Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Bezpieczna strefa = bezcelowy azyl?   

Dodano 2020-02-18, w dziale felietony - archiwum

Każdy z nas ma takie miejsca, które dobrze zna i lubi, które wybiera częściej i chętniej od tych, z którymi nie miał nigdy wcześniej do czynienia. To taka nasza strefa bezpieczeństwa. Strefa, w której zawsze czujemy się komfortowo. Wielu psychologów uważa jednak, że nieustanne przebywanie w takiej strefie to nic innego jak stagnacja, a dopiero jej opuszczenie i próba doświadczenia czegoś nowego, pozwala nam odnaleźć to, czego naprawdę pożądamy.

/pliki/zdjecia/kom1_3.jpgPrzekraczaniu tej strefy komfortu towarzyszy jednak zawsze lęk. Lęk przed czymś nowym i nieznanym. Z jednej strony wynika on z braku wiedzy, a z drugiej strony jest instynktowną próbą uchronienia siebie przed porażką i ośmieszeniem się przed innymi. A co by się stało, gdybyśmy tak ten lęk zaczęli postrzegać jako naturalną w takiej sytuacji emocję i próbowali go zrozumieć, a nawet zaakceptować? Nie uważacie, że byłoby nam wtedy o wiele łatwiej kontynuować wszelkie działania? Tak, tak, drodzy czytelnicy. Jeśli chcemy w swoim życiu coś osiągnąć, czyli głównie poprawić sobie jego jakość, to koniecznie musimy zerwać się ostatecznie ze swojej wygniecionej kanapy i zamienić ją na coś, co na początku nie będzie wcale komfortowe.

A jeśli nawet na początku coś nam nie będzie wychodziło, to nie powinno nas to zniechęcać, tylko motywować, abyśmy doskonalili się w tym nowym dla nas obszarze. Powiedzieć łatwo, wprowadzić w życie dużo trudniej. Sama przyłapuje się nie raz na tym, że gdy podejmuję się czegoś dla mnie nowego i nie za bardzo mi to od razu wychodzi, zniechęcam się i rzucam to w diabły, by zająć się tym, na czym się dobrze znam, co lubię i w czym mogę się wykazać. Podejrzewam, że nie tylko ja tak mam. Cóż, ludzie po prostu wolą robić to, co potrafią, gdyż wolą być doceniani i chwaleni niż wyśmiewani i ganieni. Lubimy wygrywać, a godzenie się z porażkami przychodzi nam zawsze z trudem. Jeśli więc podejmujemy już działania związane z własnym rozwojem, to z reguły takie, które są dla nas łatwe i przyjemne. Gdyby tak jednak udało nam się ten instynktowny lęk jakoś oswoić, zrozumielibyśmy, że jest on nieodłącznym elementem syndromu opuszczenia bezpiecznej przystani naszych nawyków i przyzwyczajeń. A porażka wcale nie musi być zła. Zawsze uczy pokory, /pliki/zdjecia/kom2_3.jpga zazwyczaj motywuje dodatkowo do podnoszenia własnych umiejętności. Powiedziałabym więcej. To doświadczenie, którego doświadczają nieustannie ludzie kreatywni i innowacyjni. Nie warto więc walczyć z trudnymi emocjami. Lepiej je po prostu świadomie zaakceptować i nie chować ich w sobie. Warto też próbować ten swój lęk przed nieznanym oswoić, bo to faktycznie naturalny element procesu zmian i starać się te trudne emocje w sobie przepracować. Warto powiedzieć samemu sobie: „Wszystko jest w porządku. Mam prawo się bać. W końcu świadomie znalazłam się poza moją bezpieczną przestrzenią i póki się z tą nową jakoś nie oswoję, lęk bądź niepokój musi mi towarzyszyć”. Jak więc widzicie lęk może być również czynnikiem mobilizującym, pod warunkiem wszak, że zrozumie się jego podłoże i zaakceptuje, że każda, nawet najmniejsza zmiana w naszym życiu jest jego „naturalnym środowiskiem”.

Na Uniwersytecie Stanforda przeprowadzono swego czasu badania na temat wpływu stresu na osoby, które postrzegają go jako czynnik utrudniający życie i na takie, dla których stres jest czynnikiem wspierającym. Okazało się, że osoby, które postrzegają stres jako czynnik wspierający, są znacznie bardziej pewne siebie. To dowodzi według mnie, że nawet emocje, które odbieramy z reguły jako nieprzyjemne, a niekiedy paraliżujące, mogą nam jednak w życiu pomóc, a przynajmniej nie utrudniać działania.

Każdy z nas może oczywiście wdrożyć taką zmianę w swoim życiu na swój sposób, choć zaleca się często dwie wypróbowane drogi: drogę innowacji oraz drogę małych kroczków. Zmiana innowacyjna jest z założenia gwałtowna, radykalna i choć prowadzi zazwyczaj do szybkiego uzyskania spektakularnych efektów, to potem nie łatwo jest je utrzymać. /pliki/zdjecia/kom3_1.jpgMetoda małych kroków to z kolei powolne, ale systematyczne działanie. Pozwala jednak obejść nasz wewnętrzny system alarmowy, który bardzo boi się drogi w nieznane, za to najlepiej czuje się w znanych sobie schematach.

Nie musi to być jednak ani droga rewolucji, ani ewolucji, bo można skorzystać również i z innych znanych metod. Najistotniejsze wydaje mi się bowiem dopasowanie do siebie takiej metody, która będzie dla nas korzystna. Najważniejsze jest, abyśmy się czuli dobrze i mieli motywację do podejmowania kolejnych nowych przedsięwzięć. A zatem najpierw należy wybrać odpowiednią dla siebie metodę opuszczenia swej bezpiecznej strefy, wybrać swoją drogę do celu, a następnie wejść na nią i w swoim tempie po niej kroczyć aż do osiągnięcia celu. Przebywając w strefie komfortu marnujemy bowiem potencjał, który moglibyśmy być może rozwinąć w innych obszarach.

Myślę, że w życiu warto eksperymentować i szukać rozwiązań. Nie musimy wcale wchodzić na istniejącej, utarte od lat ścieżki. Możemy tworzyć własną i podążać nią w swoim tempie ale konsekwentnie. Wychodzenie ze strefy komfortu nie jest co prawda łatwe, ale nie musi być nieprzyjemne.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /14 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry