Eremici
Pustelnicy, samotnicy, eremici… Mają wiele imion, wiele nazw i określeń, ale łączy ich jedno- są wszędzie. W każdym kraju, w każdej warstwie społecznej, w każdym środowisku naturalnym i cywilizacyjnym. Zagubieni, samotni, szukający swojego miejsca na Ziemi. Nasi znajomi, przyjaciele, może nawet członkowie rodziny. Są w każdym zakątku planety, niezależnie od czasu, miejsca, czy epoki.
Kim są? Czasami przysłowiowymi odludkami- ludźmi lubiącymi samotność i znajdującymi się w jej objęciach z własnego, świadomego wyboru. Ale sporo jest i takich, którzy odsunęli się na margines życia społecznego i publicznego, gdyż nie znaleźli w nim tego, czego szukali- akceptacji, porozumienia, odpowiedzi na pytania dręczące ich i tak już umęczone dusze. Inni znowuż zostali odsunięci na bok przemocą, siłą, wbrew własnej woli.
Po czym można ich rozpoznać? Po ich nieodłącznych atrybutach: opuszczonym wzroku, zamkniętej postawie ciała, zgarbionej sylwetce i obojętności na sprawy świata zewnętrznego. Są ich tysiące, a mimo to wciąż przybywa nowych. Wyznawcy wiary w samotność. Ta dziwaczna religia jest starsza od najstarszego wyznania wymyślonego przez naszych przodków, ale nie zmienia to faktu, że mimo upływu- nie lat, lecz tysiącleci- ma więcej wyznawców, niż jakakolwiek inna wiara na Ziemi.
Aby przekonać się o tym na własne oczy nie potrzeba wiele- wystarczy idąc ulicą uważniej rozejrzeć się wokół siebie. Natychmiast okazuje się, że na ławce w parku siedzi jakaś zgarbiona dziewczyna z podkrążonymi oczyma. Na przystanku, schowany w kąt kuli się młody mężczyzna z trzęsącymi się dłońmi. Na środku chodnika stoi nieruchomo, przypominająca nieruchomą rzeźbę kobieta w średnim wieku, z reklamówką w ręce.
Cecha wspólna? Pusty wzrok. Niekoniecznie są to wariaci- nie przeczę- tacy też się zdarzają. Ale, powiedzmy, połowa z nich ma domy, rodziny, konto w banku, kota, działkę pod miastem, i mnóstwo pilnych i nie cierpiących zwłoki spraw do załatwienia. Ale na chwilę, na te kilka sekund wyłączyli po prostu swoje umysły z normalnego biegu. Przerwali niekończący się potok myśli i odpłynęli. Każdy z nas ma takie miejsce, bezpieczną przystań, w której odpoczywają nasze zmęczone świadomości. Tylko, że nie wszyscy potrafią opuścić to miejsce i powrócić do normalnego rytmu życia. Inni wybrali drogę spokoju- zamknięcie się na świat za oknem, na świat normalnie toczący się bez naszej ingerencji. Bo słońce wstanie tak, czy inaczej i nie mamy na to żadnego wpływu. Oni to wiedzą i dlatego pozostają w krainie własnych marzeń, nie odczuwając potrzeby obcowania z drugim człowiekiem.
Dziwne, ale prawdziwe.
Śmieszne, ale prawdziwe.
Osobiście znam kilka takich osób. Trzymają się z boku pogrążeni we własnym świecie i nie robią nic, poza obserwowaniem innych. Tak, bo to kolejna dziedzina, na którą można podzielić samotników: na takich, co obserwują, ale w nic się nie mieszają; oraz takich, co całkowicie wyłączyli się z życia społeczności, w której żyją. Tych pierwszych na szczęście jest znacznie więcej. Dlaczego na szczęście? Bo ta druga grupa to już nie ludzie. To zombie. Żywe trupy. Wraki ludzkie. Nie stwory, ale wytwory.
W takim razie skąd się wzięli pośród nas? Kto ich stworzył? Ani Bóg, ani oni sami. To nasze dzieło. Najczęściej nieświadomie, ale stanowczo zbyt często odsuwamy ludzi od siebie, odpychamy ich tworząc niewidzialna barierę uprzedzeń, bezsensownych problemów i wyimaginowanych uczuć. To nasza wina. Stworzyliśmy cywilizację maniaków, samotników, idiotów, ludzi pogrążonych w depresji tak głębokiej, że nie pamiętających już czasów bez prozac’u na dzień dobry i dobranoc. Czy da się to zmienić? Oczywiście. Ale na to potrzeba czasu. I silnej woli. Czego jeszcze? Zmiany nie następują z dnia na dzień, aby naprawdę coś naprawić potrzeba wielu pokoleń. A czasem i to nie wystarcza.
Może więc zmieniać nie powinniśmy świata, ale samych siebie?
Komentarze [3]
2008-07-14 23:39
to tylko twoja wizja świata,wydaje Ci się że jest obiektywna.. nie wiesz nic o prawdziwych samotnikacha,pustelnikach -jak zwał tak zwał.
2005-03-22 12:21
Bo większość samotników nie chce pomocy. ale to tylko pozory. oni jej potrzebują. wrzeszczą o nią z całych sił. bez słów. patrz uważnie.
2005-02-24 23:32
Też znam paru Eremitów. My ich stworzyliśmy? Pewnie przyczyniłem się do wielu… Tylko co robić żeby im pomóc, kiedy oni sami tej pomocy nie oczekują? Oni jej po prostu nie chcą zazwyczaj
- 1