Dżentelmeni z Cali w nowej odsłonie Narcosa
Serial „Narcos” opowiada historię Pablo Escobara, najsłynniejszego bossa narkotykowego w historii świata. Widzieliśmy już jego drogę na szczyt, lata świetności oraz spektakularny upadek. Akcja pierwszego sezonu rozgrywała się na przestrzeni dwudziestu lat. W drugim scenarzyści skupili się głównie na pokazaniu tego, jak doszło do pojmania przywódcy kartelu z Medellin. Trzeci sezon to właściwie nowy serial w obudowie starego. Zdjęcia, montaż, tempo akcji, wszystko jest takie, jak było wcześniej, czyli na najwyższym poziomie, ale znacząco zmieniła się fabuła. Pojawiły się zupełnie nowe wątki i nowi bohaterowie. W pierwszych sezonach narratorem był agent DEA Steve Murphy, którego w trzecim sezonie zastąpił agent Javiera Pene, grany przez Pedro Pascala. To właśnie jego wątek kończy drugi sezon i otwiera trzeci.
Trzeci sezon rozpoczyna się tuż po śmierci Escobara i gorzkim zwycięstwie DEA, którym błyskawicznie wyrasta nowy, jeszcze potężniejszy przeciwnik – kartel z Cali. Tych panów znamy już z poprzednich sezonów. Swego czasów byli konkurencją Pabla, następnie pomogli władzom go wytropić i tym sposobem stali się nową potęgą narkoświata. O ile jednak kartel Escobara w szczytowym momencie kontrolował 80% światowego rynku, o tyle kartel z Cali posiadał praktycznie monopol na przemyt narkotyków, gdyż kontrolował aż 90% tego biznesu.
Jeśli ktoś sądził, że „Narcos” bez słynnego Escobara nie będzie miał racji bytu, to był w wielkim błędzie. Chociaż powiedzmy sobie szczerze, Wagner Moura w roli bossa Pablo Escobar był po prostu świetny. To była prawdziwa wizytówka i twarz produkcji Netflixa. W nowej odsłonie nie zobaczymy też agenta Murphiego, a ciężar serialu spoczął na barkach Javiera Pene, który jest postacią bardzo charyzmatyczną, ale według mnie to trochę za mało, by unieść tak złożony serial. Uważam jednak, że z odcinka na odcinek idzie mu coraz lepiej i akcja dzięki jego kreacji nabiera niespodziewanie szybkiego tempa.
Zamiast historii jednego człowieka, dostajemy w trzecim sezonie trzymającą w napięciu opowieść o nierównej walce służb bezpieczeństwa z organizacją, która nie przestrzega kompletnie żadnych zasad. Są tu ludzkie dramaty, nowi świetni bohaterowie oraz kawałek historii współczesnej Kolumbii sprzed zaledwie dwóch dekad. Podobnie jak w poprzednich sezonach twórcy trzymają się historii dość wiernie (pomijam drobne podkoloryzowania poczynione na potrzeby scenariusza). W nowej serii zrezygnowano także z narratora, który wcześniej świetnie się sprawdzał.
Podsumowując. Trzecią odsłonę serii oceniam jako bardzo dobrą. Nie idealną, lecz właśnie bardzo dobrą. Jak na serial, który przeszedł tak wielką metamorfozę jest naprawdę nieźle. Twórcom udało się nawiązać do poziomu z dwóch poprzednich bardzo udanych sezonów, choć nie widzimy już na ekranie charyzmatycznego bohatera i antybohatera jednocześnie. Nie oglądamy już także potyczek DEA z Escobarem, co jednak nie znaczy, że brakuje tu zwrotów akcji i krwawych potyczek karteli, a zatem napięcia i dramaturgii oraz doskonale napisanych i zagranych nowych postaci i świetnie oddanego klimatu Kolumbii lat 90. Siłą trzeciego sezonu „Narcos” jest również subtelne połączenie z poprzednimi sezonami. Można więc spokojnie go oglądać bez znajomości opowieści o Escobarze, choć zatopiony jest on w tym samym co poprzednie sezony klimacie.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?