Czy e-sport to prawdziwy sport?
Chyba wszyscy młodzi ludzie kochają gry komputerowe, traktując je jako skuteczną formę odreagowania codziennego stresu i oderwania się od smutnej niekiedy rzeczywistości. Psychologowie biją na alarm, bo młodzi ludzie lubią niekiedy wydłużać tę chwilę relaksu w nieskończoność, tracąc przy tym kontakt z rzeczywistością. No dobrze, ale co powiedzieć, gdy taka forma spędzania czasu wolnego staje się dla młodego człowieka głównym zajęciem w życiu, dającym mu możliwość zarobienia ogromnych pieniędzy? Myślę tu o tzw. „e-sporcie”, który z prawdziwym sportem ma jednak moim zdaniem niewiele wspólnego.
Rozumiem, że są dyscypliny wymagające określonych umiejętności technicznych, popartych niezwykłym przygotowaniem fizycznym oraz takie, w których liczą się bardziej umiejętności intelektualne, a przygotowanie fizyczne odgrywa poślednią, by nie powiedzieć wręcz żadną rolę. Gdy myślę o tej drugiej grupie dyscyplin od razu przychodzi mi na myśl znana na całym świecie strategiczna gra planszowa - szachy. Od lat gra ta jest sklasyfikowana jako dyscyplina sportowa, choć dla mnie to zdecydowanie bardziej rozrywka intelektualna. Szachy mają od lat swoją własną olimpiadę, ale prezydent FIDE (Międzynarodowa Federacja Szachowa) próbuje mimo to przekonać Międzynarodowy Komitet Olimpijski, by ten włączył teraz tę dyscyplinę do programu zimowych igrzysk olimpijskich. Jego zdaniem włączenie tej dyscypliny na stałe do programu igrzysk znacząco zwiększy zainteresowanie tą imprezą na świecie. Coś w tym jest. Wystarczy sprawdzić, ile państw startuje podczas igrzysk szachowych (ostatnio było ich 170). Na razie szachy nie weszły jeszcze na stałe do programu igrzysk, ale zadebiutowały już jako dyscyplina pokazowa w 2014 roku podczas igrzysk w Soczi. Dla mnie to jednak mimo wszystko nadal taka przyszywana dyscyplina sportowa i w żaden sposób nie pasuje mi do tych, które możemy oglądać w trakcie igrzysk, a już na pewno nie tych zimowych. Na koniec dodam jeszcze, że osobiście bardzo cenię szachy i lubię w nie grać, ale mówienie o nich w kategoriach dyscypliny sportowej zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy (podejrzewam, że nie tylko na mojej). Sympatycy tej gry twierdzą jednak, że choć szachy nie wymagają od zawodników jakiś specjalnych predyspozycji fizycznych, to są oparte na rywalizacji, a to już wystarczy, by uznać je za dyscyplinę sportową. Współzawodnictwo to w ich opinii podstawa sportu. Bezsprzecznie tak, ale według mnie sportu raczej nie stanowi. Teleturniej prowadzony przez Tadeusza Sznuka też oparty jest na rywalizacji, a przecież sportem nie jest. A z nauką jest inaczej? Tu również toczy się zażarta rywalizacja między poszczególnymi naukowcami i zespołami badawczymi, ale czy ktoś kiedykolwiek pomyślał choć przez chwilę, że można by te ich działanie uznać za sportową dyscyplinę?
Nie inaczej jest z e-sportem. Powszechnie uważa się, że sport to zdrowie, a zatem mówienie o graniu w gry komputerowe jak o sporcie jest raczej próbą wyeliminowania poglądu o ich zgubnym wpływie na szeroko rozumiane zdrowie młodych ludzi. Czy słyszeliście jednak, aby jakiś dorosły powiedział kiedykolwiek, że jego syn, który całymi godzinami siedzi przed monitorem, uprawia e-sport? Nie sądzę, na pewno powie, że marnuje czas. Żeby nie było, ja również bardzo lubię grać w gry komputerowe i absolutnie podpisuję się pod twierdzeniem, że jest to zajęcie wszechstronnie rozwijające, ale... na miłość Boską, sportem zdecydowanie nie jest. Bo sport to w dużym skrócie dążenie człowieka do maksymalnego wytrenowania własnego organizmu, wzmożona aktywność fizyczna i psychiczna oraz współzawodnictwo, zmierzające do osiągnięcia określonych wyników. Turystyka, choć spełnia dwa pierwsze warunki, też sportem nie jest, bo obca jest jej rywalizacja. No, ale gdyby włączyć do niej taki właśnie element, to pewnie można by już mówić o powstaniu kolejnej dyscyplinie sportowej. Czymś takim jest Orienteering (więcej pisał o tym jakiś czas temu mój redakcyjny kolega Yazoo w swoim tekście ”Z mapą i kompasem przez las”).
Według mnie określenie e-sport jest więc ewidentnym nadużyciem. Po co od razu nazywać tego typu formę aktywności sportem? Czy bez tego słowa rozgrywki takie straciłyby swój prestiż albo widzów? Mam wrażenie, że dołączenie grania w gry komputerowe do kategorii dyscyplin sportowych jest więc wyłącznie zabiegiem PR, choć nie sposób nie zauważyć rosnącej skali tego zjawiska.
Pewnie wiele osób stwierdzi, że się czepiam, bo słowa zmieniają niekiedy swoje pierwotne znaczenia. To prawda, ale takie zmiany powinny mieć jakieś uzasadnienie, a ta wprowadza jedynie w błąd. Język jest co prawda tworem plastycznym i dynamicznym, ale winniśmy go użytkować odpowiedzialnie i kształtować możliwie świadomie. To bardzo ważne, bo co to byłby za język, w którym słowa traciłyby z upływem czasu swój pierwotny sens?
Obawiam się jednak, że świat widzi to trochę inaczej, bo coraz więcej ludzi domaga się, by włączyć granie w gry komputerowe do rodziny sportów olimpijskich i wpisać je na stałe do programu letnich lub zimowych igrzysk. Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie mówi na razie nie. Określono już nawet wstępnie warunki, jakie musiałyby zostać spełnione, by e-sport został uznany za sport olimpijski. Przedstawiciele MKOL zastrzegli od razu, że treść sportów elektronicznych nie może naruszać wartości olimpijskich, co będzie moim zdaniem bardzo trudno uzyskać, bo z tego co pamiętam sposób przedstawiania przemocy wyklucza wszystkie najpopularniejsze gry komputerowe. Kolejny wymóg dotyczy powołania międzynarodowej organizacji, która zagwarantowałaby zgodność z zasadami i regulacjami olimpijskimi, m.in. w zakresie kontroli antydopingowej, obstawiania rozgrywek i manipulowania wynikami, bo okazuje się, że w e-sport zdążyły się już wkraść wszystkie znane dobrze w sporcie patologie.
Profesjonale granie w gry jest z pewnością nie mniej trudne i niezwykłe, niż profesjonalne uprawianie znanych od wielu lat dyscyplin sportowych i dostarcza widzom porównywalne emocje. Jednak ja będę się upierał, by tej strony aktywności człowieka sportem nie nazywać. Według mnie warto zachować sens słowa sport w rozumieniu klasycznej definicji. To, czy profesjonalne granie w gry komputerowe nazwiemy sportem, czy nie, tak naprawdę nie ma wpływu na poziom emocji, ale mimo to jestem za tym, by nazywać rzeczy po imieniu.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?