Dlaczego odchodzą?
Rzeczypospolita Polska jest obecnie krajem zamieszkanym w zdecydowanej większości przez chrześcijan, czyli obywateli deklarujących przynależność do Kościoła Katolickiego, choć – co potwierdzają statystyki kościelne - liczba praktykujących na co dzień tę wiarę jakoś nie za bardzo pokrywa się z liczbą tych, którzy przynależność tę zadeklarowali. Chrześcijaństwo leży jednak niewątpliwie u podstaw naszej europejskiej cywilizacji i kultury, jako że Kościół przez wiele setek lat odgrywał szalenie istotną rolę w kształtowaniu się Starego Kontynentu. I choć w ostatnich dziesięcioleciach jego pozycja w wielu krajach Europy, ze znanych powszechnie powodów, znacząco osłabła, a możliwości wpływania na życie polityczne zostały ograniczone, to jednak w naszym kraju Kościół nadal ma się pod tym względem całkiem nieźle. Co prawda różne partie polityczne w okresach przedwyborczych podejmowały już i u nas temat rozdziału Kościoła od państwa, co miało ograniczyć rolę i wpływ tej instytucji na politykę i zarządzanie państwem, ale do tej pory nie doszło jeszcze do poważnej debaty zainteresowanych stron, która zakończyłaby się podjęciem konkretnych decyzji.
Jak pokazują najnowsze rodzime badania młodzi Polacy zaczęli w ostatnich latach gremialnie odchodzić od tej instytucji, rezygnując również z praktyk religijnych. Ba, zradykalizowali się w tej kwestii tak bardzo, że stali się w sporej części przeciwni podtrzymywaniu przez państwo bliskich relacji z Kościołem i dofinansowywaniu tej instytucji. Jednak spora część starszych Polaków nie wyobraża sobie, by mogło być inaczej i nieustannie popiera proponowane przez nasz rząd różne prokościelne inicjatywy.
Trudno nie zauważyć, że w ostatnich dekadach Kościół Katolicki przeżywa potężny kryzys wizerunkowy. Przez lata jego mocną stroną było nauczanie wskazujące wiernym najbardziej wartościowe z punktu widzenia moralnego wzorce zachowań i nie angażowanie się w spory, w tym i te polityczne, dzięki czemu zyskiwał wśród zwyczajnych ludzi ogromny szacunek i wiarygodność. Jednak w obliczu wydarzeń, które obserwujemy w ostatnich latach, widzimy, że bardzo się to zmieniło, gdyż na światło dzienne zaczęły wypływać różne sprawki, które pokazały wiernym tę instytucję z zupełnie innej strony.
Mnie zatem nie dziwi ta utrata religijności młodego pokolenia, ale odnoszę wrażenie, że wielu polskich hierarchów kościelnych jest nią bardzo zaskoczonych. Według mnie problem tkwi w tym, że oni uważają, że katolicyzm wysysa się z mlekiem matki, w związku z czym Kościół nie musi wykazywać już żadnego zaangażowania. Nic bardziej mylnego. Katolikiem nikt się nie rodzi, ale każdy mógłbym się nim stać, gdyż każdy człowiek ma nadal potrzeby duchowe. Skoro jednak obecny Kościół nie nadąża za zmianami, jakie dokonują się w społeczeństwie, a jego przestarzałe metody duszpasterskie nie zaspokajają potrzeb duchowych młodych ludzi, to oni zaczynają szukać zrozumienia i zaspokojenia tych potrzeb w innych miejscach. Dlatego właśnie mnie nie dziwi ta rosnąca obojętność, a niekiedy niechęć młodego pokolenia wobec Kościoła, który wielu uważa już za instytucję zakłamaną i mocno opresyjną.
Młodzi ludzie może i nie wszystko rozumieją, ale są bystrymi obserwatorami i wiele rzeczy ich niepokoi, zastanawia, a w konsekwencji także zniechęca. Wydaje mi się także, że polscy hierarchowie zupełnie nie rozumieją, że próby wciskanie religii w przestrzeń publiczną siłą, zamieniają ją w ideologię, a to młodzi ludzie natychmiast odrzucają. Czy tylko dla mnie jest to jasne, że zaangażowanie religijne obywateli i praktykowanie przez nich wiary jest zawsze odwrotnie proporcjonalne do obecności Kościoła w przestrzeni publicznej? Naprawdę sporo młodych ludzi uważa też, że Kościół nie tylko nie daje im dziś poczucia sensu życia, ale też stał się kompletnie niewiarygodny. Nie rozumieją, dlaczego na przykład oni mają postępować według moralnych przesłań zawartych w przykazaniach, skoro nie stosują się do nich sami przedstawiciele kleru, o czym dowiadują się tak często z mediów. Nie rozumieją także, jak ma się biblijny nakaz miłości bliźniego do dyskryminacji ludzi o innej orientacji i jak ma się chrześcijański nakaz niesienia pomocy potrzebującym, do tej wieloletniej walki Kościoła z WOŚP-em. Nie rozumieją, dlaczego w Katechizmie, zatwierdzonym przez uwielbianego w naszym kraju Jana Pawła II, czytają, że homoseksualizm to „poważne zepsucie”, a związki partnerskie to „ideologią zła”. Denerwuje ich, gdy Kościół tak mocno angażuje się w sprawy i spory polityczne, zamiast skupić się na ewangelizacji i wewnętrznej reformie. A przecież nie od dziś wiadomo, że im mniej Kościoła w polityce, tym większy dla niego szacunek i większa także chęć uczestniczenia obywateli w życiu religijnym. Irytuje ich także szalenie autorytarny stosunek przedstawicieli kleru do wiernych. Nie rozumieją, dlaczego oni uważają, że wiedzą wszystko najlepiej i należy ich słuchać, a to tylko z tego powodu, że stoi za nimi kapłański urząd. To tak nie działa. Moim zdaniem młodzi ludzie nie potrzebują dziś nauczycieli, którzy z poczuciem wyższości będą im mówili, co mają robić i myśleć. No i w końcu nie rozumieją także, dlaczego Kościół ustami swoich hierarchów toczy ciągle wojny z rozmaitymi „plagami nowoczesności”, które akurat dla nich wydają się być bardzo ważne. Co więcej, ja odnoszę wręcz wrażenie, że każdy taki atak nie tylko radykalizuje młodych ludzi, ale też odciąga ich od Kościoła. Dla przykładu atak na osoby LGBT młodzi ludzie odebrali chyba w większości jako przejaw braku szacunku dla mniejszości, a ostry atak na Strajk Kobiet, wzbudził w nich potrzebę zawalczenia o podstawowe prawa człowieka. I na koniec wypadałoby wspomnieć jeszcze o fatalnych i niezrozumiałych dla młodych ludzi nominacjach papieskich (na przykład Jan Paweł II do godności kardynalskiej wyniósł arcybiskupa Wiednia Hansa Hermanna Groëra, który miał kochanka i molestował co najmniej kilkudziesięciu chłopców, czy arcybiskupa Waszyngtonu McCarricka, którego również oskarżono o wykorzystywanie seksualne nieletnich i nadużycia seksualne z dorosłymi seminarzystami płci męskiej).
Inną sprawą jest biznesowe podejście niektórych księży do sprawowanej posługi. Przykładów w naszym kraju nie brakuje, o czym często informują ogólnopolskie media, a już najbardziej znany z nich powiązany jest z Toruniem. Niezwykła wręcz szczodrość rządu we wspieraniu przeróżnych działań i inwestycji pewnego duchownego z tego miasta jest również dla wielu młodych ludzi kompletnie niezrozumiała. Z ogromnym niesmakiem młodzi ludzie czytają w mediach, jak to niektórzy księża kupują od państwa działki za symboliczne 0,2% ich wartości, uzasadniając to faktem, że chcą na nich zbudować szkoły, przedszkola, hospicja etc., a potem odsprzedają je deweloperom z wielokrotnym zyskiem.
Powodów odchodzenia młodych ludzi od Kościoła jest z pewnością znacznie więcej, ale ja ograniczyłem się tylko do wymienienia tych, które mnie wydały się najistotniejsze. Czy ten trend postępującej wśród młodego pokolenia laicyzacji uda się powstrzymać lub odmienić? Nie wiem. Ale zainteresowani tym powinni pamiętać, że w nowoczesnym społeczeństwie wiara jest kwestią wyboru obywateli, a ten ich wybór zależy od tego, czy i na ile głosiciele Ewangelii będą autentyczni, zaangażowani, wiarygodni i zrozumieją działanie określonych mechanizmów socjologicznych. Tylko wtedy będą bowiem w stanie odzyskać dla Kościoła obecne pokolenie młodych ludzi, a także przyciągnąć kolejne.
Grafika:
Komentarze [2]
2024-01-07 20:19
Bardzo trafna diagnoza. Brawo Gutek!
2024-01-06 13:04
Mega ciekawy artykuł. Według mnie duże znaczenie może mieć również sama organizacja mszy, która często jest nudna, na siłę przeciągana, a niektóre kazania zdają się całkiem nie mieć sensu.
- 1