Chciano dobrze, a wyszło jak zwykle
Przez długie wieki średniowiecza wykształciły się i oczywiście także utrwaliły liczne nierówności społeczne, uprzedzenia i stereotypy. Niektóre z nich przetrwały do czasów obecnych, dlatego, gdy zaczęły powstawać państwa demokratyczne, w których obywatele z założenia są równi, pojawiło się także pojęcie poprawności politycznej. Miała ona poprzez zmiany językowe ograniczyć, a może nawet wyrugować wspomniane powyżej zjawiska społeczne. Na początku działało to dobrze, dzięki czemu w sztuce, czy też w szeroko rozumianych mediach, trudno było dostrzec elementy rasistowskie czy homofobiczne. Jednak dziś poprawność polityczna przekracza moim zdaniem granicę zdrowego rozsądku, a wszedłszy w stosunkowo bliski związek z kontrolą i narzucając ludziom na drodze przymusu mentalnego tylko jeden sposób widzenia i postępowania, zaczyna być również niebezpieczna.
Poprawność polityczna pojawiła się na Zachodzie w latach osiemdziesiątych XX wieku, w liberalnych środowiskach uniwersytetów amerykańskich, choć jej korzenie historyczne, o czym warto pamiętać, sięgają zdecydowanie głębiej. Według oficjalnej definicji jest to używanie języka w obszarze publicznym w taki sposób, by jednoznacznie wyrażać szacunek dla różnych grup społecznych (szczególnie w odniesieniu do grup mniejszościowych pod względem rasy, płci, kultury, wyznania, czy orientacji seksualnej) i dyskryminowanych. Wiadomo, że język w życiu publicznym spełnia ważne funkcje komunikacyjne, ale jest także narzędziem sterowania ludźmi. Wyrażenia językowe służą nie tylko do opisu rzeczywistości, ale niosą też często interpretacje rozmaitych zjawisk i procesów, narzucając ich pożądany odbiór. Język wpływa też istotnie na sposób myślenia i postrzegania świata przez zwykłych ludzi, choć nie determinuje całkowicie jego poznania. Zatem słowa o potencjalnie obraźliwym wydźwięku zaczęto zastępować eufemizmami, a wszystko po to, by ucywilizować debatę publiczną na drażliwe i kontrowersyjne tematy, nie obrażając żadnej mniejszości. Chodziło także o to, aby poprzez świadomą regulację dyskursu obniżać poziom uprzedzeń i dyskryminacji wobec grup mniejszościowych i ich przedstawicieli. Świetnie podsumował to amerykański komik George Carlin w swoim programie satyrycznym z 1992 roku, mówiąc: „Kiedyś biedota mieszkała w slumsach. Dziś mówi się, że ludzie w niekorzystnej sytuacji materialnej zamieszkują dzielnice z lokalami o niższym standardzie”. Absurdalność i śmieszność daleko posuniętej poprawności doskonale wyraża również współczesne określanie ludzi brzydkich, o których mówi się teraz, że są „osobami o istotnym deficycie urody”. Ale używany przez współczesnych język to tylko jeden blok w nonsensownej piramidzie poprawności politycznej.
Bez wątpienia u podstaw poprawności od początku leżała chwalebna ochrona takiej wartości jak godność ludzka, przysługująca każdemu człowiekowi, niezależnie od pochodzenia, rasy, płci, wyznania, czy orientacji seksualnej. Jednocześnie poprawność ta służy porządkowaniu skomplikowanego świata, nadaniu zbiorowemu życiu jakiegoś sensu, ustaleniu priorytetów i preferencji oraz blokowaniu takich niebezpiecznych zjawisk jak seksizm, rasizm, ksenofobia, antysemityzm czy wszelkiego rodzaju fanatyzmy.
