cohena. Po pewnym czasie okazuje się, że geniusz i dokonania Maxa odkrywają biznesmeni z Wall Street oraz ultraortodoksyjna sekta Chasydów. Ci pierwsi liczą, że kod pozwoli im przewidywać wahania na giełdzie, a tym samym przysporzy im niemały majątek. Tymczasem Max czuje się coraz bardziej obciążony, zaczyna się jego wielka gonitwa z czasem, obawia się, że nie zdąży zakończyć swego dzieła przed końcem, który nadchodzi wielkimi krokami, i który w ostateczności sam wywoła. Straszliwe bóle migrenowe powalają go z nóg, nie jest w stanie funkcjonować, zaczyna mieć przeróżne wizje i lęki. Liczba staje się priorytetem w jego życiu. Według Maxa nie ma Boga, nie ma świata duchowego, jest tylko zmatematyzowana rzeczywistość, której czuje się w pewnej mierze twórcą. Z kolei rabin - przywódca sekty pokazuje Cohenowi cyfrowy zapis Talmudu, nagabuje go, aby odczytał prawidłowość, zachodzącą w zapisie, która będzie równoznaczna z imieniem samego Boga. Boga nie ma, a to właśnie Max – zdeklarowany ateista, zaczyna paradoksalnie go poszukiwać. Powstaje więc kolejna myśl, która drąży jego umysł… imię Najwyższego. Mężczyzna zatraca się coraz bardziej w swoich poczynaniach, ogarnia go szaleństwo, nie potrafi racjonalnie myśleć. Ostatecznie jest blisko wygranej, potrzebny jest tylko Euklides, który wykona końcowe obliczenia. Ten, okazuje się jednak za wolny, aby sfinalizować operację. Fiasko. Koniec marzeń. Rezygnacja. Zwątpienie doprowadza Cohena do kresu, doprowadza go do samozagłady…? Ale czy na pewno?

Max CohenFilm przyciąga uwagę, działa hipnotyzująco. Czarno – białe zdjęcia w połączeniu z doskonałymi brzmieniami kompozycji Clinta Mansella sprawiają, że odbiorca wpada w ten szczególny dla głównego bohatera trans liczbowy. Być może jest to kolejna próba wyjaśnienia porządku świata, być może kolejna nietrafna, ale zasługująca na uwagę i przemyślenie. Tym bardziej, że oglądając produkcję Aronofskyego, otwiera się ogromne pole ku interpretacjom i przemyśleniom. Ostatnia scena, której przebiegu nie zdradzę, z całą pewnością zaskakuje, jest barwna, a główną rolę odgrywa w niej Słońce. Tak więc „Pi”, to historia wielokierunkowa… poszukiwanie Boga, pasja, rezygnacja, cel i sens. Sens, który został poznany.


Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.3 /3 wszystkich

Komentarze [16]

gorylekto
2006-06-08 21:28

rzeczowo = dobrze ;]

~loll
2006-06-08 20:27

Fajnie napisane i nie powiem poszukam tego filmu

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry