Chłopiec, który odkrył niebo
Wielu z nas niejednokrotnie myślało już zapewne o tym, co dzieje się z człowiekiem po jego śmierci. Czy życie tak po prostu nagle się kończy i dalej nie ma już nic, czy może zgon jest jednak początkiem czegoś nowego, być może lepszego? W ostatnim czasie wpadła mi w ręce książka amerykańskiego pastora Todda Burpo i Lynn Vincent z 2011 roku "Niebo istnieje naprawdę", która to – jestem o tym przekonana – może zmienić sposób, w jaki my, młodzi ludzi, myślimy o wieczności. Książka ma formę pamiętnika ojca, którego czteroletni syn przeżył doświadczenie z pogranicza życia i śmierci.
Książka Burpo skierowana jest nie tylko do osób wierzących, które chcą jeszcze mocniej utwierdzić się w wierze i uświadomić sobie istnienie Boga, ale także do tych, którzy być może takiego właśnie doświadczenia wiary potrzebują. Przeczytanie wartościowej książki zawsze poszerza horyzonty, w tym wypadku to także próbę nawrócenia zagubionych. Gdy otwierałam książkę, nie miałam specjalnych oczekiwań ani nie byłam konkretnie nastawiona, ale gdy przebrnęłam przez pierwszych kilkadziesiąt stron, zaczęłam odczuwać, że takie umocnienie w wierze było mi potrzebne. Myślałam, że bardzo dużo wiem na ten temat, jednak książka Burpo bardzo mnie zaskoczyła. I to było super.
"Niebo istnieje naprawdę" to opowieść o wizji nieba, którą miał niespełna czteroletni Colton, syn wspomnianego wyżej pastora. Chłopiec w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie okazało się, że pękł mu wyrostek robaczkowy. Był bliski śmierci, a lekarze nie widzieli jakoś szansy na jego wyzdrowienie. Zarówno rodzice jak i znajomi i wierni z ich kościoła modlili się jednak gorąco o zdrowie dla chłopca. Chłopca naturalnie zoperowano. W trakcie zabiegu opuścił on jednak swoje ciało i udał się z kilkuminutową wizytą do nieba, po czym powrócił i cudem odzyskał zdrowie. W kolejnych dniach i tygodniach z rozbrajającą, typową dla dziecka prostolinijnością opowiadał rodzicom o tej swojej ,,podróży” do nieba. Robił to spontanicznie podczas różnych codziennych czynności. Jego opowieści zdumiewały, a niekiedy szokowały wręcz rodziców, którzy analizowali naturalnie wszystkie te historie, by sprawdzić czy mały Colton na pewno nie zmyśla…
Dobrze jest przypomnieć sobie jak dzieci postrzegają wiarę. W Piśmie Świętym napisane jest, że niebo ujrzą ci, którzy postępować będą właśnie jak one. Na początku tego nie rozumiałam, ale teraz już domyślam się, że chodzi o to, aby po prostu tak szczerze i bezgranicznie wierzyć, jak tylko dzieci potrafią. Dzięki tej książce zrozumiałam również, jak ważne jest docenienie życia i tego, co nas spotyka. Rodzinie pastora nie było z pewnością łatwo. Co chwilę zmagali się z różnymi problemami, ale przez cały czas się wspierali i się kochali. Autor daje nam do zrozumienia, że powinniśmy doceniać, to co mamy i cieszyć się nawet tymi najdrobniejszymi rzeczami. Zwraca też uwagę na to, że najważniejsza jest rodzina. Jeśli bowiem rodzina żyje ze sobą w zgodzie, to jej członkowie zawsze mogą liczyć na siebie i swoje wsparcie.
Czasami modlimy się do Boga prosząc o coś. Może nie zawsze Bóg spełnia te nasze prośby od razu i w 100%, ale nasze modlitwy zawsze są wysłuchiwane. On słucha wszystkich i w każdym momencie, a jeśli nie daje nam czegoś od razu, to widać ma na nas inny plan. Ja w takich sytuacjach zawsze zakładam, że skoro nie dał mi tego, o co prosiłam natychmiast, to zapewne dostanę to trochę później, albo też dostanę w zamian coś o wiele, wiele lepszego. Książkę Burpo tylko mnie w tym myśleniu utwierdziła.
Główny bohater książki twierdził, że był w niebie, widział Jezusa, Maryję i wiele innych fascynujących rzeczy. Jeśli wierzyć relacji ojca, to ta wizyta w niebie w ogóle chłopca nie zmieniła. A jeśli już, to o tyle, że przestał się bać śmierci. I to rzeczywiście jest niezwykłe.
To przejmująca i wzruszająca książka napisana prostym językiem, przez co przyjemnie się ją czyta, i w której można znaleźć słowa ukojenia i otuchy. I choć napisana jest trochę sztywno i nienajlepszym stylem, to o dziwo wcale to nie przeszkadza. Podzielona została na rozdziały o ciekawych, intrygujących tytułach, które moim zdaniem zachęcają do dalszej lektury. Opisy pasują też do dziecięcego sposobu widzenia świata. Na jej podstawie w 2014 roku powstał film o takim samym tytule, który wyreżyserował Randall Wallace, który podobnie jak książka wzbudził ogromne zainteresowanie. Dla mnie to nie jest dziwne, bo to naprawdę przejmująca i wzruszająca opowieść. Chciałabym wam tę książkę polecić, I nie tylko dlatego, że ma status bestsellera, ale dlatego, że dodaje otuchy.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?