Duchowy lek?
Katolickie Wydawnictwo św. Stanisława BM z Krakowa, znane z nietypowych akcji, zaskoczyło po raz kolejny wszystkich, wprowadzając do oferty prowadzonej przez siebie apteki internetowej wyjątkowe antidotum dla osób cierpiących po utracie dziecka – Consolatynę. W stylizowanym na popularne lekarstwa opakowaniu nie znajdziemy jednak jakiegoś nowego antydepresantu, lecz… ikonę Matki Bożej (bez dzieciątka Jezus) i modlitewnik (modlitwy z okazji poronienia naturalnego, a także po przerywaniu ciąży oraz teksty Pisma Świętego, dobrane pod kątem prokreacji oraz pocieszenia rodziców po stracie dziecka przed narodzeniem).
Ma to być zatem duchowy lek przeznaczony dla kobiet (a także ich bliskich), które poroniły bądź usunęły ciążę. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że tego typu przeżycia wywołują zazwyczaj traumę, wymagającą fachowego wsparcia, tyle tylko, że owa Consolatyna to w ocenie wielu wsparcie irracjonalne bądź bardzo niesmaczny żart.
Autorem tego kontrowersyjnego pomysłu jest ksiądz Andrzej Muszala, który twierdzi, że inspiracją do stworzenia tego „leku” były jego rozmowy z rodzicami cierpiącymi na depresję po utracie dziecka, a jego nazwa wywodzi się z łacińskiego słowa „consolatio”, co oznacza pocieszenie. Na opakowaniu leku można przeczytać, że wskazany jest przede wszystkim dla kobiet, które poroniły, przerwały ciążę albo starają się o dziecko za pomocą metody in vitro. A wszystko to dla pojednania się z Bogiem. Czy taka informacja jest faktycznie na miejscu w przypadku kobiet, które poroniły? To sugerowanie im, że skoro ich organizm nie był w stanie utrzymać ciąży, to mają teraz grzech, który muszą z siebie zmyć? Sposób rozumowania nie tylko arogancki, ale i wysoce krzywdzący. Tak samo jest z in vitro. Dlaczego wrzucono te dwie rzeczy do tego samego worka? Dlaczego „lek antydepresyjny po utracie dziecka” ma również pomóc kobiecie, która dopiero chce zajść w ciążę? Chociaż metoda in vitro uważana jest przez Kościół za grzech, to mieszanie kwestii utraty dziecka z możliwością jego zyskania jest po prostu chore. Zupełnie inaczej jest jednak z aborcją. Jedni uważają ją za czyn równy morderstwu, podczas gdy inni nie mają z tym żadnego problemu. Tego nie chcę oceniać. Każdy wierzy w coś lub nie wierzy. Każdy ma też własne sumienie, które winno mu podpowiadać właściwą drogę postępowania.
Consolatyna ma podobnież leczyć również „syndrom aborcyjny”, czyli coś, co nie istnieje. Przeciwnicy aborcji pytają, na jakie to zaburzenia cierpią kobiety, które zdecydowały się przerwać ciążę? Nie ma bowiem żadnych badań potwierdzających istnienie takiego syndromu. Dla jednych kobiet aborcja to trauma, ale dla drugich już nie. Psychologowie zgodnie uważają, że depresja po utracie dziecka to poważna dolegliwość, którą trzeba leczyć u specjalisty, a klęczenie z modlitewnikiem w ręku i błaganie Boga o przebaczenie (tylko za co?) może przynieść jedynie efekt odwrotny od zamierzonego.
Jak nietrudno się domyślić, większość internautów przyjęła Consolatynę chłodno. Można przeczytać teraz opinie, że wydawnictwo św. Stanisława BM żeruje na cudzym cierpieniu, że ksiądz, który nie wie, jak to jest stracić dziecko, nie powinien się na ten temat wypowiadać itd.
A czym Consolatyna jest dla mnie? Z góry przepraszam za ostre słowa, ale brakiem wstydu, formą niegodziwego zarobku i znęcania się psychicznego nad kobietami i ich bliskimi, którzy swoje przeżyli. Przedstawiciele Kościoła z natury rzeczy powołani są do niesienia pomocy i wspierania duchowego swoich wiernych i winni to robić absolutnie zawsze, i za darmo. Proponowanie wątpliwego leku i chęć zarobienia na tym (produkt ten kosztuje 9,90 zł), wydaje mi się nikczemne.
Grafika:
Komentarze [4]
2016-05-17 16:13
I kto tutaj nie zapoznał się z tematem, skoro nie zauważył nawet mojej płci X’D
Widzę, że mam do czynienia z ultrakatolicką obrończynią embionów.
2016-05-15 22:21
Droga Anno, dziwne, ze nie zauważyłaś, że autor tekstu jest kobietą. Czy to jednak coś zmienia?
2016-05-14 14:41
Anna ma po części rację. Syndrom poaborcyjny jest w znacznej mierze skutkiem poczucia winy wpajanego przez nauczanie Kościoła.
A sama Consolatyna? Takie coś to rzecz bardzo wątpliwa moralnie, raczej nie niegodziwość. W każdym razie nie największa, jakiej dopuszcza się dzisiaj Kościół w kwestii prokreacji.
Wszystkie te kościelne i niekościelne prolajfy lobbujące za całkowitym zakazem aborcji to jest dopiero niegodziwość!
Ciekaw jestem, dlaczego nie wspominają, że całkowity zakaz aborcji jest sprzeczny z prawem naturalnym?
2016-05-14 10:46
Witam,
Dosc krzywdzacy artykul. Jestem pewna ze autor nie mial w rece opkowania Consolatyny.
1. Pojednanie z Bogiem dotyczy wylacznie kobiet ktore dokonaly aborcji, nie odnosi sie do naturalnego poronienia.
2. In vitro – w modlitewniku nie ma ani slowa ze lek jest polecany przed lub w trakcie procedury in vitro. Sformulowanie :in vitro” dotyczy w modlitewniku tylko i wylacznie modlitwy za zamrozone embriony po in vitro. Chyba nalezy i mozna sie za nie modlic by przezyly ta drastyczna procedure.
3. Syndrom aborcyjny – ktory wg Pana nie istnieje. Jakkolwiek to zwac, osobiscie znam kilka kobiet ktore po wielu latach nie moga sobie poradzic z tym ze usunely ciaze i zabily wlasne dziecko. Biegaja teraz na starosc do kosciola i bardzo tego zaluja. Dlaczego chce im Pan odmowic tego modlitewnika?
4. Wg mojej wiedzy ksiadz ktory wymyslil Consolatyne rozdal za darmo juz wiele opakowan kobietom potrzebujacym.
5. Nabywanie Consolatyy nie jest obowiazkowe. Jesli Panu sie nie podoba – prosze nie nabywac, nie polecac. Ale jest wiele kobiet ktorym modlitwa pomaga i nie ma Pan zadnego prawa odmawiac im Consolatyny.
Radze zapoznawac sie z tematem i chociazby otworzyc opakowanie zanim zacznie Pan krytykowac inne rzeczy.
- 1