Aby nie dać się zwariować
Rok 2005. 11 grudnia. Watykan. Świeżo namaszczony papież – Benedykt – po modlitwie Anioł Pański wypowiedział takie słowa: (Święta Bożego Narodzenia) w dzisiejszym społeczeństwie konsumpcyjnym padają niestety ofiarą swoistego komercyjnego zanieczyszczenia, które grozi zafałszowaniem autentycznego ducha, nacechowanego skupieniem, umiarkowaniem, nie zewnętrzną, lecz wewnętrzną radością.
Minęło 8 lat. Mamy grudzień roku 2013.
Większość z nas od dawna myśli o zbliżających się świętach. Ci niecierpliwi mają już ubraną choinkę i na własnej skórze czują (przed)świąteczny klimat. Dla mnie są jak świeca – im wcześniej się ją zapali, tym wcześniej zgaśnie. Wypalą się przed świętami i w czasie Bożego Narodzenia nie będą umieli cieszyć się przyjściem Chrystusa na Ziemię.
Święta poprzedza zwariowany czas przygotowań. Wszyscy biegają jak oszalali po sklepach, kupując prezenty, jedzenie, prezenty i jeszcze więcej jedzenia. Powoli staje się to nieodzowną częścią świętowania. Bo przecież, jeśli czegoś zabraknie, zniszczymy tradycję, którą budowali nasi przodkowie! Zniszczymy całe święta, do których tak skrupulatnie przygotowywaliśmy się już od „wszystkich zmarłych”. Długie kolejki, listy zakupów, plany (żeby tylko zdążyć!). To są święta! Czasem nie starcza pieniędzy, trzeba wziąć pożyczkę i wpędzić się w jeszcze większe kłopoty finansowe, a to wszystko po to, by udało się świętowanie.
Czy to Wielkanoc, czy Boże Narodzenie nieodzowną częścią świętowania jest przedświąteczne sprzątanie. Wycieramy do przesady każdy kąt. Sprawdzamy, czy przypadkiem nie pominęliśmy śmieci zaszytych w jakiejś szparce. Stawiamy dom i domowników na głowie. Wszystko po to, by znów przeżyć udane święta.
Jakże świętować, nie mając zapasów jedzenia? Tragedią byłoby, gdyby na rodzinnym, świątecznym stole zabrakło nagle smakołyków. Trzeba więc zamarynować szynkę i karpia, ugotować strogonowa albo flaki (albo i jedno, i drugie), upiec kilka placków. Nie wolno zapomnieć o świątecznym bigosie i jeszcze kilku innych rzeczach (ach!), którymi moglibyśmy zaskoczyć bożonarodzeniowych gości.
Ja zapewne również biegałbym po sklepach w przedświątecznym szale, ale nie biegam, bo skręciłem kostkę. Nie sprzątam również, gdyż chodzę o kulach. W ogóle jakoś do świątecznych przygotowań nie przykładam ręki. Prawie zapomniałem, że okres przedświąteczny to adwent, również przygotowanie. Duchowe. Czas wyciszenia, modlitwy, zadumy nad samym sobą. Jednocześnie czas wielkiej nadziei i radości. Okres zmian wewnętrznych. Z czym nam się kojarzy? Z głupim siedzeniem w ławce i „słuchaniem” kaznodziei? Tak się składa, że w tym roku nie uczestniczyłem w rekolekcjach parafialnych. Skorzystałem jednak z rekolekcji online. Będąc chorym, miałem sporo czasu na myślenie i roztrząsanie różnych problemów – tak duchowych, jak i matematycznych. Do tych drugich wracam często, o tych pierwszych czasem zapominam. Skoro więc miałem wolną chwilę, postanowiłem sprawdzić, do czego tak żarliwie zachęcają internautów katolickie media. Włączyłem nagranie z konferencji ks. Piotra Pawlukiewicza. Muszę powiedzieć, że ostro uruchomił moją pamięć. W każdym jego słowie odnajdywałem sytuacje ze swojego życia. I wtedy odkryłem prawdziwą – dla mnie – istotę adwentu. Był mi potrzebny, bym zastanowił się przez chwilę nad swoim życiem. Ta krótka zaduma pokazała mi, że wcale nie jestem doskonały, a adwent to czas, w którym mamy się zmieniać. Na lepsze.
Każdego dnia ocieramy się o zafałszowanie, o którym mówił Benedykt. Niestety, święta stają się powoli tylko czasem wolnym od pracy, nauki, obowiązków. Czasem odpoczynku, nierzadko również od Boga, którego narodzenie powinniśmy świętować. Na szczęście są jeszcze tacy – i wcale ich niemało – którzy dziki szał przygotowań łączą z czasem zadumy i nawrócenia. Chcą, by wszystko było dopięte na ostatni guzik, by godnie przyjąć Tego, który ma się narodzić. Ci, na pewno nie będą czuć niepokoju wewnętrznego, słysząc słowa Adama Mickiewicza:
„Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie.”
