Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Smutne igrzyska?   

Dodano 2018-02-27, w dziale felietony - archiwum

W niedziele 25. lutego zakończyły się oficjalnie 23. Zimowe Igrzyska Olimpijskie, choć dla większości polskich kibiców emocje skończyły się moim zdaniem znacznie wcześniej. Ta trwająca 16 dni sportowa rywalizacja pełna była nadziei, emocji, a także łez zwycięzców i przegranych, choć każdy znający się choć trochę na sporcie zdawał sobie sprawę, że medale są rzadko efektem szczęśliwego zbiegu okoliczności, a znacznie częściej przewidywalnej sportowej logiki. Klasyfikację medalową wygrała podczas tych igrzysk pięciomilionowa Norwegia, a Polska zajęła w niej bardzo odległe 20. miejsce, z zaledwie dwoma medalami zdobytymi przez narciarskich skoczków. Teraz nadszedł czas podsumowań i rozliczeń. Jakie były te igrzyska dla polskich sportowców i kibiców? Czy faktycznie były tak nieudane i smutne, jak ocenia je dziś większość dziennikarzy sportowych? A może jednak sprawiły polskim kibicom satysfakcję, przysporzyły wzruszeń i dały nadzieję na przyszłość?

/pliki/zdjecia/kor1_2.jpgTo prawda, że dorobek medalowy polskich sportowców raczej nie powala, ale chyba każdy rozsądnie myślący polski kibic mógł się tego właśnie spodziewać.

Eksperci, na długo przed rozpoczęciem igrzysk w Pjongczang, biorąc pod uwagę wyniki polskich zawodników w zawodach organizowanych przez FIS, przewidywali zdobycie przez nich co najwyżej dwóch, może trzech medali (wszystkie w skokach narciarskich). I to się spełniło. Powinniśmy więc być zadowoleni. Zadanie wykonane w 100%. Zdecydowana większość polskich kibiców czuje dziś jednak rozczarowanie, czemu daje wyraz w swoich ostrych komentarzach na różnych portalach i forach internetowych. Dlaczego? Może dlatego, że tym razem nie dane im było przeżyć żadnej miłej niespodzianki, na co zapewne liczyli, pamiętając występy naszych sportowców na kilku poprzednich olimpiadach zimowych.

Występ polskich sportowców na olimpiadzie w Pjongczang nie wystawia dobrego świadectwa ani im samym, ani PZN, ani Ministerstwu Sportu. I co teraz? Część naszych sportowców po powrocie z Korei narzeka póki co w mediach na wszystko i wszystkich, spychając winę za swoje nieudane występy na innych. Zarzucają związkom sportowym złe gospodarowanie finansami, nie zapewnienie im odpowiednich warunków i brak starań o budowę nowoczesnych obiektów sportowych. Inni zaczęli z kolei w mediach zarzucać sobie wzajemnie brak profesjonalizmu lub zaangażowania. Minister sportu zachowuje na razie stoicki spokój i zrzuca odpowiedzialność za wyniki naszych zawodników na związki sportowe, a te z kolei obarczają winą samorządy. I tak koło się domyka. Główni zainteresowani przerzucają się odpowiedzialnością i obwiniają za brak sukcesów, a zwykły kibic coraz mniej z tego wszystkiego rozumie.

/pliki/zdjecia/kor2_1.jpgPowiedzmy sobie szczerze. Uprawianie dyscyplin zimowych w kraju, w którym od paru lat nie było prawdziwej zimy, jest nieporozumieniem. Faktem bezspornym jest, że nie mamy też obiektów sportowych o światowym standardzie, a w niektórych dyscyplinach nie mamy ich w ogóle (np. torów saneczkowych). Polscy zawodnicy nie mają więc tak komfortowej sytuacji jak zawodnicy wielu innych nacji. Dla przykładu nasi alpejczycy i snowboardziści spędzają wiele tygodni w roku na zgrupowaniach na lodowcach w Alpach. Saneczkarze i bobsleiści okupują od jesieni tory w łotewskiej Siguldzie lub niemieckim Altenbergu, a panczeniści jeżdżą z toru na tor, odwiedzając najczęściej Inzell i Berlin (Niemcy) lub Calgary (Kanada). Zdajecie sobie sprawę, jakie to wszystko generuje koszty? Ministerstwo sportu dofinansowuje oczywiście ze swoich skromnych środków wszystkie związki sportowe, ale to kropla w morzu ich potrzeb. Dlatego nie dziwi mnie krytyka ministra pod adresem tych działaczy związkowych, którzy nie wykazują żadnej aktywności w pozyskiwaniu dodatkowych środków, oczekując jedynie na środki z ministerstwa. Zupełnie niezrozumiałe są też dla mnie wypowiedzi tych działaczy, którzy dostrzegają wszystkie wspomniane wcześniej niedostatki, a jednak nie robią nic, by to zmienić. Czekają, aż ktoś rozwiąże za nich problemy ich dyscypliny. Spytacie, jaka zatem przyszłość czeka polskie dyscypliny zimowe? Czy nasz model ma opierać się teraz wyłącznie na zdeterminowanych młodych ludziach, którzy przy finansowym wsparciu swoich rodziców i odrobinie szczęści będą w stanie wypracować dla kraju jakiś sukces? Obserwując poczynania związków sportowych w innych europejskich krajach odnoszę wrażenie, że ten model nie ma prawa się sprawdzić, bo bez odpowiedniego zaplecza naukowego i wsparcia finansowego we współczesnym sporcie osiągnięcie sukcesu graniczy wręcz z cudem.

