Chcieć, to nie zawsze móc.
Wtedy, kiedy na biurku leży stos czystych kartek, a obok nich pióro nabite po brzegi atramentem, tudzież czysta nowa strona Microsoft Word i palce gotowe do wystukiwania kotłujących się myśli. Wtedy, kiedy umysł paruje od natłoku refleksji, usta otwierają się, a zęby wydają tylko nieprzyjemny syk. Wtedy, kiedy znajduje się czas, wolną chwilę, kąt, w którym nikt nie przeszkadza, klimat najbardziej sprzyjający relacji myśl – papier. Rzucenie piórem z wściekłością, energiczne zamknięcie strony z dokumentem, rozwianie myśli jednym dmuchnięciem. Bo tyle do zrobienia później, bo strata cennego czasu, bo te czyste myśli brudzą się od nadmiaru obowiązków, bo nie mogą się oczyścić, bo nic na siłę, bo nie może być o byle czym, bo to ma być coś.
Tak się właśnie czuję.
Kryzys twórczy dopada każdego z nas. Jedni radzą sobie z nim machinalnie, inni walczą z nim dłuższy czas, jeszcze inni poddają się mu zupełnie i tkwią w martwym punkcie, aż ktoś lub coś ich obudzi. Czym może być spowodowany? Albo brakiem czasu, albo brakiem tzw. weny twórczej, dzięki której jesteśmy natchnieni do tworzenia. Albo tym i tym. Ktoś mi niedawno powiedział, że dobry dziennikarz (tudzież artysta) potrafi stworzyć c oś z niczego, w najdziwniejszym i najmniej istotnym temacie znaleźć sens, którego nikt nie widzi. Być może. W momentach kryzysowych, ta świadomość jednak nie pomaga, ale szkodzi. Wmawianie sobie, że potrafię, że znajdę i szukanie na siłę punktu zaczepienia jest szukaniem igły w stogu siana. Nic na siłę. W sytuacji, kiedy zajmujemy się twórczością zawodowo, taki kryzys jest dla nas klęską nieurodzaju, która im dłużej trwa, tym większe czyni szkody. Wiadomo, nikt nie jest z żelaza, nikogo też życie przesadnie nie rozpieszcza, więc jedyne, co pozostaje, to nauczyć się żyć z tym, stawiać kryzysowi czoło i walczyć z nim, aż się go wypleni. Postawa bierna nie tyle nie sprzyja, co pogrąża nas w dołku jeszcze bardziej, powodując psychiczne reakcje na swe niedoskonałości, „beztalencie”, itp.
Przeróżne myśli dopadają wtedy człowieka. Bezsilność przy ogromnym, jak się wydaje wysiłku, jest straszna. Czasem jednak warto popatrzeć na całą zaistniałą sytuację z drugiej strony. Dystans pełni tutaj rolę zewnętrzną – miast dystansować się do siebie i własnych możliwości powinniśmy zdystansować się do swojego podejścia. Im bardziej przecież będziemy wmawiać sobie, że nam się nie uda, tym mocniej zaczniemy w to wierzyć i uważać, że w rzeczywistości tak jest. A zdarza się często, że wystarczy, aby ktoś dał nam porządnego kopa, „pojechał” ambicję i powiedział głośno, drukowanymi literami „potrafisz!” i to, co ma wypłynąć, wytryśnie wodospadem słów.
Na wszystko można znaleźć czas. Szczególnie w jego braku…
Komentarze [11]
2005-11-05 07:07
Kiedy nie ma sie czasu na różne rzeczy to najlepiej jest z kilku zrezygnować. I wbrew pozorom była to aluzja. Do Zgiełku.
2005-11-03 19:14
PS.: Upewnij się, że masz oryginalnego Worda, bo tym tekstem możesz się skompromitować nie tylko w oczach moich, szkoły i internautów, ale także szlachetnych żeglarzy tępiących piractwa oznaki wszelakie.
