Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

A miał być hołd…   

Dodano 2013-10-05, w dziale recenzje - archiwum

Odkąd tylko świat obiegła informacja, że słynny założyciel firmy Apple, Steve Jobs, nie żyje, było oczywiste, że ktoś w Hollywood prędzej czy później zrobi o nim film. Stało się to faktycznie dość szybko, bo zaledwie 2 lata po jego śmierci. Nazwisko reżysera, zwiastuny oraz pierwsze recenzje nie dawały jednak nadziei na dobre kino i niestety, niespodzianki nie było. Film okazał się tylko nędzną próbą wzbogacenia się na jego śmierci, a nie hołdem dla jego niewątpliwego geniuszu.

/pliki/zdjecia/job1.jpgHistoria życia Jobsa to idealny przykład amerykańskiego snu. Zwyczajny chłopak, interesujący się informatyką, zaczyna w garażu, a kończy w jednej z największych korporacji świata. Ten właśnie motyw jest motywem przewodnim filmu. I to, tuż po dialogach, jest niestety największą wadą dzieła Joshu’y Michaela Sterna. Taki motyw poruszany był w kinie tysiące razy, a „Jobs” nie proponuje niestety nic nowego, nic oryginalnego. Jest zrobiony dokładnie tak, jak zrobiłby go każdy, nawet początkujący, niedoświadczony reżyser. Nie dostrzeżemy w tym obrazie niczego, co nadałoby mu artystycznej wyrazistości. Żadnych wstrzymujących oddech w piersiach ujęć. Żadnych urzekających motywów muzycznych. Moim zdaniem znacznie lepszym pomysłem byłoby zrobienie filmu wyłącznie o karierze Jobs’a i to tej już rozwiniętej.

Film zaczyna się sceną, w której sławny już Jobs prezentuje światu swój najnowszy wynalazek – ipoda. Ta scena niewątpliwe zachęca widza do obejrzenia ciągu dalszego. Nie chodzi o to, że jest tak świetnie nakręcona, ale o to, że pokazuje Jobs’a takiego, jakiego wszyscy znają, w czarnym golfie, w dżinsach i adidasach, prezentującego znany wszystkim gadżet. Widz przypomina sobie tego siwiejącego geniusza, znanego mu doskonale z mediów i chce zobaczyć, co będzie dalej, a dalej już tak kolorowo nie jest. Po tej scenie akcja cofa się ku zaskoczeniu widza do czasów studenckich Jobs’a, a potem leci już chronologicznie. Poznajemy prawdopodobnie najważniejsze fakty z jego życia: porzucenie studiów, założenie firmy Apple, wyrzucenie z firmy i wreszcie wielki powrót. Bardzo dobrym pomysłem było wplątanie w akcję wątków obyczajowych, ale niestety zrobione jest to bardzo nieudolnie. Na przykład wątek z dziewczyną Steve’a lub z jego przyjacielem Danielem. Mówią one co prawda sporo o charakterze bohatera, jednak są one zbyt krótkie i powierzchownie potraktowane. Wydaje mi się, że powinno się je zdecydowanie poszerzyć bądź zupełnie wyrzucić.

Film kończy się happy Endem. Steve znów rządzi firmą, a ta osiąga sukces. Szczęśliwe zakończenie dotyczy jednak tylko bohaterów, widzowie opuszczają kino z poczuciem głębokiego niedosytu, ponieważ oczekiwali czegoś więcej. Chcieli zobaczyć podłoże geniuszu Steve’a i tajemnice jego sukcesu, a scenarzysta, nie wiedzieć czemu, postanowił ograbić jego historię z tych kluczowych kontekstów i hańba mu za to. Bez tego tła, nie sposób wyjaśnić, na czym polegał jego sukces.

/pliki/zdjecia/job2_0.jpgNie da się uniknąć porównań tego obrazu ze świetnym „The Social Network” Davida Finchera. Oba opowiadają o wyjątkowych ludziach, którzy dokonali czegoś przełomowego i to w tej samej dziedzinie. Jednak Aaron Sorkin (scenarzysta „The Social Network”) zrezygnował z tandetnego motywu „od zera do bohatera” i skupił się wyłącznie na tworzeniu facebooka. To samo powinien zrobić w swoim scenariuszu Matt Whiteley. „The Social Network”, z fenomenalnie napisanym scenariuszem, uznawany jest dziś za prawdziwy majstersztyk pracy reżyserskiej, a „Jobs” to jego przeciwieństwo. Jest przepełniony kiczem i tandetą. Zdecydowana większość scen „przyozdobiona” jest niezwykle wzniosłą muzyką, rodem z wojennych epopei, która idealnie pasuje do przemówień generałów, a nie do rozmowy dwóch kumpli. Dodatkowo po każdej, nawet mniej ważnej przemowie bohatera, słuchacze wstają z miejsc i przez co najmniej minutę biją brawo. Możecie mi wierzyć, że widzowie też mają ochotę w ogromnej większości wstać, ale miast bić brawo, woleliby raczej wyjść. Film kończy się ckliwą przemową Jobs’a. I tu reżyser osiągnął już apogeum kiczu. Obowiązkowa wzniosła muzyka w tle i retrospekcje z przeszłości, doprowadzają wszystkich na sali do szału. Całe szczęście, że jest to ostatnia scena.

Mocną stroną tego filmu jest kreacja Ashtona Kutchera. Grając Jobs’a aktor wspiął się na wyżyny swoich umiejętności i niezwykle przekonująco wcielił się w jego postać. Wprawni obserwatorzy od razu dostrzegą specyficzny chód i sposób mówienia Jobs’a oraz jego specyficzne, hipnotyzujące spojrzenie. Najgorszy w całym tym projekcie jest scenariusz. Nic w tej w historii tego niezwykłego człowieka nie ma uzasadnienia. Nie wiemy tak naprawdę, co sprawiło, że Jobs, z traktującego wszystkich z góry dupka, przeistoczył się w spokojnego Steve’a i dlaczego jego wynalazki były aż tak przełomowe. Dialogi brzmią tak sztucznie, jakby zostały żywcem wydarte z reklam firmy Winiary. Zatrudniając doświadczonego reżysera dałoby się z tego materiału zrobić ciekawy film. Producenci postawili jednak na Joshu’e Michaela Sterna, który w dorobku miał zaledwie trzy bardzo przeciętne obrazy i teraz mają za swoje. Liczę jednak, że ktoś, kiedyś obejrzawszy to niemrawe i mocno kiczowate dzieło Sterna postanowi nakręcić inną wersję, składając Jobs’owi hołd, na jaki bez wątpienia zasłużył.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /42 wszystkich

Komentarze [2]

~Jacek_21
2013-10-06 13:02

Niezły tekst.
A tak na marginesie, to postać Jobsa powinna być “twarzą” kampanii przeciwko medycynie alternatywnej.
Chłopisko miało uleczalnego guza trzustki, ale zamiast dać się zoperować, poszło do homeopatów i innych szarlatanów i sprawa skończyła się w piachu.
Cóż, jego trud skończon.

~słoniątko465
2013-10-05 20:23

unikaj powórzeń, ale jest dobrze, oby tak dalej :)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry