Diagnoza z internetu
Wyszukiwanie informacji w Internecie to dla wielu z nas codzienność. Naturalnie o wiele częściej robią to młodzi ludzie, ale starsi również nie pozostają w tyle. W sieci można znaleźć niemal każdą informację, co jednak oznacza, że oprócz tych prawdziwych, bardzo często możemy także trafić na te niesprawdzone lub niezrozumiałe. O ile szukamy sposobu na pozbycie się kreta z ogrodu, to skutki ewentualnej błędnej porady są praktycznie żadne, o tyle, gdy próbujemy dowiedzieć się, co nam dolega, często możemy niepotrzebnie najeść się strachu albo też uśpić czujność i zlekceważyć poważne objawy. Wyszukanie takich informacji w Internecie jest jednak proste, szybkie i wygodne, dlatego zastąpiło dziś wielu ludziom potrzebę kontaktu z realnym lekarzem. Kto więc nas teraz leczy? Doktor Google!
BPI przeprowadził sondaż dotyczący zdrowia i aktywności pacjentów w sieci. Jego wyniki są co najmniej zaskakujące. Według nich 88% osób szuka w Internecie wiedzy na temat swoich dolegliwości zdrowotnych i sposobów ich leczenia, a 73% zadeklarowało, że czerpie ją także od lekarzy. W oparciu o wyniki tego sondażu ustalono również, jakich informacji w zakresie zdrowia poszukują internauci najczęściej. 65% badanych stwierdziło, że poszukuje dokładnych informacji o symptomach konkretnych chorób i ich przebiegu, 40% na temat leków, 33% o sposobach leczenie chorób i zabiegach medycznych, 29% o odżywianiu i skutecznych dietach, 23% o lekarzach i placówkach medycznych (naturalnie chodzi o opinie), a poniżej 20% o prawach pacjenta.
Po zapoznaniu się z tymi danymi od razu nasunęło mi się kilka pytań. Po pierwsze, zaczęłam się zastanawiać, czy przestaliśmy ufać medykom, a zaczęliśmy wierzyć we wszystko, co pisze się w wirtualnym świecie? Po drugie, co powoduje, że nie mając żadnej medycznej wiedzy, wolimy jednak samodzielnie stawiać sobie diagnozy i szukać sugerowanych lekarstw, zamiast skontaktować się z lekarzem? Po trzecie, czy fakt ten to efekt naszego wygodnictwa, czy też raczej sytuacji w polskiej służbie zdrowia? I wreszcie po czwarte, czy nie najważniejsza stała się dla nas możliwość anonimowego stawiania wspomnianemu doktorowi najbardziej nawet kłopotliwych pytań? O ile w samym szukaniu informacji w Internecie i sprawdzaniu wyników badań czy diagnoz lekarskich nie widzę niczego złego, o tyle sprawdzanie objawów własnych dolegliwości uważam za bardzo ryzykowne. bo jak szybko można się przekonać, dla doktora Google większość objawów bólu głowy sugeruje pojawienie się guza mózgu, a bólu gardła raka krtani.
Podobne badania przedstawiła również pracownia ARC Rynek i Opinie. Według podanych przez tę pracownię wyników, aż 52% ankietowanych zdiagnozowało swoją dolegliwość samodzielnie i podjęło zalecany przez dr Google sposób leczenia, rezygnując z konsultacji z lekarzem specjalistą. Ba, aż 92% osób z tej grupy uznało, że kuracja wspomnianego doktora przyniosła oczekiwany przez nich efekt, a zatem doktor Google nie ma sobie równych, bo jest szybki, skuteczny i darmowy. Mało który lekarz może pochwalić się, aż tak dobrą opinią. Wyniki badań ARC potwierdzają również dane GUS-u. Według nich blisko co trzeci internauta radzi się w kwestii własnych dolegliwości najpierw dr Google. Czy znaczy to, że diagnozy tegoż doktora faktycznie są zawsze trafne? Kilka lat temu na łamach czasopisma The New England Journal of Medicine ukazał się artykuł, opisujący historię 26 pacjentów z różnymi chorobami, którzy przed pójściem do odpowiednich lekarzy radzili się wirtualnego doktora. Okazało się, że w przypadku zaledwie 15% z nich postawiona przez dr Google diagnoza była prawidłowa. Swoje zdanie na ten temat wypowiedział również profesor Wojciech Maksymowicz, lekarz, z wieloletnim stażem, były minister zdrowia, a obecnie dziekan Wydziału Nauk Medycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Twierdzi on z ogromnym przekonaniem, że serwisy internetowe bardzo rzadko pomagają, gdyż dają zazwyczaj wiedzę szczątkową, a niekiedy wręcz błędną.
Profesor przestrzega, żeby nie wystawiać swego zdrowia na ryzyko, gdyż sugerowane przez doktora Google kuracje opierają się często na niepełnych informacjach, co rodzi wątpliwości, a lekarze poświęcają w końcu kilkanaście lat życia na to, by tych wątpliwości mieć jak najmniej i umieć odpowiednio diagnozować choroby oraz proponować skuteczne terapie.
Konkluzja wydaje się oczywista. Polacy uwielbiają pytać przeglądarki o zdrowie, a właściwie o jego brak. Nie od dziś wiadomo, że jesteśmy w czołówce narodów, cierpiących na poważne schorzenie zwane hipochondrią. Podobno wyprzedzamy już w tym rankingu nawet wiecznie narzekających na zdrowie Francuzów. Poszukiwanie informacji na temat stanu zdrowia nie jest jednak czymś złym, ale jego efektem winna być wizyta u lekarza specjalisty. Informacje znalezione w sieci mogą być dla nas jedynie sugestiami i nie wolno nam na ich podstawie tworzyć własnych diagnoz. Może nie zawsze jest to łatwe, ale powinniśmy mimo wszystko szukać możliwości skontaktowania się z realnym lekarzem, którego wirtualny doktor Google nigdy nie będzie w stanie zastąpić.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?