2005-11-03 18:56
Taak. Po głębokim przemyśleniu treści Twojego artykułu dochodzę do wniosku, że jesteś prawdziwą artystką – jestem pewien, że sensu niniejszej pracy nie widzi nikt. Szczęśliwie jednak udało Ci się odgonić widmo groźnych rednaczów Lessera ścigających Cię za twórczą stagnację. Och! Cóż za bezwzględne kreatury!! I to w sytuacji, gdy przechodzisz tak strasznie głęboki kryzys!! Bo tuszę, że nie piszesz o nikim innym niż Ty sama, Bidulko.
Podejrzewam, że na Pulitzera raczej nigdy nie zasłużysz, zważywszy że wybierasz temat, który wybitnie świadczy o braku czegokolwiek do powiedzenia, jakiegoś punktu widzenia, własnych odczuć, stosunku do otaczającego świata. Ta mizerna praca aż zionie bezwyrazowością. Czarę goryczy, odczuwanej przeze mnie podczas czytania owocu żywota Twojego, przepełnia jej arcykiczowata, quasipoetycka, pseudobłyskotliwa pointa. A fe! Nieśtludziony Citelnik pusił pawika.
Słowem pożegnania – i, nie chcę tu zapeszać, oby było to słowo Twojego pożegnania z tą gazetą, a najlepiej z szeroko pojętymi długopisami – do, nomen omen, złotopiórych się nie zaliczasz i muszę Ci wjechać na ambicję: nie potrafisz.
2005-11-02 19:58
Tematy pojawiają sie samoistnie i najczęsciej nie jest to moment kiedy siedzisz na wprost komputera z pustym dokumentem tekstowym.
Taka drobna złośliwość losu , która z czasem sama moblizuję do dalszego pisania.
2005-11-02 15:00
hmm … tak prawde mówiąc to zastanawia mnie i w jakim celu jest ten text napisany … moim zdaniem jest on nudny, takie za przeproszeniem pierdu pierdu o niczym …
2005-11-02 14:48
ale nuda!...powyższy tekst jest tak interesujący, że żałuję, że go przeczytałam/em. czy ty przypadkiem nie masz ciągle tego kryzysu? może nie piszę lepiej od ciebie, ale przynajmniej nie pokazuję swoich tekstów ludziom. szkoda słów. miałam/em nic nie pisać, ale widziałam/em, że innych też krytykują więc nie sposób było się powstrzymać. popraw się albo chwilę zastanów…może dojdziesz o co mi chodzi.
ps. o czapce nie wspomnę.
2005-11-01 21:24
dlaczego nie chcą się komentarze wszystkie dodawać, grela?
2005-11-01 21:10
.
2005-11-01 16:39
HAI !
2005-10-31 13:02
A zdarza się często, że wystarczy, aby ktoś dał nam porządnego kopa, „pojechał” ambicję i powiedział głośno, drukowanymi literami „potrafisz!”
Czasem lepiej jak powie “nie potrafisz” :] – to też działa. To która taktyke przyjąc, aby dodac komuś siły do działania zalezy od sytuacji.
Gorlik też czasem coś pisze :] – tylko ze do szuflady … a dokladniej do najodleglejszego zakątka mojego dysku twardego :]. Wszyscy, którzy znają Gorlika wiedzą, ze pisze, ale nikt nie widział co pisze :]. Mój kryzys twórczy polega na tym, ze najlepsze pomysły na napisanie czegos przychodzą jak juz zasypiam i nie mam siły wstac do komputera :]
2005-10-30 14:15
Oj tak to przykre, ale kryzys twórczy dopadnie kiedyś każdego….ale wystarczy przeczekać i minie :), problem sie pojawia wtedy, kiedy jesteś dziennikarzem i naczelni każą oddawać artykuły w terminie hehe:)Artykuł bardzo fajny:)
- 1