/pliki/zdjecia/kor3_0.jpgNa tej stosunkowo ciemnej mapie polskich dyscyplin zimowych, jasnym elementem są tylko skoki narciarskie i to nie do końca. Po zakończeniu kariery przez Adama Małysza wieszczono koniec tej dyscypliny, ale układ gwiazd widać nam sprzyjał, gdyż od razu objawił się kolejny mistrz, który utrzymał tę dyscyplinę na światowym poziomie. Po nim pojawili się kolejni, ale nasza obecna kadra, choć bezsprzecznie należy do światowej czołówki, wieczna przecież nie będzie. Już teraz zaliczana jest do tych najstarszych wiekowo, a godnych następców jakoś nie widać. Mnie to w sumie nie dziwi, bo niby gdzie mają ci młodzi adepci trenować? Średnia i Mała Krokiew w Zakopanem, czy mała skocznia w Wiśle to ruiny, a młodzi adepci skoków ze stolicy polskich sportów zimowych muszą dojeżdżać na treningi kilkadziesiąt kilometrów do Szczyrku, o czym informują portale sportowe. Skoro tak wygląda sytuacja w najbogatszej i najlepiej postrzeganej zimowej dyscyplinie, to co mają mówić młodzi przedstawiciele innych zimowych dyscyplin. Infrastruktura sportowa pozostałych dyscyplin (poza łyżwiarstwem szybkim, które doczekało się ostatnio zadaszonego toru w Tomaszowie Mazowieckim) jest żadna lub mocno przestarzała. Szansą na zmianę tej sytuacji mogło być zorganizowanie w naszym kraju igrzysk olimpijskich, Ba, były nawet takie plany, a Kraków zaproponował swoją kandydaturę na organizatora w roku 2022, ale jednak bardzo szybko i w dziwnych okolicznościach ją wycofał.

Nasza reprezentacja na Pjongczang była najliczniejsza w historii. Poza skoczkami znalazło się w niej 57 innych sportowców. Choć na początku chyba wszyscy wierzyliśmy, że któremuś z nich uda się odpalić i zdobyć jakiś nieoczekiwany medal w biathlonie, biegach narciarskich łyżwiarstwie szybkim, czy short tracku, to po nieudanych występach kolejnych zawodników te nasze nadzieje powoli gasły. Wygrywali po prostu najlepsi. Zaskoczył mnie natomiast brak/pliki/zdjecia/kor4.jpg profesjonalizmu u niektórych naszych sportowców. Bo chyba każdy z was zgodzi się ze mną, że pojawienie się na starcie saneczkarza w niekompletnym sprzęcie, kilkugodzinne oglądanie na żywo zawodów kolegów sportowców w temperaturze -20 st. C, gdy samemu ma się niebawem własny start, podejmowanie po nieudanych występach nieeleganckiej polemiki z hejterami na portalach społecznościowych w trakcie trwania igrzysk, czy też wzajemne zarzucanie sobie braku zaangażowania i pranie wewnętrznych brudów w mediach do takich właśnie działań absolutnie należy. Może należało wziąć przykład ze skoczków, którzy tylko raz wyszli wspólnie na kawę i to mając kilka dni przerwy do następnych zawodów, a pytani o czas wolny odpowiadali, że w słowniku ich trenera, Stefana Horngahera, taki termin po prostu nie występuje.

Na koniec chciałbym wyrazić swój podziw dla tych mało licznych nacji, które wywalczyły na igrzyskach bardzo dużo medali. Na pewno zapamiętamy fakt, że najwięcej zdobyli ich Norwegowie (łącznie 39 krążków w tym 14 złotych). W czołówce są też Holendrzy, Szwedzi i Szwajcarzy - kraje niewiele liczniejsze, ale ich dorobek medalowy przy naszym wygląda imponująco. Nie chce tu porównywać Polski do Norwegii czy reszty wymienionych krajów, bo sytuacja w każdym z nich, począwszy od warunków pogodowych, a na warunkach ekonomicznych kończąc jest zupełnie inna, ale uważam, że za to, co zrobili pochodzący z nich sportowcy, należy im się wielki szacunek i uznanie.

Następne Zimowe Igrzyska odbędą się w Pekinie. Chciałbym wierzyć, że tym razem uda się nam wyciągnąć sensowne wnioski i podjąć konkretne działania, bo w innym przypadku za 4 lata będzie jeszcze gorzej.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /14 wszystkich

Komentarze [1]

~kris
2018-02-28 16:56

to prawda że emocje dla nas opadły po występie skoczków

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry