Elegancki jak nazista
Nie wiem jak wy, ale gdy ja oglądam filmy opowiadające historie z okresu II wojny światowej zwracam podświadomie uwagę na umundurowanie niemieckich żołnierzy. Rozumiem naturalnie, że cele, które kierowały autorami tych obrazów, były zdecydowanie inne i zazwyczaj udawało im się je osiągnąć, ale ta ich dbałość o umiejętne, by nie powiedzieć atrakcyjne pokazanie umundurowania jest po prostu fascynująca. To nie przypadek, bo nazistowskie mundury nieustannie budzą zachwyt wśród miłośników militariów na całym świecie i projektantów mody. Wielu z tych ostatnich uważa nawet, że mają one w sobie coś magicznego.
Gdy Adolf Hitler przejął w 1921 roku władzę w NSDAP, zlecił - na bazie najbardziej aktywnych członków partii - utworzenie tzw. Oddziałów Szturmowych (SA), których celem było pilnowanie porządku na partyjnych wiecach. Członkowie tej bojówki nie ubierali się wszelako jednakowo. Z reguły nosili jakieś stare mundury wojskowe lub bluzy. Wizerunkowo łączyła ich tylko czerwona przepaska ze swastyką noszona na lewym ramieniu. Słynne mundury tej formacji, zwane dziś brunatnymi (choć na dobrą sprawę mają raczej żółtawy kolor khaki), wprowadzono dopiero w roku 1924. Z tym wiąże się notabene ciekawa historia. Niejaki Gerhard Roßbach (jeden z liderów NSDAP) usłyszał podczas prywatnego spotkania od swojego znajomego, właściciela magazynu mundurów w Austrii, że ten dysponuje ogromną liczbą mundurów typu kolonialnego z czasów I Wojny Światowej, których nie zdążono wysłać oddziałom przebywającym w tamtym okresie w Afryce. Postanowił wykorzystać ten fakt i odkupił te mundury od wspomnianego Austriaka. Myślę, że zdecydowała o tym w głównej mierze cena, która była bardzo atrakcyjna. Członkom SA spodobały się te mundury i choć później zmienili nieco krój, to kolorystyki już się trzymali. Trudno więc dziś jakkolwiek odnieść się do wybranego przez nich koloru mundurów albo kroju, bo jak sami widzicie w dużej mierze było to dzieło przypadku. Nie inaczej rzecz ma się z pozostałymi elementami tego stroju (koszula z kieszeniami i bryczesy), gdyż podobne nosili wówczas w Europie przedstawiciele bojówek różnego autoramentu i w różnych krajach.
Wróćmy jednak do mundurów. Członkowie utworzonej w 1925 formacji SS (rodzaj policji wewnątrzpartyjnej) nosili na początku tylko służbowe koszule, które zamawiano u właściciela firmy odzieżowej z Wirtembergii, Hugo Ferdinanda Bossa. Ich słynny czarny uniform pojawił się dopiero jakieś dwa lata później (myślę tu o kurtce, która przypominała myśliwskie marynarki, miała cztery kieszenie, była wysoko zabudowana, a szerokie klapy rozchylały się na tyle, by odsłonić jedynie fragment koszuli - białej lub khaki - oraz czarny krawat, a którą noszono do bryczesów i wysokich butów). W zakładach odzieżowych Hugo Bossa powstało nawiasem mówiąc w kolejnych latach wiele modeli mundurów dla różnych rodzajów wojsk i rang. Nie zamierzam się tu szerzej rozpisywać na temat tych mundurów różnych formacji, ale uważam, że warto wspomnieć o niektórych ich elementach. Z pewnością na niejednym filmie wojennym widzieliście popularną kurtkę Waffenrock (bez kieszeni, z kołnierzykiem stójką), której krój jako żywo nawiązywał do pruskich tradycji. Waffenrock wyglądał ponadto nadzwyczaj paradnie, gdyż oficerom przysługiwały tzw. akselbanty, czyli ozdobne sznury. Trochę miejsca wypadałoby też poświęcić symbolice. Znakiem rozpoznawczym SS były germańskie runy symbolizujące zwycięstwo (Siegrune), a na ich czapkach widniała czaszka zwana Totenkopf (graficzny wyraz pogardy dla śmierci). Zarówno owa czaszka jak i krój wspomnianych powyżej kurtek, były również wiernym nawiązaniem do tradycji Imperium Pruskiego (powołany w 1741 roku 1. Przyboczny Regiment Huzarów nosił bowiem podobne czarne mundury i trupią czaszkę na futrzanej czapce).
W tym miejscu warto także obalić mit, według którego projektantem munduru SS miał jakoby być sam Hugo Boss. Źródła historyczne nie potwierdzają tej informacji. Projekt tego munduru jak i innych był dziełem dwóch designerów – prof. dr Karla Diebitscha i Waltera Hecka, którzy notabene nie byli na stałe zatrudnieni w tej firmie. Co ciekawe, firma odzieżowa Bossa była tuż po pierwszej wojnie na skraju upadku, a odrodziła się dopiero po zdobyciu kontraktu na szycie koszul, a potem mundurów dla SS, w czym niewątpliwie pomogło właścicielowi wstąpienie do NSDAP. Takim to właśnie sprytnym sposobem Hugo Boss opanował niemiecki rynek produkcji odzieży wojskowej już na początku lat dwudziestych i w kolejnych latach produkował przeróżne mundury dla całej armii nazistowskiej, gromadząc krociowe zyski. Tylko w roku 1932 na szyciu mundurów udało mu się zarobić 80 tysięcy marek, a w 1940 aż milion! Po śmierci właściciela (w 1948 roku) firmę przejął jego zięć, Eugen Holy. Świadom niechlubnej historii firmy postanowił ocieplić jej wizerunek, przestawiając produkcję z szycia mundurów dla wojska na szycie odzieży męskiej (głównie garniturów), z czego firma ta słynie do dnia dzisiejszego. Na koniec pozwolę sobie jeszcze dodać, że firma Hugo Boss AG nadal prężnie działa (dziś to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek odzieżowych na świecie), notując roczne przychody w wysokości 2,4 mld euro, a na terenie Polski ma 11 firmowych sklepów.
Według mnie nazistom można zarzucić bardzo wiele, ale na pewno nie można odmówić dbałości o wygląd. Zunifikowanie mundurów wojskowych i cywilnych (policja, straż , poczta, leśnictwo, administracja państwowa, Hitlerjugend itd.), pozwoliło im ponadto uzyskać estetyczną spójność, co było nie bez znaczenia i miało swoje uzasadnienie. Nacisk na doskonałą prezencję, podobnie jak propaganda i zbiorowe rytuały, był bowiem częścią wielkiego projektu zmiany tożsamości Niemców, którzy chcąc zostać rasą panów, musieli budzić w innych narodach respekt. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że naziści byli mówiąc nieco kolokwialnie źli, ale ubierali się naprawdę dobrze. Gdyby tak bowiem odrzucić całą tę ich ideologię i haniebne czyny, która za nią stały, to chyba wielu z was zgodzi się ze mną, że te ich mundury naprawdę potrafią cieszyć oko i dlatego nie dziwi mnie, że do dziś inspirują projektantów.
Grafika:
Komentarze [1]
2016-09-14 08:39
Ło Panie! Widzę, że proniemieckie nastroje wciąż w Lesserze aktywne. Do następnego tekstu proponuję przyjrzeć się historii koncernu Bayer i napisać, jak to wspaniali niemieccy chemicy wynaleźli gaz musztardowy i produkowali cyklon B. :)
Skoro wspomniałeś na początku o filmach, to warto by było przywołać wydarzenie z warszawskiej Zachęty, gdzie jesienią 2000 roku zainstalowano wystawę pt. „Naziści” Piotra Uklańskiego. Miała formę kolażu składającego się z ponad stu fotosów-portretów aktorów z polskich i zagranicznych filmów, właśnie w mundurach niemieckich. Pokazywała, jak dzisiaj widzi się i przedstawia w popkulturze zbrodniarzy jako ludzi eleganckich, pełnych klasy i umiejących się dobrze ubrać.
Daniel Olbrychski, którego portret także znajdował się w galerii, wniósł na salę szablę Kmicica z „Potopu” i pociął swoją podobiznę, to samo robiąc m.in. ze zdjęciem przedstawiającym Jana Englerta.
____________________________________________________
Klikam na słonia.
- 1