Chłopaki nie płaczą!
Kobieta silniejsza od mężczyzny w aspekcie emocjonalnym? Chyba każdy z nas potrafiłby przytoczyć wiele przykładów z życia, które potwierdziłyby tę tezę. Ja także po części się z tą tezą zgadzam, ale nie do końca. Mężczyźni wcale nie są niewrażliwi, tylko z premedytacją ukrywają się ze swoimi uczuciami, bo wmówiono im w dzieciństwie, że ich okazywanie i mówienie o nich, to niezbyt męskie zachowanie. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że oni przeżywają je równie mocno jak my, ale często, z wiadomych względów, nie mogą dać upustu swoim emocjom.
Doskonale widać to już w dzieciństwie. Zwróćcie uwagę, jak chłopcy zachowują się podczas zabawy. To chodzące wulkany emocji. Stąd też trudno mi zrozumieć, dlaczego uczy się ich ukrywania niektórych swoich uczuć, a tych, którzy odważą się jednak je wyrażać, np. poczucie słabości, niepewność, lęk, wrażliwość, czułość, czy współczucie, rówieśnicy i otoczenie od razu nazywają „ciotami”. Powiedzcie mi, dlaczego już od przedszkolaka chłopcy uczeni są, że prawdziwi faceci nie płaczą, bo to rzekomo domena dziewcząt. W tym też okresie narzuca się im ogólny pogląd na temat bycia mężczyzną i uczy się ich, że ich płci dozwolone jest okazywanie tylko niektórych uczuć. Tych, które w naszej kulturze uznawana są za męskie. Jakie to uczucia? Agresja, chęć rywalizacji, odwaga, poczucie humoru, a także potrzeba posiadania kontroli. I co wy na to? Przecież w ten sposób ogranicza się ich wrażliwość, a co za tym idzie umiejętność rozumienia i okazywania wszelkich innych uczuć. Dlaczego więc potem my, kobiety, dziwimy się, że dorośli mężczyźni nie potrafią tych innych uczuć ani nazwać, ani okazać? Przecież powinniśmy zdawać sobie sprawę, że dla mężczyzn świat uczuć jest równie nieznany i niezgłębiony jak otchłań kosmosu. Oni po prostu nie mają pojęcia, jak nazwać to, co czują, bo nikt ich tego nie nauczył i dlatego nie chcą też tego robić. Gdy kobieta dostrzega jakiś problem, w jej głowie kłębi się natychmiast mnóstwo myśli, uczuć i emocji. Instynkt podpowiada jej, że należy się komunikować i wyrażać swoje uczucia, dlatego chce zazwyczaj podzielić się nimi z najważniejszą osobą w jej życiu. Rozpoczyna więc rozmowę z partnerem, ale już po kilku zdaniach widzi jego niezbyt zadowoloną minę. On wydaje się być wtedy zły, zmieszany, czasem nawet obojętny lub prosi, aby nie poruszać tego typu tematów. Myśli, że jak rozwiąże ten problem jakimś praktycznym działaniem, to tym samym uda mu się uniknąć rozmowy o emocjach. Ale nic z tego. Kobiety tak łatwo się nie poddają. Tak czy inaczej same widzicie, że nie ma sensu zadawanie facetom pytań w stylu „co ci jest?”. Dla nas to nic trudnego, ale dla nich to już Himalaje. Nie liczmy, że nam coś odpowiedzą, bo po prostu nie wiedzą, co mieliby powiedzieć i jak się przy tym zachować.
Dziewczynki wychowywane są zupełnie inaczej. W ich przypadku ogromny nacisk kładzie się na budzenie wrażliwości i rozwój empatii. Dlatego my potrafimy na przykład współczuć, gdy widzimy, że komuś przytrafiło się coś złego albo spotkała go jakaś krzywda. Rozumiemy po prostu istotę nieszczęścia, stąd i nasze reakcje, które rozpoczynają się od współczucia, a kończą pocieszaniem.To prawda, że w sytuacjach kryzysowych reagujemy zazwyczaj bardzo emocjonalnie, ale prawdą jest i to, że dzięki nabytej wrażliwości, szybciej potrafimy się po różnych ciosach pozbierać i wyjść z kryzysu. Chłopcy mają inaczej. Oni nie okazują z reguły w tego typu sytuacjach żadnych emocji. Nie użalają się, nie współczują, że o ronieniu łez nie wspomnę, bo przecież chłopaki nie płaczą. Nie wierzę jednak w to, że nie odczuwają emocji. Na pewno odczuwają, ale wychowano ich tak, by nie okazywali uczuć, dlatego ich reakcje ograniczają się zazwyczaj do szukania rozwiązania problemu, który stał się powodem zmartwienia danej osoby.
Ciekawe jest również i to, jak owo zamknięcie się na uczucia przekłada się u mężczyzn, zwłaszcza młodych, na budowanie relacji z innymi ludźmi, a w szczególności z kobietami. Oczywiste wydaje mi się, że obowiązujący w naszej części świata model wychowanie nie pomaga im raczej w nawiązywaniu głębokich i trwałych relacji. To ich ubóstwo uczuciowe staje się często w dorosłym życiu problemem zarówno dla nich jak i ich partnerek. Zapewne nie raz słyszałyście, jak dorosłe kobiety narzekają, że ich mężczyźni nie okazują im uczuć, nie są czuli, delikatni czy wylewni. A nie powinny, gdyż tych mężczyzn wychowały przecież inne kobiety z pełną świadomością braku społecznego przyzwolenia na uczenie ich wyrażanie uczuć.
Mężczyźni to, jak wspomniałam na wstępie, osobniki równie wrażliwe jak my, tyle że w procesie wychowania wmówiono im, że okazywanie emocji i mówienie o uczuciach jest niemęskie. Ten brak uczuciowej ekspresyjności zapewne zatruwa wielu z nich duszę w dorosłym życiu. Ich główna, by nie powiedzieć jedyna forma ekspresji, to stałe dążenie do precyzji i efektywności. Aby podołali zadaniu zarabiania na chleb i zapewnienia najbliższym ochrony, nauczono ich dystansu do swojego wnętrza, do wrażeń i uczuć, bo to jak nic rozprasza, osłabia i uwrażliwia. Ale to przekonanie, że w życiu są rzeczy, których nie powinno się ujawniać, wprowadza ich w stan ciągłego czuwania, a kobietom uniemożliwia ich dogłębne poznanie. Cóż zrobić, drogie panie, tym samym musimy chyba nauczyć się żyć w czasach, w których za cnotę uważa się jak widać wytrzymałość, siłę i ślepą odwagę.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?