Ze zjawiskiem poprawności mamy obecnie do czynienie głownie w obszarze kultury, ale nie tylko. Coraz częściej w filmach obsadza się jakby na siłę aktorów czy aktorki o odmiennym kolorze skóry lub odmiennej od dominującej orientacji seksualnej, a wszystko po to, by nie zostać wykluczonym z wyścigu o prestiżowe konkursowe statuetki oraz pieniądze. Odnoszę wrażenie, że walory artystyczne dzieła schodzą jakby na drugi plan, gdyż ważniejsza staje się dbałość o wizerunek firmy. Nie widziałbym w tym nic złego, gdyby nie robiono tego na siłę, byleby spełnić wymagania poprawności. Śmieszy mnie wiec, gdy widzę, jak najwięksi na świecie producenci filmowi (np. Walt Disney Company) ścigają się z innymi producentami w okazywaniu poprawności. Dochodzi wtedy do tak kuriozalnych sytuacji, jak obsadzanie w produkcjach aktorów afroamerykańskich w filmach o wikingach, czy też średniowiecznych królach. Znacznie bardziej dziwaczne wydaje mi się jednak zmienianie orientacji seksualnej lub koloru skóry bajkowym postaciom, które dzieci na świecie znają od dziesiątek lub setek lat. Wszystko to sprawia, że wartość artystyczna dzieła i jego ponadczasowy przekaz schodzi jakby na drugi plan, bo znacznie ważniejsze dla producentów okazuje się dopasowanie się do wymaganej poprawności. Dlaczego? Bo okazuje się, że w zasadach kwalifikacji filmów do wielu konkursów zostało to zapisane. Na przykład w zasadach nominacji do Oscarów zapisano, że do konkursu można zakwalifikować jedynie taki film, w którym uwzględniono „różnorodność płci, orientacji seksualnej, tożsamości etnicznej i rasowej (zapisano również, że przynajmniej 30% ekipy filmowej muszą stanowić osoby ze wspomnianych grup: kobiety, przedstawiciele mniejszości rasowych, osoby LGBTQ+, niedosłyszące oraz niepełnosprawne fizycznie lub intelektualnie). Obecność takich zapisów w regulaminach konkursów wymusza więc na producentach filmowych, którzy z natury rzeczy chcieliby walczyć swoim dziełem o najwyższe laury, głębokie zmiany w scenariuszach. Nie dziwmy się zatem tym zaskakującym podmianom bohaterów i nieoczekiwanym, często dziwacznym zmianom fabuly.
Ze zjawiskiem tym mamy jednak do czynienia nie tylko w obszarze kultury, ale i w każdym innym. Wiele znanych firm dodaje na przykład na etykietach swoich produktów małe logo np. BLM (Black Lives Matter – czarne życia się liczą), czy LGBTQ+, licząc na pozyskanie klientów z tych mniejszościowych grup i zwiększenie sprzedaży swoich produktów. Im się to zwyczajnie opłaca. Okazuje się również, że reklamy zawierające wątki dotyczące mniejszości seksualnych nie tylko przyciągają nowych klientów, ale i sprawiają, że ci polecają te produkty swoim znajomym. Tak naprawdę niezwykle trudno jest ocenić, czy działania wspomnianych firm skupione są wyłącznie na skuteczności marketingu i chęci zysku, czy też stoją za nimi faktyczne poglądy ich właścicieli. Jestem przekonany, że w każdej z tych firm pracują ludzie, którzy świetnie rozumieją sytuację osób marginalizowanych i podzielają potrzebę tolerancji. Jednak dla mnie to mimo wszystko kolejny dowód na to, że pieniądze rządzą światem, a nie potrafię uwierzyć, że faktycznie stoją za tym względy ideologiczne. Dlaczego? Bo doskonale widzę, że firmy, które deklarują oficjalnie wspieranie mniejszości LGBTQ+, utrzymują też stosunki handlowe z krajami, w których orientacja ta karana jest śmiercią.
Może się mylę, ale moim zdaniem poprawność polityczna z pozytywnej normy językowej przekształciła się dziś w swoje przeciwieństwo, a stało się to z chwilą, gdy na jej podstawie zaczęto tworzyć restrykcyjne „kodeksy” postępowania w odniesieniu do wielu różnorodnych zjawisk społecznych i wygłaszanych na ich temat poglądów. Dostrzegam także, że zaczęła się od pewnego czasu nasilać presja na ujednolicenie postaw i myśli, co oznacza promowanie ideowego konformizmu. Polityczna poprawność zaczęła narzucać nam, o czym wolno, a o czym nie wolno myśleć i mówić. Pojawiają się strefy zakazane, o których nie można inaczej mówić, jak tylko zgodnie z obowiązującą oficjalnie wykładnią. Sprzeciw wobec tych „prawd objawionych” oznacza wchodzenie w konflikt z władzą, która zawsze pilnie strzeże swojego wpływu na umysły poddanych. Inaczej myślący albo myślący „niepoprawnie” zaczęli znowu być uznawani za źródło zagrożeń, które władza musi ograniczać. Oczywiście to otwiera drogę do rozmaitych nadużyć, które z oficjalnie głoszonymi hasłami o wolności słowa i wypowiedzi mają już niewiele wspólnego.
Nie twierdzę, że poprawność polityczna sama w sobie jest zła, bo powinna być sprawowana jakaś kontrola nad językiem, którego używamy. Jednakże takie wydanie poprawności, jakie mamy dzisiaj, jest szkodliwe, nawet dla wspomnianych mniejszości, bo życie pokazuje, że absurdalność poprawności pobudza tylko do działania środowiska skrajnie konserwatywne.
Po raz kolejny możemy przekonać się o tym, że w życiu najodpowiedniejszy jest po prostu umiar.
Grafika:
Komentarze [2]
2023-05-17 12:25
Naprawdę potrafisz znaleźć intrygujący temat i interesująco go przedstawić. Uwzględniając to ile masz lat, to jestem pod wrażeniem.
2023-05-16 13:10
Kolejny twój bardzo ciekawy i dobrze napisany tekst. Brawo!
- 1