Grafika:
Komentarze [6]
2013-12-29 20:33
Typowo chrześcijański punkt widzenia.
Jeśli masz palącą potrzebę modlitwy, to proszę bardzo, ale jeśli ciągła modlitwa utrudnia Ci życie, to wiedz, że można to skutecznie leczyć. O, poniżej w linku masz takiego typa który ma takie doświadczenia:
http://f.kafeteria.pl/temat_s.php?id_p=4402206A na koniec dla wszystkich chrześcijańskich dzieci wypracowanie na temat:
Odpowiedz na pytanie, kto jest lepszym bogiem; Leśny Bór, czy Jezusek, i dlaczego ten drugi. Odpowiedź uzasadnij w punktach.A nawiasem mówiąc, wyznawcy Leśnego Bora mają niezłą bekę z tych co się modlą do Jezuska; że urodzony z dziewicy i te sprawy, wiecie OCB, prawda?
2013-12-24 13:32
Masz rację Jacku – czcijmy Leśny Bór.
Wysłuchaj naszych modlitw Borze.
2013-12-23 19:11
Otóż autor jednostronnie przedstawia sprawy duchowości, utożsamiając duchowość chrześcijańską z duchowością w ogóle. Sprowadza przeżywanie Świąt do świętowania rocznicy urodzin Jezusa.
Ja po prostu uważam, iż taka duchowość nie odpowiada naszym warunkom klimatycznym, więc proponuję coś innego zamiast żydowsko-chrześcijańskiego Jahwe w trzech osobach.
A całe to kazanie poniżej jest po to, żeby nie być gołosłownym, bo głupiec zapyta “Jeśli nie Jezus, to co?” – ja zawczasu odpowiadam.
2013-12-23 16:04
Też cię Jacku nie rozumiem. Twoja wypowiedź ni w ząb nie pasuje do artykułu. Autor pisał o czymś całkiem innym. Poza tym – ja tak zrozumiałem – nie chodzi w ogóle na roraty, bo ma skręconą kostkę. Mnie się podoba taki zaczepliwy charakter, który daje do myślenia. Powodzenia dalej, 5! :)
2013-12-23 14:12
Jacek_21
O czym ty właściwie mówisz?
2013-12-23 14:02
Jestem przeciwny wielu tezom przedstawionym w artykule.
Domyślam się, że w przypadku autora zanik duchowości opiera na na tym, że na codzienne roraty zaczął ostatnio chadzać od niechcenia.
IMHO duchowość chrześcijańska nie przystaje do naszej długości i szerokości geograficznej i warto w okresie przedświątecznym spędzić trochę czasu na zadumie nad przemijaniem i śmiercią, bo w końcu wczesnozimowa aura nastraja nas zdecydowanie bardziej w kierunku rozważań eschatologicznych niż radosnego oczekiwania.
Kulminacją tych rozważań jest pogańskie godowe święto przesilenia zimowego; to właśnie wtedy kultywowanie tradycji naszych pogańskich przodków kieruje nasze myśli w stronę otaczającej nas przyrody, dla której nie jesteśmy niezbędną częścią i od której mimo cywilizacyjnego postępu jesteśmy wciąż bardzo mocno zależni.
Cóż bowiem znaczył cały holocaust, czy ludobójstwo w Rwandzie dla żyjących tuż obok zwierząt?
Idąc do lasu po gałęzie na stroik, warto skonstatować, iż “nie było nas – był las, nie będzie nas – będzie las”.
W tym roku przyczynkiem do takich rozważań może być dodatkowo przejście przez Europę orkanu Ksawery, który również u nas siał spustoszenie.
Gdy już przypomnimy sobie o własnej małości wobec sił natury oraz przemijalności naszego krótkiego jestestwa, zapamiętamy również, aby życie, które nas otacza darzyć należytym szacunkiem, bo w końcu jesteśmy jego nieodrodną częścią.
Z taką świadomością warto wejść w nowy cykl życia, które lada moment zacznie się odradzać po okresie jesienno-zimowego zamierania, a symbolem tego jest początek wydłużania się dnia.
24 grudnia to pierwszy dzień od Nocy Kupały, który będzie dłuższy od poprzedniego.
Tego dnia wstańmy więc wcześniej i pokłońmy się Słońcu. Oto nadchodzi nowy, dłuższy dzień!
- 1